Czwartek, 20 I 2011 r.

I CZYTANIE Hbr 7, 25 – 8, 6
Jezus może zbawiać na wieki tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie. Prawo bowiem ustanawiało arcykapłanami ludzi obciążonych słabością, słowo zaś przysięgi, złożonej po nadaniu Prawa, ustanawia Syna doskonałego na wieki.
Sedno zaś wywodów stanowi prawda: takiego mamy arcykapłana, który zasiadł po prawicy tronu Majestatu w niebiosach jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku zbudowanego przez Pana, a nie przez człowieka. Każdy bowiem arcykapłan ustanawiany jest do składania darów i ofiar, przeto potrzeba, aby Ten także miał coś, co by ofiarował. Gdyby więc był na ziemi, to nie byłby kapłanem, gdyż są tu inni, którzy składają ofiary według postanowień Prawa. Usługują oni obrazowi i cieniowi rzeczywistości niebieskich. Gdy bowiem Mojżesz miał zbudować przybytek, to w ten sposób został pouczony przez Boga: „Patrz zaś, abyś uczynił wszystko według wzoru, jaki ci został ukazany na górze”. Teraz zaś otrzymał w udziale o tyle wznioślejszą służbę, o ile stał się pośrednikiem lepszego przymierza, które oparte zostało na lepszych obietnicach.
EWANGELIA Mk 3, 7-12
Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: „Ty jesteś Syn Boży”. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

Zawsze intryguje mnie odpowiedź na pytanie, czemu ludzie tak naprawdę przychodzą do Jezusa. Oczywiście, świadczy to o nieco podejrzliwym usposobieniu… A może o zmyśle realistycznego patrzenia na świat… Jednak czytając dzisiejszą Ewangelię nieodparcie nasuwa się wątpliwość – czy przypadkiem nie przychodzą chcąc uzyskać jedynie nikłą część tego, co On może im dać. Te tłumy ciągnące do Pana z Galilei, Judei, Jerozolimy, Idumei, Zajordania a nawet okolic Tyru i Sydonu – czego chcą? Są spragnieni widowiska? Nowinek? Ówczesnej odmiany cyrku? Czy, po prostu, zdrowia? Cóż, to ostatnie, to przecież wcale nie najgorsze, w końcu dokąd ma się udać człowiek w potrzebie, jak nie do tego, o którym niesie wieść, że może pomóc. Jak trwoga, to gdzie indziej, jak nie do Boga?

A jednak…

Uzdrowienie, jakiego mogą oczekiwać to niewiele w porównaniu z tym, co On może dać. Traktowanie Boga, jedynie jako pocieszacza w bólach to odkrywanie nikłego odblasku Tego, Kim naprawdę On jest.

Paradoksalnie – jak zwrócił mi uwagę pewien przyjaciel – jedynie piekło i szatani mówią w dzisiejszym tekście Ewangelii prawdę. Tylko demony uznają w Jezusie Syna Bożego i padają przed Nim na twarz. Ludziom się to nie zdarza. Być może dlatego, że są za bardzo zapatrzeni w swój problem, który chcą jak najszybciej rozwiązać. Przy takiej postawie można i całe życie przeżyć ze swoistymi klapkami na oczach… Nawet będąc uzdrowionym.

Sam się łapię, że piszę niejako dla samego siebie, gdyż właśnie tego dnia wybieram się do szpitala na niegroźny zabieg. Ale – zadaję sobie pytanie – o co w tym proszę Jezusa… I kim jest dla mnie w tej sytuacji? Lekarzem o specjalności anestezjologa – byle nie bolało? Czy Panem, który w krzyżu zbawił świat i zaprasza do podążania za Nim. Tak jak zaprosił patrona dzisiejszego dnia, św. Sebastiana, który z odwagą wszedł w krąg męczeństwa.

I jeszcze jedno. Szatani może i wiedzieli kim był ten Rabbi z Nazaretu. Nie znali jednak tego przedziwnego uczucia, które rodzi się w sercu ludzkim dotkniętym dobrocią i miłosierdziem. Dla demonów fakt, iż stoją przed Synem Boga żywego niewiele zmieniał. A dla nas? Dla mnie?

„Jezus może zbawiać na wieki tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.”