Poniedziałek, 27 IX 2010 r.

I CZYTANIE Hi 1, 6-22
Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Pan dał i Pan zabrał. Niech będzie imię Pana błogosławione”. W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości.
EWANGELIA Łk 9, 46-50
Uczniom Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy. Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: „Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki”.

Co jakiś czas zadajesz sobie pytanie o cierpienie, o jego sens. Doświadczając rozmaitych ograniczeń widzisz zawodność swych, ludzkich planów. Dotykasz pewnej niemocy wobec przyszłości, bólu, śmierci. Co Bóg na to? Milczy?

Najpełniejszą odpowiedzią Ojca na te pytania, którymi niebo jest szturmowane od tysiącleci, jest Chrystus. W ziemskim życiu, męce i śmierci Bożego Syna jest zawarte wszystko. Nie jest to odpowiedź podana na tacy, taka ugłaskana i bezproblemowa. Nie. Trzeba się wsłuchać w szept płynący z Krzyża. Trzeba się wpatrzyć w przebite dłonie i stopy. Trzeba poczuć zapach krwawego potu w Ogrójcu. Trzeba wreszcie oderwać się od swego cierpienia, a może nawet zejść z Nim na samo dno Hiobowej męki, aby pojąć sercem to niezwykłe uniżenie Przedwiecznego.

„To dziecko”, o którym mówi dziś Chrystus, to ścieżka, którą możesz przejść, jeśli zechcesz choć trochę Go naśladować. Jest top dróżka samo ogołocenia, zgody na wolę Ojca, zaufania Jego dłoniom, miłości do Niego i drugiego człowieka.

Trudne.

Ale On nie zmusza. To jest zaproszenie, pod którym widnieje podpis Krwią uczyniony.