Tłum pospolitego ludu, który był wśród nich, ogarnęła żądza. Izraelici również zaczęli płakać, mówiąc: «Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy, pozbawieni tego wszystkiego. Oczy nasze nie widzą nic poza manną». (Lb 11,4-6)

Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».

Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu».

Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu. (Lb 21,4-9)

Użyte w tekście 21 rozdziału księgi Liczb sformułowanie “pokarm mizerny” można przetłumaczyć, jako „pokarm nieznaczny”, „upokorzony”, „zlekceważony”, a nawet „przeklinany”. Czyż nie odpowiada to częstemu stosunkowi do Eucharystii, do tej niezwykłej Obecności Pana? Czy nie tracimy cierpliwości wobec Jego tajemniczego spokoju, jaki emanuje z adorowanej Hostii? Czy nie wydaje się ona zbyt marnym lekarstwem na bóle naszej duszy, a zwłaszcza na nasze nienasycone głody? Na silne oceny siebie oraz innych? Na rozbuchane apetyty? Na gargantuiczną chęć pożarcia całego świata doznań – węchem, słuchem, smakiem, a zwłaszcza dotykiem i wzrokiem? Człowiek przeżarty niczym nie skrępowaną pożądliwością może trwać w pogardzie wobec prawdziwego “chleba niebiańskiego”, nawet jeśli go przyjmuje…

O. Augustyn Pelanowski OSPPE komentując fragment Księgi Liczb mówiący o mannie zauważył:

W drugim tekście jest mowa o żądzy mięsa. Tak, wzgarda Eucharystii jest zawsze podyktowana żądzą ciała, żądzą mięsa, podobnie jak Eucharystia sprawia, że gardzimy żądzą, gardzimy grzechem. (…) Tymczasem dla wielu z nas manna eucharystyczna nie wystarcza, tęsknimy za mięsem Egiptu. Pragniemy zabawy, zapachu restauracji i tytoniu, potoków alkoholu, podniecającej muzyki, dobrego jedzenia, głupich rozmów, pragniemy wolności od starania się o prawdziwą miłość Boga, swobody, kłębowiska pieniędzy szeleszczących niczym węże w naszych kieszeniach, forsowania wszędzie własnej woli, kolorowych filmów akcji i paprykowych chipsów, golonki, makaronu, niedosmażonych steków. Wszystkiego tego bardziej niż Jezusa.

Tym, którzy nie chcą odnaleźć w “mizernym pokarmie” Obecności Pańskiej i uparcie chcą posługiwać się jedynie kategoriami ciała, za nim tęskniąc i jego pragnąc, Bóg dotyka ich ciał – zsyła “węże o jadzie palącym”. Odtąd jeszcze bardziej nabiera znaczenia dla nich kwestia przyniesienia ulgi ciału, które boli i piecze.

Jeśli bowiem nie boli wzgardzone Ciało Pana, to musi boleć ciało własne, zanurzone w jadzie wężowym…

Jeśli nie boli lekceważenie Obecności, to musi zaboleć poczucie wyobcowania i samotności związane z każdą choroba ciała lub duszy…

To, co czyni Mojżesz jest zapowiedzią zarówno wywyższonego i umęczonego Ciała Pańskiego na Golgocie, jak i tego, co dzieje się na niezliczonych adoracjach uwielbionego Ciała Eucharystycznego. Uzdrowienie z palącego jadu ma się dokonać poprzez spojrzenie na wywyższonego węża z miedzi. Zadziwiać musi w tym miejscu uniżenie Syna Bożego, który używa niezwykłych znaków, aby zapowiedzieć dzieło, jakiego ma dokonać na ziemi. Wąż jest znanym symbolem księcia ciemności, a oto Pan Światłości używa tego symbolu, aby ukazać swój przyszły tryumf. Szatan nie jest bowiem dla Boga równorzędnym przeciwnikiem, a walka jaka się dokonuje nie jest gnostycką wizją walki dwóch równych sobie bóstw dobra i zła. Bóg może się posłużyć wszystkim i z każdego zła wyprowadzić dobro. Wąż zostanie zdeptany a bramy piekła połamane, kiedy to Pan zstąpi do Otchłani ogłosić, że panowanie śmierci i grzechu ustaje.

Spojrzenie na miedzianego węża uzdrawiało. Nie chodzi tu jednak o jakieś przypadkowe spojrzenie, o zerknięcie, czy o zupełne bezmyślne gapienie się. W tekście jest użyte sformułowanie „zobaczyć spojrzeniem”, co oznacza spojrzenie pełne skupienia, intensywne wpatrywanie się. Żydowski komentator zauważa, że przy takim patrzeniu ważna jest „kawana”, czyli intencja, cel patrzącego, jego koncentracja. Podkreśla to wagę skupienia adorującego, ale jednocześnie każe zastanowić się, czy aby adoracja nie działa w dwie strony? Kto bowiem jest w stanie osiągnąć w sposób doskonalszy ową „kawana” – człowiek czy Bóg? Wpatrując się w Jego uwielbione Ciało, jednocześnie pamiętaj, że o wiele bardziej sam Stwórca intensywnie wpatruje się w ciebie – w twoje ciało, duszę, myśli, czyny, słowa i uczucia. W ciebie całego. I nigdy nie ma dość… I nie jest to spojrzenie złośliwego oskarżyciela…

Izraelici musieli wpatrywać się intensywnie w miedzianego węża, ów znak będący odwróceniem tego, co przyniosło im ból. Musieli niejako odwrócić jakość swego spojrzenia. Dotąd wpatrywali się intensywnie, oczami swych wspomnień i rozbudzonych pragnień, w egipskie przysmaki – mięso, ryby, ogórki, melony… Nie chcieli natomiast wpatrywać się w mannę. Wpatrywali się w swoje nienasycenie co najwyżej wylewając swoje żale przed innymi. Nie chcieli wpatrywać się w niewidzialnego Pana, który zaznaczył swą obecność w ich losach poprzez niezwykłe cuda.

A przecież patrząc na uwielbione Ciało Syna Bożego, na ten “mizerny” kawałek chleba, widzisz żywy i skuteczny znak największego tryumfu! Co więcej, Bóg nie tylko pokonał zło, ale także pozostawił tobie, osadzonemu w czasie, siebie samego. Adorując go, patrząc na Niego, poddając mu swoje rany wywołane wężowym jadem, zapraszając do swoich otchłani, jednocześnie uznajesz niewypowiedzianą Miłość, która zaprasza do dziękczynienia.

W czym może wyrażać się twoja niechęć (może posunięta aż do wzgardy) wobec Eucharystii, zarówno przyjmowanej jak i adorowanej?

Jak odpowiadasz Panu na Jego pełne miłości ogołocenie, którego szczególnym znakiem jest Eucharystia?

Czy zapraszasz Pana do swoich otchłani? W jaki sposób to się dzieje?