Poniedziałek, 7 III 2011 r.

I CZYTANIE Tb 1, 1a. 2; 2, 1-9 Wlg
Tobiasz z pokolenia Neftalego, za czasów Salmanassara, króla asyryjskiego, został wzięty do niewoli, znajdując się wszakże w niewoli, nie opuścił drogi prawdy. Gdy wypadło święto Pańskie i przygotowano wielką ucztę w domu Tobiasza, rzekł do syna swego: „Idź i sprowadź kilku ludzi z naszego pokolenia, bojących się Boga, aby z nami jedli”.
Syn jego odszedł; a powróciwszy, oświadczył mu, że jeden z synów Izraelowych uduszony leży na ulicy. W tej chwili Tobiasz powstał od stołu i pozostawiając posiłek, nic nie spożywszy, przybył do ciała; zabrał je i zaniósł w tajemnicy do swego domu, aby po zachodzie słońca ostrożnie je pochować. Gdy ukrył ciało, spożywał posiłek z płaczem i ze drżeniem, wspominając na owo słowo, które wyrzekł Pan przez usta proroka Amosa: „Wasze dni święte zmienią się w płacz i żałobę”. Gdy słońce zaszło, odszedł i pogrzebał ciało. Wszyscy sąsiedzi ganili go, mówiąc: „Już dla tej sprawy wydano rozkaz zabicia cię i ledwo śmierci uniknąłeś, i znowu grzebiesz umarłych?” Tobiasz jednak, bardziej bojąc się Boga aniżeli króla, podnosił ciała tych, którzy byli zabici, ukrywał je w swoim domu. i grzebał podczas nocy.
EWANGELIA Mk 12, 1-12
Jezus zaczął mówić w przypowieściach do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych: „Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. W odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy. Ci chwycili go, obili i odesłali z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, tego również zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali. Miał jeszcze jednego, ukochanego syna. Posłał go jako ostatniego do nich, bo sobie mówił: «Uszanują mojego syna». Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: «To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo jego będzie nasze». I chwyciwszy go zabili i wyrzucili z winnicy. Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym. Nie czytaliście tych słów w Piśmie: «Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych»?” I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim powiedział tę przypowieść. Zostawili więc Go i odeszli.

Dwie kobiety, które – dzięki swej odwadze – mogłyby być śmiało patronkami dzisiejszych feministek, gdyby tylko te ostatnie naprawdę walczyły o godność kobiet.

Perpetua i Felicyta.

Dla wielu, to jedynie dwa imiona, wymieniane w najstarsze modlitwie Eucharystycznej Kościoła – Kanonie Rzymskim, nie wiadomo do kogo należące. A szkoda. Bo za tymi dziwnie brzmiącymi imionami stoi życie, emocje, miłość, wiara, aż wreszcie okrutna śmierć.

Żyły w II wieku. Perpetua była córką patrycjusza, można panią, która w tajemnicy przed ojcem przyjęła wiarę chrześcijańską i zaczęła do niej przekonywać swych bliskich – brata Saturusa i niewolników – Felicytę, Rewokatusa, Sekundulusa i Saturninusa. Podczas prześladowania, razem z Felicytą (również młodą mężatką, jak i Perpetua) zostały pojmane i sprowadzone do Kartaginy. W więzieniu Felicyta rodzi przedwcześnie dziewczynkę, zaadoptowaną przez któregoś z przebywających na wolności chrześcijan. Perpetua z kolei ma jedynie możliwość karmić swego małego synka. nie może on jednak być z nią w więzieniu, więc codziennie jest przynoszony do matki.

Zachowały się autentyczne dokumenty, opisujące powyższe wydarzenia – pamiętnik pisany w więzieniu przez św. Perpetuę oraz relacja naocznego świadka. Mimo próśb ojca, który odwiedzał Perpetuę w więzieniu, kobieta nie wyrzekła się swojej wiary.

Po krótkim procesie wszystkich więźniów skazano na rozszarpanie przez zwierzęta. Tuż przed męczeństwem Perpetua i Felicyta otrzymały chrzest, bowiem w czasie aresztowania były jeszcze katechumenkami. Wyczerpani walką z bestiami męczennicy wymienili między sobą pocałunek pokoju. Na arenę wypuszczono dzikie zwierzęta, które nie okazały się zbyt drapieżne, a jedynie dotkliwie poraniły kobiety – dobito je więc mieczami. Był 7 marca 202 lub 203 roku.

Obawiam się, że przychodzą czasy, gdy znowu, aby być matką, chrześcijanką, kobietą wierną zasadom – trzeba będzie przygotować się na męczeństwo… Mamy jednak przewodników w niebie, będących, niczym Chrystus, kamieniami odrzuconymi przez budowniczych nowego, wspanialszego świata.

Kamienie węgielne – Felicyta i Perpetua…