Niedziela, 9 I 2011 r.

I CZYTANIE Iz 42, 1-4. 6-7
To mówi Pan: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”.
II CZYTANIE Dz 10, 34-38
Gdy Piotr przybył do Cezarei, do domu Korneliusza, przemówił: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła, dlatego że Bóg był z Nim”.
EWANGELIA Mt 3, 13-17
Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.

Bóg zawsze łamie schematy. Można tysiącami lat oczekiwać na Niego, a i tak zaskoczy. Można być surowym prorokiem jak Jan, a i tak zadziwić się pokorą Mesjasza, stojącego w kolejce kłamców, zdrajców, cudzołożników, aby obmyć się z nimi w wodach Jordanu. No, po prostu nie godzi się, Panie Jezu. To jakoś nie tak miało być. Przynajmniej, żeby (jak w ikonografii) jacyś aniołowie z szatami, choćby trzech. Ale tak na pusto? Głos Boży i Gołębica tez jakoś tak skromnie, tylko Jan słyszy i widzi ten znak. I to ma być przyjście Pana? Eeech…

Jak już sobie urobimy Boga na własne kopyto, to wołami nas nie odciągną od tego zlepku ludzkich oczekiwań.

On jest na szczęście żywy i za bardzo nie przejmuje się tymi pseudo pobożnymi pomysłami swoich wyznawców.

Jan Chrzciciel po krótkim wahaniu uznaje potęgę solidarności Boga z grzesznikami. „Wtedy Mu ustąpił”. Nie tylko fizycznie, nad brzegami rzeki Jordan. Ustąpił Mu całym sobą. Ustąpił ze swych oczekiwań, choć będą jeszcze dawały o sobie znać. Ustąpił Mu miejsca, aby „On wzrastał”.

Nie tak łatwo zrobić miejsce przychodzącemu Bogu. Nie tak łatwo zrezygnować z siebie. Ze swoich, choćby najszczytniejszych pomysłów, czy usprawnień otaczającego nas świata. Nie tak łatwo zejść ze ścieżki obrony siebie samego przed innymi, przed Bogiem, przed każdym, kto jawi się jako agresor. Nie każdy z nas jest tak uczciwy i wyczulony na to, co sprawiedliwe jak Jan – choć nad każdym w pewien sposób otwiera się niebo i na każdego zstępuje Duch. Jeno popatrzeć w tym kierunku nam się nie chce.

Bóg przychodzi, by czynić nam dobro. Przychodzi, w szeregu grzeszników, by nie złamać trzciny pękniętej i nie zagasić tlejącego się knotka. By ogłosić – w sobie tylko znany sposób – sprawiedliwość.

Ustąpmy Mu.