Sobota, 2 VII 2011 r.

I CZYTANIE Iz 61, 9-11
Plemię narodu mego będzie znane wśród narodów i między ludami ich potomstwo. Wszyscy, co ich zobaczą, uznają, że oni są szczepem błogosławionym Pana.Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty. Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów.
EWANGELIA Łk 2, 41-51
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany.
A Matka Jego chowała wiernie te wspomnienia w swym sercu.

Serce każdej matki jest podobne do siebie. Pełne czułości, miłości, troski, czy obawy. Choć może czasami nieumiejętnie (jak każdy człowiek) dawkuje wszystkie te elementy, to jednak na pierwszym miejscu całej wytężonej matczynej świadomości jest dziecko – niezależnie, ile ma lat i czym się zajmuje.

Takie jest prawo macierzyństwa.

Taka jest też Maryja w dzisiejszej Ewangelii. Prędka w trosce, lękająca się o Syna, gotowa upomnieć, gdy trzeba, lecz przy tym jakby zagubiona pośród wielkich spraw bożo-ludzkich. I choć Niepokalana, bez skazy i grzechu – to zmieszana, tak zupełnie po człowieczemu, wielkością Tajemnicy, do jakiej Ją zaproszono. Z jednej strony dziecko, które zaginęło, z drugiej Mesjasz, co ponad ojca przedkłada Ojca, a potem posłuszny Syn, poddany we wszystkim i ukryty przed światem na dwadzieścia bez mała lat. Czyż te wszystkie potężne sprawy może pomieścić serce jakiejkolwiek Matki?

Wielkość Niewiasty z Nazaretu polega nie tylko na Jej wybraniu przez Pana i pokornej zgodzie na Jego działanie. Ona po prostu ustąpiła – ze swych przyrodzonych praw matczynych, ukryła w sercu ból i lęk, troskę i niepokój, radość i szczęście. Będąc Matką oddała w pełni Syna Ojcu, nie chcąc dla siebie nic w zamian. I dlatego też stała się nasza Matką! Bo teraz o nas myśli, o nas się lęka, o nas troszczy. I nadal nic nie chce dla siebie – wszystko dla Niego i… dla nas!