Blog ks. Jacka Gomulskiego

Miesiąc: czerwiec 2011 (Page 2 of 4)

Święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła

Poniedziałek, 13 VI 2011 r.

I CZYTANIE Dz 1, 12-14
Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam, weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i Jego braćmi.
EWANGELIA J 19, 25-27
Słowa Ewangelii według św. Jana. Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Dlaczego, mimo że patrzę na powyższe fragmenty i wczytuję się w nie z całą mocą, wydaja mi się one odległe o lata świetlne ode mnie i mojego życia.  Cóż z tego, że wtedy, dwa tysiące lat temu, Matka Jezusa weszła wraz z uczniami Swego Syna, który właśnie wstąpił na prawicę Boga, do sali na górze? Cóż dla mnie z tego? Ja intelektualnie wiem, że Ona jest moja Matką, wiem, że jest Matką Kościoła, wiem, że czuwała przez pięćdziesiąt dni w Wieczerniku z Apostołami. Wiem. Ale co z tego wynika dla mnie?

Jan Dobraczyński, w przepięknej książce „Listy Nikodema” tak wyobrażał sobie chwile spędzone na tej wielkiej modlitwie w Sali na górze:

Zjedliśmy wieczerzę i znowu powróciliśmy do modlitw. To Ona nas wezwała. Żądała od nas dziś więcej niż któregokolwiek innego dnia. Sen czepiał się powiek, lecz przemagaliśmy go ze wszystkich sił. Chórem odmawialiśmy psalmy. Raz po raz powracaliśmy do modlitwy, której On nas nauczył. Powtarzaliśmy „Przyjdź Królestwo Twoje…” To Królestwo powinno było chyba nadejść razem z Pocieszycielem. Noc przelatywała nad głową równie ciężka jak wtedy noc Paschy. Znowu była to noc zmagań. „Mocujemy się – myślałem – jak Jakub z Aniołem i jak On, gdy samotny mocował się ze swym Ojcem. Tylko że byliśmy jedynie ludźmi… Nawet Ona, Matka Bożego Syna, była człowiekiem.” Trwaliśmy sami… Czy jednak naprawdę byliśmy sami? Było nas w izbie kilkunastu ludzi modlących się w zapamiętaniu, lecz nasza nędzna, chwilami przechodząca w senne mruczenie modlitwa zdawała się narastać tysiącem głosów, jakby się jeszcze ktoś koło nas modlił. Mimo to nigdy w ciągu tych dni nie  modliliśmy się tak źle. Odmawialiśmy psalmy ostatkiem sił i uwagi. Co chwila któryś z nas zaczynał drzemać. Chybotał się, prawie padał. Kolana paliły. Każda kruszyna pyłu wżerała się w nie na kształt ostrego szpikulca. Ta noc wydawała się nie mieć końca. „Czyż do rana – buntowałem się – będziemy się tak modlili?” Niecierpliwie, prawie gniewnie podnosiłem na Nią oczy. Ale Ona wciąż po jednym psalmie podsuwała drugi. Widząc nasze pobladłe z wysiłku twarze zachęcała uśmiechem: „Jeszcze, dzieci, jeszcze trochę… Wytrwajcie!”

Powracaliśmy do naszego mamrotania, rzucaliśmy się w modlitwę niby w rzekę, której brzeg jest daleki. Po takim wysiłku nie pozostaje już w człowieku nic, jakby wydarł z siebie wszystko, wylał całą krew. Blask lamp zszarzał. Znikał przyduszony gaśnikiem dnia. Czerń przestawała być czernią. Aż w końcu pierwszy promień słońca padł na mur. Był słaby, łagodny i różowy, ale z każdą chwilą potężniał jak roślina, która uczepiła się wilgotnego płata ziemi. Rósł w moc, w jasność, w złocistość. Modliliśmy się ciągle. ściana przed nami zdawała się płonąć. Żarzyła się i biła w oczy falą blasku. Powieki piekły. Byłem u krańca sił. Opuściłem rękę i wsparłem się o ziemię czubkami palców. Kolana wydawały mi się raną; jakby nogi były ucięte i trzeba było stać na krwawych kikutach.

Nagle Maryja wyprostowała się, podniosła głowę, rozwarła ramiona. Była w tej chwili jak arcykapłan, gdy składa ofiarę i czeka na ogień, który spadnie z góry, by dar pochłonąć. Coś mówiła cicho. Przerwaliśmy modlitwę. Jak urzeczeni patrzyliśmy na Nią. I wtedy…

Coś runęło między nas.

A przecież teraz jest ze mną podobnie. Mam dość czuwania, trudno mi uwierzyć w siłę tych „Jakubowych zmagań”. Nie umiem oddalić do końca strachu, jaki przypełza do serca i głowy. Przejmuje mnie doświadczenie samotności. Czyż nie potrzeba by było, aby Ona mnie wezwała? Czyż nie trzeba aby to Ona narzuciła mi swoje pragnienie? A może raczej wydobyła ze mnie moje własne „chcenie”, zepchnięte gdzieś do piwnicy duszy i przygwożdżone lękiem? Czyż nie trzeba, by to właśnie Ona, Matka Kościoła i Matka Chrystusa, zawezwała cały Kościół do modlitwy? Ten Kościół zapatrzony w nicość, zamknięty niewiarą, oderwany od swej historii, wykorzeniony z ziemi dającej życie – i dlatego tak boleśnie nieskuteczny? Czy nie trzeba Jej mocnego, choć pokornego głosu w naszym polskim Kościele?

Znowu czekaliśmy pełni napięcia – nie wiedząc, na co czekamy. Ona podjęła tym samym cichym, brzmiącym jak daleki śpiew głosem: – Urodziłam Nadzieję, urodzę znowu Miłosierdzie… Podtrzymam rękę, która nad wami zawiśnie… Wszystkiego możecie się ode mnie spodziewać… O wszystko możecie prosić… Jestem schodami, które praojciec Jakub ujrzał we śnie, z aniołami spływającymi w dół i wzlatującymi w górę…

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Niedziela, 12 VI 2011 r.

I CZYTANIE Dz 2, 1-11
Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.
Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Pełni zdumienia i podziwu mówili: „Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.
II CZYTANIE 1 Kor 12, 3b-7. 12-13
Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”. Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra. Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
EWANGELIA J 20, 19-23
Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Zawsze Pięćdziesiątnica kojarzyła mi się z euforią, szumem wichru, jakimś przeżyciem niezwykłym i mocnym, po którym Apostołowie dostali takiego „powera”, że nic nie było ich w stanie zatrzymać. Jak się rozpędzili u drzwi Wieczernika, tak zatrzymali się dopiero przy katowskim pieńku, lub na arenie cyrku pośród lwów. Czas pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami to im zleciał jak z bicza strzelił (tego co nim obrywali co i rusz śpiewając w trakcie pieśni dziękczynne) na uzdrawianiu, wypędzaniu złych duchów, proroctwach i – na deser niejako – wskrzeszaniu umarłych. Czyli cud, miód i wieczne „Alleluja”!

Ja wiem, ze wiara musi być radosna. Ja wiem, że Pan Jezus obiecał swoim uczniom cudowne znaki. Ja wiem, że wielu takie czyniło. Ale wiem też, że życie nie polega na jednym wielkim haju duchowym. Jest w nim pospołu i ból, i smutek i cierpienie jednako przemieszane z uśmiechem i szczęściem. I w tym przemieszaniu, w tym pokoju, jaki wówczas panuje w sercu człowieczym, w tym ładzie wynikającym z jasności celu i towarzyszącej mu opieki Pana – w tym jest obecna moc Ducha Pocieszyciela.

Pokrzepiająca jest w ludzkiej nędzy świadomość, że w dniu zmartwychwstania Pan wszedł do serc uczniowskich mimo drzwi zamkniętych. Przyszedł do nich ze słowem pokoju, z darem pokrzepienia. Przebaczył serdecznie grzech rozproszenia i wzmocnił umysły zmącone mrokiem niewiary. Obecność Zmartwychwstałego wypełniła tęsknoty najbardziej szalonych głów – oto ziściło się niemożliwe. Dotąd nie wierzyli gdy Magdalena, albo Jan coś opowiadali o pustym grobie. Nie wierzyli, bo była to wieść zbyt wielka i piękna, aby mogła być prawdziwa. Rozumiem tę ich niewiarę, przecież to takie nasze, swojskie, ludzkie. Przecież są rzeczy zbyt wspaniałe, aby mogły nas spotkać, a mimo to tęsknimy do nich jak głupi, wyrzucając sobie potem naiwność umysłów i serc. Tak też było z nimi. I ten wstyd, że uciekli. I ten żal, że to nie tak jak myśleli. I ta wielkość, która wdarła się do zamkniętej komnaty i stoi przed nimi tak jasna i oczywista. I ta Jego miłość, która dopiero wtedy dotarła do świadomości, a może i uczuć stłumionych bólem.

A w tym było tchnienie Ducha świętego.

I zaufanie, jakie On w nich położył. Nieprawdopodobne zaufanie.

A potem powtórzyło się to wszystko pięćdziesiąt dni później. Tylko nie było już Jego fizycznej obecności. W zamian otrzymali co innego – doświadczenie jedności, tego że są razem w Jego Imię. Dzieje skwapliwie zanotowały „znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu”. Ta wspólnota serc i pragnień stałą się nowym Wieczernikiem w którym zasiadł Pan. Była Matka, był Piotr, i był ten sam Duch. I było potężne zaufanie wielu, silna wiara że wszystko co On da będzie dobre (choć może trudne), że są w Jego ręku, że On obiecał Ducha, że nie zawiedzie i nie pozostawi ich nigdy.

Jak bardzo chciałbym takiego doświadczenia. I tego z dnia zmartwychwstania i tego z Zielonych Światek…

Jak bardzo chciałbym tego pokoju i przebaczenia i zapewnienia że jest i ufa…

Jak bardzo…

Wspomnienie św. Barnaby, Apostoła

Sobota, 11 VI 2011 r.

I CZYTANIE Dz 11, 21b-26; 13, 1-3
W Antiochii wielka liczba ludzi uwierzyła i nawróciła się do Pana. Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działania łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką rzeszę dla Pana. Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy go znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami. W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł. Gdy odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: „Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem”. Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich.
EWANGELIA Mt 10, 7-13
Jezus powiedział do swoich Apostołów: „Idźcie i głoście: Bliskie jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.
A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was”.

To jest zupełnie tak, jakby Pan, wobec mojego wewnętrznego oporu mówił wprost – to już czas! Do dzieła! Idź! Głoś! Bliski jest czas panowania niebios!

Jako wzór do naśladowania podaje dziś Kościół św. Barnabę.

Ważne są te jego cechy, jakie przypomina dzisiejsze czytanie z Dziejów – dobroć, otwartość na Ducha Świętego i wiara. Barnaba jest tak po prostu, po ludzku dobry. Widzimy jak daje szansę zaistnienia Pawłowi, jak nie zniechęca się. Wręcz można go sobie wyobrazić jako człowieka ciepłego, o pewnym życzliwym stosunku do innych i świata. Barnaba jest otwarty na poruszenia Ducha – słyszy Jego Głos i jest Mu posłuszny. Daje Mu się prowadzić. Trwa we wspólnocie Kościoła, którą tenże Duch ożywia i prowadzi. (zawsze zdumiewa mnie kontrast między ówczesną procedurą podejmowania decyzji – post, modlitwa, głos Ducha – a dzisiejszą) Barnaba zachował w swym sercu wiarę, czyli chęć zaufania Bogu w każdej sytuacji życiowej. On nie kalkuluje, co mu się opłaca, lecz wchodzi „z głową i nogami” w to, do czego Pan go zaprasza. Nie boi się, nie wycofuje, nie ucieka. W pewien dosłowny sposób realizuje Jezusowe wskazania z Ewangelii – darmo otrzymaliście i darmo dawajcie. Barnaba wyrusza na wyprawę misyjną z Pawłem bo tego chce Bóg – wprost i konkretnie. Pan mówi – powołałem ich do pewnego dzieła, niech je już (to „już”!, jakie jest dzisiaj wymowne) realizują!

Jakie to proste…

I jakie trudne, aby odnieść do siebie i swoich lęków czy wahań przed podjęciem bożych dzieł…

Wspomnienie bł. Bogumiła, biskupa

Piątek, 10 czerwca 2011

I CZYTANIE Dz 25, 13-21
Król Agryppa i Berenike przybyli do Cezarei powitać Festusa. Gdy przebywali tam dłuższy czas, Festus przedstawił królowi sprawę Pawła. Powiedział: „Feliks pozostawił w więzieniu pewnego człowieka. Gdy byłem w Jerozolimie, arcykapłani i starsi żydowscy wnieśli przeciw niemu skargę, żądając dla niego wyroku skazującego. Odpowiedziałem im: «Rzymianie nie mają zwyczaju skazywania kogokolwiek na śmierć, zanim oskarżony nie stanie wobec oskarżycieli i nie będzie miał możności bronienia się przed zarzutami».
A kiedy przybyli tutaj bez żadnej zwłoki, sprawując następnego dnia sądy, kazałem przyprowadzić tego człowieka. Oskarżyciele nie wnieśli przeciwko niemu żadnej skargi o przestępstwa, które podejrzewałem. Mieli z nim tylko spory o ich wierzenia i o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje. Nie znając się na tych rzeczach, zapytałem, czy nie zechciałby udać się do Jerozolimy i tam odpowiadać przed sądem w tych sprawach. Ponieważ Paweł zażądał, aby go zatrzymać do wyroku Cezara, kazałem go strzec, dopóki go nie odeślę do Najdostojniejszego”.
EWANGELIA J 21, 15-19
Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożywał z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś baranki moje”.
I powtórnie powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś owce moje”.
Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”

Kogo mam kochać? Kim jesteś, Panie, abym Cię miłował? Kim jesteś dla mnie?

Czy chodzi tylko o „jakiegoś zmarłego Jezusa”? O kogoś z zamierzchłej przeszłości? Wskrzeszoną prastarą baśń, będącą ucieleśnieniem marzeń ludzkości? Paweł mówił o Nim, że On żyje. Ale Paweł to także historia sprzed dwóch tysięcy lat. Ponadto on mówił do swych sędziów, którzy także od dawna w grobie. Kto mi powie, że On żyje? Kto mi ogłosi Jego moc? Kto mi powie o Jego miłości? Kto mi powie, że doświadcza bliskości Jezusa z Nazaretu? Dzisiaj! Nie – gdzie o tym przeczytam. Nie – w jakim filmie zobaczę. Nie – że kiedyś usłyszę o tym.

Kto mnie wezwie do tej niezwykłej relacji? Kto mi zaświadczy?!

Gdzie są te rzesze Piotrów?!

Pusto.

Święto Rocznicy Poświęcenia Bazyliki Metropolitalnej w Warszawie

Czwartek, 9 VI 2011 r.

I CZYTANIE Dz 22, 30; 23, 6-11
W Jerozolimie trybun rzymski, chcąc się dowiedzieć dokładnie, o co Żydzi oskarżali Pawła, zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać się arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła stawił go przed nimi.
Wiedząc zaś, że jedna część składa się z saduceuszów, a druga z faryzeuszów, wołał Paweł przed Sanhedrynem: „Jestem faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych”.
Gdy to powiedział, powstał spór między faryzeuszami i saduceuszami i doszło do rozdwojenia wśród zebranych. Saduceusze bowiem mówią, że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha, a faryzeusze uznają jedno i drugie. Zrobiła się wielka wrzawa, zerwali się niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali wojowniczo: „Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli naprawdę mówił do niego duch albo anioł?”
Kiedy doszło do wielkiego wzburzenia, trybun obawiając się, żeby nie rozszarpali Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go spośród nich i zaprowadzić do twierdzy. Następnej nocy ukazał mu się Pan i powiedział: „Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w Rzymie świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w Jerozolimie”.
EWANGELIA J 17, 20-26
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.

W zasadzie, to ciekawą metodę obrony sugeruje dzisiaj Pismo – wprowadzić, (a może lepiej wykorzystać) podział pomiędzy oskarżycielami. Paweł zręcznie wpisuje naukę Chrystusa, i siebie samego, w odwieczny spór pomiędzy faryzeuszami a saduceuszami, ukazując siebie jako przynależnego do jednego ze stronnictw i konsekwentnie wierzącego w te prawdy, jakie faryzeusze podawali do wierzenia. Wynikiem jest spór, wrzawa i rozdwojenie w tłumie nieprzyjaciół Pawłowych.

Paradoksalnie, w Ewangelii, Jezus modli się o jedność swoich uczniów. Padają dziś słynne słowa „Aby byli jedno!”. Zjednoczeni naśladowcy Chrystusa mają stać się znakiem obecności Boga w tym świecie.

Jak połączyć Pawła szerzącego podział z Chrystusem wołającym o jedność?

Czyżby kryterium było tu pojęcie prawdy? Ale przecież dzisiaj często prawda wprowadza podział na tych, którzy o nią walczą i tych, co jej szukają i bronią. Gdzie ja jestem?

***

Jedność uczniów musi być zakorzeniona w tej przedziwnej tajemnicy jedności Trójcy. Jest ona możliwa tylko dzięki miłości – przyjętej i przeżytej.

Co zrobić, gdy dotykam tu pustki?

***

Miłość jest pragnieniem prawdziwego dobra dla konkretnej osoby. Musze więc tę osobę poznać.

Czy wierzę, ze On mnie poznał i nie odrzuca?

Tak więc źródło jedności i prawdy tkwi… w przyjęciu Jego miłości. Niby proste. Niby…

« Older posts Newer posts »

© 2025 Światło życia

Theme by Anders NorenUp ↑