Jezus pisze po ziemi.

W tej scenie jest tylko jeden bezgrzeszny.

EWANGELIA J 8, 1-11 - I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz.

Jest tylko jeden bezgrzeszny – Jezus. Reszta jest winna.

Najłatwiej wskazać grzech kobiety, gdyż ją „pochwycono na cudzołóstwie”. Wina uczonych w Piśmie i faryzeuszy jest nieco bardziej zakamuflowana. Na pierwszy rzut oka trudno im coś zarzucić – troszczą się o Prawo, umieją odróżnić dobro od zła, nawet dopytują, gdy nie są pewni swej interpretacji zasad podanych przez Mojżesza. W istocie nie chodzi im o dobro duszy grzeszącej niewiasty (mówią o niej z pogardą „tamta”), nie chodzi im o Prawo (staje się ono tylko narzędziem do ukazania racji) ani o Boga (który został sprowadzony do notariusza własnych ustaw). Uczeni w Piśmie dokonali uprzedmiotowienia wszystkiego i wszystkich, sami stając się zakładnikami swych idei.

Gdzieś tam jesteśmy. Albo pośród tych, którzy grzeszą wprost, mniej lub bardziej jawnie łamiąc któreś z przykazań. Znamy swoje winy, niewiele pewnie z tym robimy. Może kiedyś, ktoś nas wywlecze na środek (a przecież przyjdzie taki moment, że „wszystko tajne jawnym będzie”) i przyjdzie na nas wielki wstyd i żałość.

Możemy też kryć się pośród tłumu faryzeuszy, z nieco bardziej skomplikowanym sumieniem. W pełnym przekonaniu o swej racji sprowadzimy innych do poziomu wypełniaczy naszej woli, „używając ich” – czasami także samego Boga – kiedy tylko będzie to służyło naszym pobożnym i idealistycznym interesom.

To nie jest tak, ż Jezus potępił tamtych oskarżycieli a uniewinnił kobietę. Oni uznali w końcu, że nie są bez winy. Dał im na to czas. Wyrzucili kamienie i poszli. Ufajmy, że do świątyni, aby złożyć przebłagalną ofiarę. Może tam dokonało się to, co między kobietą a Jezusem – stanięcie twarzą w twarz z Bogiem. Jak napisał św. Augustyn: „Relicti sunt duo: misera et misericordia ‑ Pozostali [tylko] dwoje: nędzna i Miłosierdzie”. Oto bowiem chodzi, aby poodpadały z nas tłumaczenia i etykiety, żeby nie było pobożnych hipokrytów i upadłej ofiary, ale tylko „misera et misericordia”. Tylko wtedy Miłosierdzie ma moc.

Na koniec tegorocznego misterium pasyjnego w mojej parafii Zmartwychwstały wypowiada słowa, będące parafrazą fragmentu „Dzienniczka” św. Faustyny:

„Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. … Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez glos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną” (Dz 1728).