Czwartek, 3 III 2011 r.
I CZYTANIE Syr 42, 15-25 Wspominać będę dzieła Pana i opowiadać będę to, co widziałem. Na słowa Pana powstały dzieła Jego. Jak słońce świecąc patrzy na wszystkie rzeczy, tak chwała Pana napełnia Jego dzieło. Nie jest dane świętym Pana, by mogli opowiedzieć wszystkie godne podziwu dzieła Jego, które Pan Wszechmocny utwierdził, aby wszystko mocno stanęło ku Jego chwale. On zbadał przepaści i serca ludzkie i wszystkie ich knowania poznał, albowiem Najwyższy posiada całą wiedzę i przewiduje najdalszą przyszłość. Ogłasza to, co minęło, i to, co będzie, i odsłania ślady ukrytych rzeczy. Żadna myśl nie ujdzie Jego uwagi i nie ukryje się przed Nim ani jedno słowo. On ustawił w pięknym porządku wielkie dzieła swej mądrości, ponieważ istnieje przed wiekami i na wieki, a nic Mu nie będzie dodane ani odjęte i nie potrzebuje żadnego doradcy. Jakże godne ukochania są wszystkie Jego dzieła, i zaledwie iskierką są te, które poznajemy. Wszystko to żyje i trwa na wieki i w każdej potrzebie wszystko jest Mu posłuszne: Wszystko idzie parami, jedno naprzeciw drugiemu i nie mają żadnego braku; przez jedno umocnił dobro drugiego, a któż się nasyci, patrząc na Jego chwałę? EWANGELIA Mk 10, 46-52 Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go”. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym Ci uczynił?” Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.Nie widzę. Nie mogę łatwo podejść. Odpychają mnie. Wszystko i wszyscy są przeciwko. Cóż mogę – jeno wołać, krzyczeć. Bo On przechodzi, jest tuż. Poza nim nie mam nic. On jest jedyną nadzieją w moim beznadziejnym życiu. Nie chcę już żebrać. Nie chcę ochłapów, nie chcę resztek, nie chcę być ożywionym wyrzutem sumienia dla przechodzących drogą. Mam prawo żyć, mam prawo widzieć, mam prawo przejrzeć.
Chcę przejrzeć!
Nie chcę się zadowalać półprawdami, litością, która zastępuje prawdziwą miłość. Chcę pełni! Chcę, może po raz pierwszy w moim żebraczym życiu, o coś zawalczyć!
On mnie woła, a ci, którzy dotąd byli mi zawadą nagle mnie do Niego prowadzą.
Odrzucam ten łach, który zawsze wydawał mi sie piękny – bo jedyny, bo skrywa moje poranione życie, bo chowałem pod nim moje słabości i grzeszki, mój wstyd sinego ciała. Teraz już go nie potrzebuję, bo On woła. Ktoś szepce, że ryzykuję – tak, ale z Nim!
– Rabbuni, abym przejrzał!