Środa, 7 IV 2010 r.

I CZYTANIE Dz 3, 1-10
…Piotr powiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!” I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach.
EWANGELIA Łk 24, 13-35
…Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”

To takie marzenie. Spotkać podczas drogi Kogoś, przy kim serce ludzkie się od razu otworzy. Komu łatwo będzie opowiedzieć wszystko, co leży na duszy, co boli, co jest trudne, lub niezrozumiałe. Kogoś, kto cierpliwie będzie słuchał, nie oceniając, nie odrzucając. Kogoś, kto – choć czasem powie z uśmiechem „Ty to głupi jesteś…” – wyjaśni, ukaże prawdę, wyprostuje poplątane ścieżki. Kogoś, kto spojrzy w oczy tak głęboko, że poczujesz, jak ten wzrok dotyka dna duszy. A będzie patrzył z miłością.

Czyż nie pałałoby i w Tobie serce podczas takiej rozmowy?

Czyż chciałbyś, aby się skończyła?

Właśnie teraz niech trwa! Bo mrok ogarnia duszę. Niech trwa, niech On mówi jeszcze, niech patrzy!

Nie srebro i złoto, ale to spojrzenie, ten głos i szept. Te dłonie przebite. Ten Chleb połamany.

Zostań z nami, Panie!