A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie,
postępowała przed nimi,
aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię.
Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. (Por. Mt 2, 10)

Przeczytajcie uważnie poniższe tezy i pomyślcie, czy nie są wam znajome:

Każdy człowiek ma swobodę wyboru i wyznawania religii, którą przy pomocy światła rozumu uzna za prawdziwą.

Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii.

Należy mieć przynajmniej zasadną nadzieję co do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie przynależą do prawdziwego Kościoła Chrystusowego. (Pius IX, Syllabus, 15-17)

Napisał je papież Pius IX i umieścił w dokumencie nazywanym „Syllabus errorum”, co można przetłumaczyć jako “zestawienie będów”. Dokument ów był dodatkiem do encykliki “Quanta Cura” z 1864 r. Ojciec święty wskazał w niej błędne sposoby rozumowania, jakie rozpowszechniły się wśród katolików wieku XIX. Dlaczego to uczynił? Bo poważnie traktował swój urząd Najwyższego Pasterza, czyli tego który karmi powierzone sobie owce zdrowym pokarmem, tak jak nakazywał to św. Paweł młodemu biskupowi Tymoteuszowi:

Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. (2 Tm 4,2-4)

Wydaje się, że poglądy, potępiane ongiś przez papieży, w naszych czasach zyskały olbrzymie grono gorliwych zwolenników, zarówno pośród zwykłych wiernych, jak i na szczytach kościelnej hierarchii, zarówno tej administracyjnej  jak i opiniotwórczej czy teologicznej. Konsekwencją tego typu idei jest zatrzymanie zapału misyjnego Kościoła, traktowanie z pogardą wszystkiego, co kryje się za sformułowaniem “nawracać”, oraz zredukowanie apostolstwa do oddziaływań charytatywnych czy akcyjnych.

Pewien polski biskup tak kilka lat temu tak komentował zbliżającą się pielgrzymkę papieża Franciszka do naszego kraju:

Papież nie będzie nikogo nawracał. Nie będzie mówił by ktoś robił coś tak czy inaczej, bo papież nie jest od tego. Będzie głosił Ewangelię i liczył na to, że to jego przepowiadanie znajdzie rezonans u wszystkich.

Nawet, jeśli przyjmiemy, że jest to luźna wypowiedź, nie będą przemyślaną częścią jakiejś homilii, to zastanawia owa niechęć, jaką nacechowane jest w niej pojęcie “nawracania”. A przecież św. Jan Paweł II pisał w 1990 r.:

Dziś wezwanie do nawrócenia, kierowane przez misjonarzy do niechrześcijan, poddaje się pod dyskusję lub przemilcza. Widzi się w nim akt prozelityzmu; mówi się, że wystarczy pomagać ludziom, by byli bardziej ludźmi i bardziej wierni własnej religii, że wystarczy budować wspólnoty ludzkie zdolne do działania na rzecz sprawiedliwości, wolności, pokoju, solidarności. Zapomina się jednak, że każdy człowiek, by zrealizować w pełni swe powołanie, ma prawo usłyszeć Dobrą Nowinę Boga, który objawia się i daje siebie w Chrystusie. (Św. Jan Paweł II, Redemptoris missio, 46)

Z tych słów świętego papieża wynikałoby, że ci, którzy – pomijam tu kazus ludzi, którzy nie mieli szans poznać Chrystusowej nauki – pozostają z dala od Kościoła żyjąc w innych religiach nie są w stanie zrealizować swego powołania!

Jeśli by ktoś mniemał, że chodzi tu tylko o głoszenie Ewangelii, czyli nawracanie wyznawców jedynie religii niechrześcijańskich, myliłby się. Chodzi, o to, aby wszyscy ludzie odnaleźli Prawdę w Kościele katolickim, czyli powszechnym – otwartym i zamyślanym przez Pana dla wszystkich narodów:

…działalność misyjna ma swoje uzasadnienie w woli Boga, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do uznania prawdy. (…) Do Niego więc, poznanego przez nauczanie Kościoła, wszyscy powinni się nawrócić i przez chrzest złączyć się z Nim oraz z Kościołem, który jest Jego Ciałem… (Sobór Watykański II, Ad gentes, 7)

Głoszenie Ewangelii i świadczenie o niej jest pierwszą posługą, jaką chrześcijanie mogą spełnić wobec każdej osoby i całego rodzaju ludzkiego, są oni bowiem powołani do mówienia wszystkim o miłości Bożej. (Benedykt XVI, 2006)

Dlaczego tak bardzo pogardzamy terminem “nawracać”? Dlaczego poddajemy w wątpliwość Prawdę, daną nam jako depozyt do przechowania, pogłębiania i przekazywania innym?

Bł. John Henry Newman, który na początku związany był ze wspólnotą anglikańską, po nawróceniu na katolicyzm, pisał:

Nie mogę pochwalić wszystkich bardziej, jak tylko mówić, że powinni być katolikami. Nie mogę wyświadczyć im bardziej czułej przysługi, niż modlić się, aby któregoś dnia zostali katolikami.

Jakże kontrastują owe słowa z tymi, wypowiedzianymi przez współczesnego polskiego hierarchę:

Już dawno przestaliśmy w Kościele mówić o jedności w kategoriach „nawracania” innych. Trzeba nawracać siebie.

Ten sam duchowny na pytanie o to czy nie jest więc idealną sytuacją, aby każdy pozostał przy własnym wyznaniu odpowiedział:

Do końca nie wiemy, jak ma wyglądać następny krok. Nikt już dzisiaj nie mówi, że miałby on polegać na tym, że wszyscy staną się katolikami.

Ewangelia mówi nam dziś o świetle gwiazdy, które było znakiem pociągającym magów do długiej wędrówki w poszukiwaniu nowonarodzonego Króla. Za Ojcami Kościoła można w niej zobaczyć typ misyjnego zaangażowania każdego ucznia Chrystusa. Jednocześnie gwiazda przypomina “liczne jak gwiazdy” potomstwo Abrahama, człowieka wierzącego w Boga i ufającego Mu bezgranicznie. Gwiazda więc to człowiek płonący ogniem wiary, które oświetla drogę innym, nie chowający swego światła pod korcem, ale stawiający je wysoko, ze względu na tych, którzy przebywają w ciemności.

Powstań! Świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. (Iz 60, 1-6)

Pamiętasz koronę Niewiasty z Apokalipsy? Wieniec z dwunastu gwiazd? Chcesz być jedną z nich?

Świeć więc swoją wiarą i nie wstydź się jej!