Blog ks. Jacka Gomulskiego

Miesiąc: czerwiec 2010 (Page 1 of 2)

XII Niedziela Zwykła

Niedziela, 20 VI 2010 r.

EWANGELIA Łk 9, 18-24
Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”. Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”

Dziś niedziela wyborcza. Chrystus pyta w Ewangelii za kogo Go uważamy. Pyta, co chcemy. Pyta o wybór. Ten nasz wybór indywidualny, egzystencjalny, musi mieć przełożenie na wszystkie sfery naszego życia.

W Polsce trwa od wczoraj cisza wyborcza – jeden z dziwniejszych pomysłów naszej ordynacji wyborczej. W większości innych państw modelu demokratycznego dyskusje i wiece trwają do zamknięcia lokali do głosowania. U nas jest inaczej. Wobec tej ciszy niech przemówi ktoś komu już raz próbowano na siłę zamknąć usta. Już raz z tego miejsca mówiłem, że beatyfikacja ks. Jerzego jest wielkim napomnieniem Bożym dla nas wszystkich. (Szerzej można przeczytać o tym w dzisiejszej Reducie.) To napomnienie jest szczególnie wymowne właśnie dzisiaj. Niech więc przemówi do nas ów męczennik, który oddał życie za wiarę i prawdę Bożą. Niech nas pouczy. Wsłuchajmy się w te, znowu aktualne słowa.

Słowa kazania z Mszy za Ojczyznę z 27 maja 1984 roku:

W okresie niechlubnego dla całej ludzkości procesu Jezusa Chrystusa Piłat postawił pytanie, które było, jest i będzie ciągle aktualne: „Co to jest prawda? (J 18,38)”

Dla chrześcijanina odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Dał nam ją sam Chrystus, kiedy powiedział o sobie: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14,6). Chrystus jest więc Prawdą. I wszystko, co On głosił, jest prawdą. Kłamstwo nie miało dostępu do Jego ust. Za prawdę, którą odważnie głosił, oddał swoje życie.

Apostołowie, dla których Jezus Chrystus stał się jedyną Prawdą, oddali za Niego swoje życie, głosząc odważnie światu Jego naukę.

Prawda i męstwo to wartości bardzo ważne w życiu każdego człowieka, a zwłaszcza w życiu chrześcijanina.

Chciałbym, abyśmy dzisiaj spróbowali przybliżyć sobie znaczenie tych dwu wartości dla naszego życia.

Prawda jest bardzo delikatną właściwością ludzkiego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg. Stąd w każdym człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda łączy się zawsze z miłością, a miłość kosztuje, miłość prawdziwa jest ofiarna, stad i prawda musi kosztować. Prawda, która nic nie kosztuje, jest kłamstwem.

Żyć w prawdzie to być w zgodzie ze swoim sumieniem. Prawda zawsze ludzi jednoczy i ze-spala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwana walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Stąd też, jak powiedział zmarły przed trzema laty kardynał Stefan Wyszyński: „Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach, musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług, którzy wedle programu nauczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc. Potem znowu będzie na gwałt szkolenie w innym kłamstwie. By opanować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa, trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę. Może być niewielka gromadka ludzi prawdy, a będą nią promieniować. Ludzie ich sami odnajdą i przyjdą z daleka, by słów praw-dy słuchać”. Nie możemy przyjmować i zadowalać się prawdami łatwymi, powierzchownymi, propagandowymi i narzucanymi gwałtem. Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy, w czasach, w których powiedział współczesny poeta, że „nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy…” Nie jest łatwe dzisiaj, gdy w ostatnich dziesiątkach lat urzędowo w glebę domu ojczystego zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu, zasiewano ziarna laicystycznego światopoglądu, tego światopoglądu, który jest filisterskim produktem kapitalizmu i masonerii dziewiętnastego wieku. Zasiewano go w kraju, który od ponad tysiąca lat jest wrośnięty moc-no w chrześcijaństwo.

Nie służą rozwojowi prawdy kłamstwo i półprawdy płynące szeroką rzeką w środkach masowego przekazu. Nie służy układanie programów telewizyjnych tylko pod kątem oficjalnej propagandy, świeckiej moralności, jakby w Polsce w ogóle nie było chrześcijan. Przecież ludzie wierzący mają prawo do filmów religijnych, pogadanek biblijnych, mają prawo za pośrednictwem ekranu telewizyjnego towarzyszyć działalności Ojca Świętego, który jest chlubą narodu.

Ewangelia Chrystusowa jest tak owocna przez wieki i ciągle aktualna, bo jest prawdą. Ideolo-gie, które kierują się kłamstwem i przemocą, upadają, przynoszą złe owoce i spustoszenie moralne. Zbyt wiele tego przykładów mamy w historii Europy i świata.

Podstawowym warunkiem wyzwolenia człowieka ku zdobywaniu prawdy i życia prawdą jest zdobycie cnoty męstwa. Oznaką chrześcijańskiego męstwa jest walka o prawdę. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Bo bać się w życiu trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju.

Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko potępienia zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewolenia, nienawiści, przemocy. Ale chrześcijanin musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi odważnie się upominać dla siebie i innych. „Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym może być tylko człowiek mężny (Jan Paweł II) .

„Biada społeczeństwu, którego obywatele nie rządzą się męstwem! Przestaje być wtedy obywatelami, stają, się zwykłymi niewolnikami. (…) Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największa krzywdę sobie, swej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu i Kościołowi, chociaż byłby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chluby i względów ubocznych…”. Ale i „Biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszenia i niewolniczego lęku! (…) Jeżeli władza rządzi za-straszonymi obywatelami, obniża swój autorytet, zuboża życie narodowe, kulturalne i wartość życia zawodowego…” (kardynał Stefan Wyszyński).

Troska więc o męstwo powinna leżeć w interesie zarówno władzy, jak i obywateli.

W dużej mierze sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło, a nawet głosujemy na mechanizm jego działania. Jeśli z wygodnictwa czy lęku poprzemy mechanizm działania zła, nie mamy wtedy prawa tego zła piętnować, bo my sami stajemy się jego twórcami i pomagamy je zalegalizować.

Egzamin z męstwa zdali robotnicy w sierpniu 1980 roku, a wielu z nich zdaje go nadal.

Niech na koniec będzie nam ostrzeżeniem świadomość, że naród ginie, gdy brak mu męstwa, gdy oszukuje siebie, mówiąc, że jest dobrze, gdy jest źle, gdy zadowala się tylko półprawda-mi.

Niech na co dzień towarzyszy nam świadomość, że żądając prawdy od innych, sami musimy żyć prawdą. Żądając sprawiedliwości, sami musimy być sprawiedliwi w stosunku do najbliższych. Żądając odwagi i męstwa musimy być na co dzień mężni i odważni.

Amen.

Piątek XI Tydzień Okresu Zwykłego

Piątek, 18 VI 2010 r.

I CZYTANIE 2 Krl 11, 1-4. 9-18. 20
Jojada zawarł przymierze między Panem a królem i ludem, by byli ludem Pana, oraz między królem a ludem.
EWANGELIA Mt 6, 19-23
Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność.

Jeśli wybijemy społeczeństwu oczy wiary, to Naród pogrąży się w ciemności.

Cywilizowane społeczeństwo chrześcijańskie poznaje się po stosunku do dzieci. Jeśli uznamy w dziecku człowieka, zgodnie z prawem naturalnym, i to człowieka od jego poczęcia, to jesteśmy wierni zaleceniom Dekalogu. Pytanie, jakie pojawia się dalej brzmi: jak mamy tego człowieka ukształtować? Kto ma tego dokonać. Liberalni poprawiacze życia uważają, że należy dać dziecko w ręce ludziom, którzy wiedzą, jak wychować człowieka, a odebrać tym, którzy tej wiedzy (z różnych przyczyn) nie posiedli. W Polsce, jednym podpisem człowieka uważającego się za katolika a zastępującego tragicznie zmarłego prezydenta, stwierdzono, że Państwo może i powinno stać ponad rodziną. Od teraz można polska rodzinę inwigilować (często na podstawie plotek), oraz ingerować w wewnętrzne sprawy rodziny. Zabieg jest iście szatański, gdyż 80 proc. przypadków maltretowania dzieci związane są z rodziną dysfunkcyjną, lub niepełna. Jednak zarówno medialny, jak i prawny atak zawarty w ustawie, tego rozróżnienia nie wprowadza. Dlatego można śmiało uznać tę ustawę za atak na tradycyjny model rodziny i wychowania. Naszemu Państwu coraz bardziej zależy na odebraniu dzieci rodzicom, czy to metodami medialnymi (by odciąć od własnych korzeni religijno-patriotycznych), czy to prawnymi.

Wspomnienie bł. Bogumiła, biskupa

Czwartek, 10 VI 2010 r.

I CZYTANIE 1 Kor 12, 31 – 13, 13
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący…
EWANGELIA Mt 16, 24-27
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

Zaprzeć się samego siebie, aby kochać. Paradoks, w zestawieniu z tym co widzimy i słyszymy na ulicach i w telewizorze. Tam, to raczej trzeba udoskonalić siebie, aby być szczęśliwym. Gdzieś przy okazji może spotka się miłość, która również zajęta jest udoskonalaniem samej siebie. Rzadko kiedy i dla kogo miłość jest wartością tak wielką, aby ktoś zechciał poświęcić dla niej wszystko. Miesza się ona nam z pożądliwością, pragnieniem władzy, czy nawet – w sferze publicznej – jakąś przedziwną polityką pseudo przebaczania aferzystom i złodziejom.

Zaprzeć się samego siebie, aby kochać. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy sami dla siebie stanowimy wartość, gdy wiemy, że jesteśmy kochani przez Boga, naszego Ojca. Inaczej może okazać się, że owo „zapieranie” będzie niewolnictwem, czynionym wobec większego lub mniejszego przymusu lub groźby zewnętrznej czy wewnętrznej.

Bł. Bogumił, który dokończył swego żywota zrezygnowawszy z arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, aby w ciszy pustelni kontemplować Boga zrealizował wezwanie Mistrza z Nazaretu. Pozostawił zaszczyty. Odnalazł miłość.

Środa X Tygodnia Zwykłego

Środa, 9 VI 2010 r.

I CZYTANIE 1 Krl 18, 20-39
Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł: „Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Pan jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!” Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa.
EWANGELIA Mt 5, 17-19
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.

Eliasz uczy wypełniać Boże przykazania. W pewien sposób stawia lud Izraela pod murem. Zmusza do decyzji. Nie pozwala na życie według starej zasady: „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Czyni to na górze Karmel, miejscu, które zwykle kojarzy nam się raczej ze spokojna modlitwą i kontemplacją. Tym razem jednak prorok radykalnie wskazuje drogę do przykazań, czyli do Boga. Wiedzie ona poprzez wolną decyzję człowieka, będącą zerwaniem ze wszelkimi odmianami kłamstwa i obłudy.

Woła do nas Eliasz – Przestańcie być chwiejni! Jeśli znacie prawdę o sobie i swoim życiu, to idźcie za nią! Jeśli Pan jest prawdziwy, to Mu służcie! Nie możecie jednocześnie zgadzać się z Bożym słowem i przeczyć mu czynami, uznawać swój grzech i popełniać go świadomie, widzieć własne błędne decyzje i ponawiać je nieskończona liczbę razy. W swoim domu, w swojej rodzinie, małżeństwie, rodzicielstwie, przyjaźniach.

Woła do nas Eliasz –  Wraz ze mną obrońcie dziś Boga w was samych. On Siebie bronić nie potrzebuje. Wy zaś potrzebujecie, aby w was zostało obronione owo Westerplatte wiary, prawdy i miłości. Każda uległość wobec kłamstwa degeneruje człowieka. Każda uległość wobec grzechu, każde przyzwolenie na życie w grzechu osłabia moc waszej duszy. Każda uległość wobec ludzi rozmiękczających siłę Ewangelii odbija się szerokim echem po sercach innych ludzi. Nie dziwmy się , że nasze dzieci nie będą żyły wiara praojców, gdy w zakróluje moda na rozmiękczanie tej wiary. „Kto zniósłby jedno z tych przykazań…” – mówi Chrystus, potwierdzając Eliaszowe wołanie.

Wypełniajmy więc Boże przykazania. Uczmy je wypełniać własną stałością i walką w obronie Boga w nas.

Wspomnienie obowiązkowe św. Jadwigi Królowej

Wtorek, 8 VI 2010 r.

I CZYTANIE 1 Krl 17, 7-16
Poszła kobieta i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.
EWANGELIA Mt 5, 13-16
Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata.

To może banalnie brzmi, ale jest równie proste. „Poszła kobieta i zrobiła, jak Eliasz powiedział.” A zażądał od niej wiele, tak po ludzku, bo zaryzykowania głodem ze względu na niego samego. To on, prorok Pański, miał być wartością wyższą, aniżeli śmierć głodowa jej i jej dziecka. Zaryzykowała. Uwierzyła prorokowi i doświadczyła cudu obfitości. Taka jest wartość proroka i ucznia Bożego.

Podobnie prosto i podobnie skutecznie uczyniła święta Jadwiga, Król Polski. Odrzucając romantyczną przyszłość z Wilhelmem Habsburgiem i wybierając starszego o 40 lat od siebie Litwina ryzykowała po ludzku wiele. Uwierzyła jednak dobru Królestwa, które jej dano we władanie. Uwierzyła modlitwie i Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Temu, który mówił do niej z wysokości Wawelskiego Krucyfiksu.

Przekroczyć własne ograniczenia ze względu na wyższe od własnego dobro. Oto zadanie dla chrześcijan. Wtedy staje się człowiek jasnym światłem dla świata i sola dla ziemi.

A jednak jest w nas opór wobec takiego heroizmu. Zapatrzeni jesteśmy jedynie w doraźne, własne, subiektywnie oceniane korzyści. Trudno nam ujrzeć prawdziwe dobro drugiego człowieka. Często wezwanie do szukania owego dobra brzmi abstrakcyjnie w małżeństwie (gdzie toczy się nieustanna walka o swoje), nawet w rodzicielstwie (gdy ojciec i matka, nie mając czasu dla dzieci dbają jedynie o pieniądze i swoiście pojmowany odpoczynek – i jeszcze o święty spokój) czy w polityce (liczy się często władza i kasa). Jeśli zagubimy umiejętność samoograniczenia się w imię wyższych racji, jeśli zagubi tę umiejętność polska matka i polski ojciec, to prawdziwie zostaniemy – jako Naród – wyrzuceni i podeptani przez rechoczącego szatana.

« Older posts

© 2024 Światło życia

Theme by Anders NorenUp ↑