Niedziela, 29 VIII 2010 r.
I CZYTANIE Syr 3, 17-18. 20. 28-29 Synu, z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana i przez pokornych bywa chwalony. Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie. II CZYTANIE Hbr 12, 18-19. 22-24a Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu, Jezusa. EWANGELIA Łk 14, 1. 7-14 Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Syracydes namawia nas do łagodności, abyśmy posiedli miłość ludzi prawych. Istnieje jednak granica owej łagodności, a zakreślił ją sam Chrystus. Był łagodny gdy chodziło o jawnogrzesznicę, lecz gromił faryzeuszy a stoły bankierów czyniących ze świątyni bazar – powywracał. Nie jest więc kwestą, czy ktoś jest czy też nie jest łagodny, lecz czy umie być pokorny. Bowiem problemem naszego życia nie jest popędliwość (mimo, że często zwracamy uwagę bardziej na nasz temperament, zwłaszcza, jeśli obdarzył nas Pan usposobieniem cholerycznym) a pycha. Nie dopuszczając do naszych umysłów innego zdania niż własne, oraz absolutyzując wszelkie swoje poruszenia umysłu i serca, zamyka ona człowieka w zaklętym kręgu egotyzmu. W ten sposób umożliwia działanie szatana w naszej duszy i nie pozwala na przyjęcie jakiejkolwiek formy obiektywizacji własnego postępowania. Przez to doprowadza do zafałszowania rzeczywistości. Pyszałek żyje w świecie fikcji, gdyż widzi w sobie tę wielkość, której nie posiada. Łaską wówczas jest gdy mamy przy sobie kogoś, kto przekłuje ów nadęty balon naszych mniemań wołając: „Król jest nagi”.
Pycha wiąże się także z pewna krótkowzrocznością myślenia o sobie, Bogu i świecie, który nas otacza. Nie dostrzegając innych punktów widzenia niż swój własny człowiek widzi samego siebie jedynie poprzez pryzmat albo własnych słabości i grzechów, albo jako wypadkową swych zdolności niedocenianych oczywiście przez otoczenie. Spojrzenie na Boga ogranicza się jedynie do budowania osądów w oparciu o własne wyobrażenia. Tworzy się wówczas Boga „na swój obraz i podobieństwo”. Drugi człowiek także pozostaje uwięziony w klatce ciasnych przekonań, emocji, skojarzeń oraz przeróżnych „chęci” i „niechęci”.
Pycha czai się dookoła nas, jako „królowa i matka wszystkich wad”, jak nazwał ją św. Grzegorz Wielki. Niekiedy, ulegającym jej zamyka drogę do wielkich łask przygotowanych przez Boga, gdyż atakuje każdego – nie chroni przed nią ani sutanna, purpura czy zakon. Św. siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku: „Dziś powiedział mi Pan: Wiele razy chciałem wywyższyć Zgromadzenie to, lecz nie mogę dla pychy jego. Córko moja, wiedz o tym, że duszom pysznym nie udzielam swych łask, a nawet udzielone odbieram”. Z pychy rodzi się też nienawiść do Boga, będąca dalekim echem kuszenia z Ogrodu Eden, oraz zazdrość, rozsiewająca roszczenia: „mi się należy”.
Bóg jednak przychodzi nam z pomocą ukazując pełna chwały godność dziecka bożego, jako swoiste antidotum nad pyszne dowartościowywanie się sztucznymi sposobami. Nasza wartość płynie z Jego samo uniżającej się miłości. On jest Barankiem pokornym, wydanym na zabicie, a jednak żyjącym. Przystępujemy więc „do niezliczonej liczby aniołów”, oczyszczeni przez wyznanie naszej pychy i odepchnięcie jej, niejako poniżenie, albo (jeszcze lepiej) uniżający się w prawdzie o naszej kondycji, aby – stać się na wieki dziedzicem łaski Pana. Jak pisał Mickiewicz w Dziadach: „Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? –Prochem i niczem; Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał, Ja, proch, będę z Panem gadał”