Blog ks. Jacka Gomulskiego

Miesiąc: sierpień 2011 (Page 1 of 2)

Czwartek XX tygodnia Okresu Zwykłego

Czwartek, 18 VIII 2011 r.

I CZYTANIE Sdz 11, 29-39a
Duch Pana był nad Jeftem, który przebiegał ziemie Gileadu i Manassesa, przeszedł przez Mispa w Gileadzie, z Mispa w Gileadzie ruszył przeciwko Ammonitom. Jefte złożył też ślub Panu: „Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce, wówczas ten, kto pierwszy wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną”.
Wyruszył więc Jefte przeciw Ammonitom zmuszając ich do walki i Pan wydał ich w ręce jego. Rozgromił ich na przestrzeni od Aroeru aż do okolic Minnit, co stanowi dwanaście miast, i dalej aż do Abel-Keramim. Była to klęska straszna. Ammonici zostali poniżeni przez Izraela.
Gdy potem wracał Jefte do Mispa, do swego domu, oto córka jego wyszła na spotkanie, tańcząc przy dźwiękach bębenków, a było to dziecko jedyne; nie miał bowiem prócz niej ani syna, ani córki. Ujrzawszy ją rozdarł swe szaty, mówiąc: „Ach, córko moja! Wielki ból mi sprawiasz! Tyś też wśród tych, co mnie martwią! Oto bowiem nierozważnie złożyłem wobec Pana ślub, którego nie będę mógł odmienić!”
Odpowiedziała mu: „Ojcze mój! Skoro ślubowałeś Panu, uczyń ze mną zgodnie z tym, co usta twoje wyrzekły, skoro Pan pozwolił ci dokonać pomsty na twoich wrogach, synach Ammona!”
Nadto rzekła do swego ojca: „Pozwól mi uczynić tylko to jedno: puść mnie na dwa miesiące, a ja udam się na góry z towarzyszkami moimi, aby opłakiwać moje dziewictwo”. „Idź!” – rzekł do niej. I pozwolił jej oddalić się na dwa miesiące.
Poszła więc ona i towarzyszki jej i na górach opłakiwała swoje dziewictwo. Minęły dwa miesiące i wróciła do swego ojca, który wypełnił na niej swój ślub.
EWANGELIA Mt 22, 1-14
Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawi ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».
Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.

Jak Pan Bóg chce kogoś pokarać to mu rozum odbiera – powiada mądrość ludowa. I ma rację.

Oto Jefte. wódz i Sędzia Izraela. Ze wszech miar bohaterski człowiek i pełen dobrych chęci. Ale cóż, skoro dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Tak bardzo pragnął wygranej, że potraktował Boga jak jakiegoś Baala, jak demona, jak bóstwo plemienne, które można przekupić. Ponieważ grał Jefte o stawkę najwyższą, to i łapówkę ryzykowną postawił. A gdy człowiek stawia w tak przedziwny zakład sprawy losowe, to i Zły się tam zaplatać może. Trudno przecież domniemywać, że Pan tak żądnym był krwi niewinnych ofiar, tak ostrzył sobie zęby na życie córki Izraelskiego wodza, że taką intrygę, rodem z thrillera ułożył. W głupotę Jeftego wdarło się Zło, przeinaczając dobre skądinąd cechy charakteru tego człowieka. Z prawości wyszło okrucieństwo, z pobożności bałwochwalstwo, a z ofiary – bezduszne morderstwo.

Tylko dlatego, że wydało się Jeftemu, iż Pan jest krwawym satrapą, który za łapówkę uczyni wszystko.

A nam się tak często nie wydaje?

A my nie chcemy poprzekupywać Pana Boga różnymi „ofiarkami”, które nic nie mają wspólnego z Ewangelią?

A my, jako zaproszeni przecież przez Pana na ucztę, czyż nie kombinujemy po swojemu robiąc wszystko, byle tylko nie przyjąć Jego łaski w prostocie i normalności?

Wydaje nam się, że prosta miłość Boga jest zbyt łatwa, że ni możne jej ot tak, zwyczajnie przyjąć, że On tylko udaje życzliwość. Więc, myślimy sobie, trzeba coś zrobić, trzeba się jakoś zasłużyć, trzeba złożyć Mu tak wielki dar, po którym Pan Bóg z lubością poklepie nas po plecach i może wpuści na przedsionki niebiańskich pałaców. A przecież nic nie musimy robić! A przecież uczta czeka!

Wspomnienie św. Jacka, kapłana

Środa, 17 VIII 2011 r.

I CZYTANIE Sdz 9, 6-15
Wszyscy możni miasta Sychem oraz cały gród Millo zgromadzili się i przyszedłszy na równinę, gdzie stała stela w Sychem, ogłosili Abimeleka królem.
Doniesiono o tym Jotamowi, który poszedłszy, stanął na szczycie góry Garizim, a podniósłszy głos, tak do nich wołał: „Posłuchajcie mnie, możni Sychem, a Bóg usłyszy was także. Zebrały się drzewa, aby namaścić króla nad sobą. Rzekły do oliwki: «Króluj nad nami!» Odpowiedziała im oliwka: «Czyż mam się wyrzec mojej oliwy, która służy czci bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa figowego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedziało im drzewo figowe: «Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Następnie rzekły drzewa do krzewu winnego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Krzew winny im odpowiedział: «Czyż mam się wyrzec mojego soku, rozweselającego bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Wówczas rzekły wszystkie drzewa do ostu: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedział oset drzewom: «Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry libańskie»”.
EWANGELIA Mt 20, 1-16a
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.

Nie usłuchali synowie Izraela przestrogi płynącej z mądrej bajki Jotama. Chcieli króla. Ściągnęli tym samym na siebie wojnę, mord, prześladowania i bratobójczą krew. Zapomnieli tez o swym prawowitym władczy – Panu, który wyprowadził zniewolony lud z Egiptu dając mu kraj Kanaan. Dopiero ciężar korony, uciskający nie skronie Abimeleka, lecz życie i mienie synów i córek Narodu Wybranego, nauczył na pewien czas lud, że nie warto „być jak inne narody”. Do czasów Saula Izrael nie miał króla.

Jak łatwo ściągnąć na siebie przekleństwo. Nawet nie dlatego, że Bóg „obraża się” na człowieka. Po prostu łatwo jest, ulegając modom, pożądliwościom, czy lękowi, nie przewidzieć w głupocie własnej skutków swoich decyzji. I gdyby nie było ostrzeżeń. Ale one zawsze gdzieś są. Bóg przecież nie gra z synami ludzkimi w kotka i myszkę, ale stara się, ze wszystkich sił miłości, przeprowadzić ich przez pustynię ku Ziemi Obiecanej.

Tyle, że my chcemy „króla” miast Króla.

My chcemy po swojemu.

A potem stoimy na rynku, czekając aż ktoś nas najmie do pracy. Nieważne kto to będzie – przyjemność, żądza władzy, kłamstwo, czy zdrada. Byle to „coś” nas wzięło, byle wypełniło bezdenną pustkę wypalonych nadziei czy przegranych szans.

Miłosierdzie prawowitego Króla objawia się w tym, że On także staje na rynku, pomiędzy ową hołotą diabelskich gospodarzy i próbuje nas nająć do Siebie. Wiele w ten sposób ryzykuje.

Czasem jednak ułowi kogoś, kto śmiało odrzuci namiastki mocy i stanie się robotnikiem winnicy Pańskiej, choćby i ostatniej godziny – świadomym swej nędzy, ale i pewnym potęgi tego, który go zawołał. Tak ktoś cały poddaje się słowom Gospodarza, wyrywając dla niego coraz to nowe ziemie pod żyzną uprawę, oczyszczając winne grona, cierpliwie obkładając nawozem drzewa i krzewy.

Patron dzisiejszego dnia, św. Jacek Odrowąż, odrzuciwszy spokojny żywot bogatego kanonika, poddał swemu Panu potężny ogród dusz ludzkich. Nie żałował przy tym siebie, swoich sił i możliwości – których zresztą Bóg mu nie poskąpił. Pomorze, Prusy, Ruś, rodzinny Śląsk, Czechy – wielka jest liczba ziem uprawianych przez tego pierwszego polskiego świętego dominikanina.

Gorliwość, pokora, wiara, poddanie się woli i mocy Pana – tego uczy Jacek Odrowąż. Miłosć do Maryi i Najświętszego Sakramentu – to nam dziś zostawia.

I gdy przychodzi chętka, by zrobić mimo przestróg coś „po swojemu” – wspomnijmy na Jacka. Mógł po swojemu, po ludzku nie dotykać spraw św. Dominika. Jednak odważył się na bycie najętym przez większego Pana, aniżeli ten, który daje zaszczyty i święty spokój. Nie zawiódł się.

Święto Przemienienia Pańskiego

Sobota, 6 VIII 2011 r.

PIERWSZE CZYTANIE 2 P 1, 16-19
Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.
EWANGELIA Mt 17, 1-9
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.

Ponoć nowocześnie bibliści wydedukowali na podstawie tekstów ewangelicznych (oświeconych mocą ludzkiego rozumu), że fakt przemienienia na górze Tabor sprowadzał się do kilku zjawisk psychologiczno-biologicznych. Otóż w źrenicach spoglądających w blask słoneczny apostołów wydzieliła się rodopsyna, na skutek której, patrzącym pod słońce apostołom wydało się, że widzą obok Mistrza dwie plamy, które następnie zinterpretowali jako Mojżesza i Eliasza. Natomiast promienie zachodzącego słońca sprawiły, że na ich tle Chrystus wydał się jaśniejący.

Można wszystko zakwestionować. Można całe Pismo, Tradycję Kościoła, moralność, sakramenty i żywoty świętych sprowadzić do psychologii, biologii, socjologii i innych –logii. Można, patrząc uporczywie na rzeczywistość nie ujrzeć rzeczywistości – w jej autentycznym przejawie i bogactwie. Można widzieć w życiu człowieka splot przypadków, a w historii państw i narodów plątaninę zwykłych, przyrodzonych mechanizmów i zależności.

Można. Ale jak to zubaża ludzkie życie, sprawiając, że tak naprawdę nic nie widzimy poza ciemnością – o ile w ciemności można coś widzieć.

Jakby na przekór tym zarzutom, św. Piotr woła dzisiaj – Nie szedłem za mitem, ani zmyśleniem, gdy słyszałem Głos Ojca! To nie jakaś bajka sprawiła, że byłem gotów oddać Zycie. nie sprawiło też to owo cudowne objawienie Przemienionego, ale Słowo, za którym podążałem wiernie. Na Jego Słowo zarzuciłem ongiś sieci na połów, choć mój rozum i doświadczenie podpowiadało mi coś innego. Na Jego Słowo miłości stałem się Pasterzem Jego owiec. Na Jego Słowo oddałem życie, by potwierdzić Ewangelię własną krwią.

Dlatego też mówi do nas dziś z wyżyn Taboru Głos Ojca Niebieskiego – To jest mój Syn. Słuchajcie Go!

Podobnie i Maryja w Kanie Galilejskiej poprosiła sługi – Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie!

Chrystusa trzeba usłyszeć. Trzeba, aby on wyjaśnił nam rzeczywistość, która napełnia coraz większą trwogą. Zdaje się, że zło, jak lawa z gorącego wulkanu, pomału wylewa się na powierzchnię naszej codzienności. To nie jest tak, że głowa państwa ginie bez przyczyny, przez przypadek, czy zwykły błąd. To nie jest tak, że przypadkowo razem z tym, który uosabia majestat Narodu, ginie elita polityczna. Nie jest też przypadkiem, że nie z tego ni z owego wiesza się były wicepremier. Nie przypadkiem też urzędujący premier uważał polską martyrologię za nic nie warty balast. Nie przypadkiem w wieczór 1 sierpnia, gdy mieszkańcy Warszawy przychodzą całymi rodzinami oddać hołd powstańcom na cmentarz powązkowski, akurat zamyka sie bramy, argumentując, że nie ma przecież dzisiaj żadnego święta. TO nie sa złudzenia, mity, czy baśnie. To rzeczywistość.

Zło wylewa się na powierzchnię.

Ktoś musi nam to wytłumaczyć.

„Jego słuchajcie”!

Rocznica poświęcenia rzymskiej bazyliki Najświętszej Maryi Panny

Piątek, 5 VIII 2011 r.

I CZYTANIE Pwt 4, 32-40
Mojżesz powiedział do ludu: „Zapytaj dawnych czasów, które były przed tobą od dnia, gdy Bóg stworzył na ziemi człowieka, czy zaszedł taki wypadek, od jednego krańca niebios do drugiego, jak ten, lub czy słyszano o czymś podobnym? Czy słyszał jakiś naród głos Boży z ognia, jak ty słyszałeś, i pozostał żywym? Czy usiłował Bóg przyjść i wybrać sobie jeden naród spośród innych narodów przez doświadczenia, znaki, cuda i wojny, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, dziełami przerażającymi, jak to wszystko, co tobie uczynił Pan, twój Bóg, w Egipcie na twoich oczach? Widziałeś to wszystko, byś poznał, że Pan jest Bogiem, a poza Nim nie ma innego.
Z niebios pozwolił ci słyszeć swój głos, aby cię pouczyć. Na ziemi dał ci zobaczyć swój ogień ogromny i słyszeć swoje słowa spośród ognia. Ponieważ umiłował twych przodków, wybrał po nich ich potomstwo i wyprowadził cię z Egiptu sam ogromną swoją potęgą. Na twoich oczach wydziedziczył ze względu na ciebie obce narody, większe i silniejsze od ciebie, by cię wprowadzić w posiadanie ich ziem, jak to jest dzisiaj. Poznaj dzisiaj i rozważ w swym sercu, że Pan jest Bogiem, a na niebie wysoko i na ziemi nisko nie ma innego. Strzeż Jego praw i nakazów, które ja dziś polecam tobie pełnić, by dobrze ci się wiodło i twym synom po tobie; byś przedłużył swe dni na ziemi, którą na zawsze daje ci Pan, twój Bóg”.
EWANGELIA Mt 16, 24-28
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?
Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim”.

Św. Hieronim – Boisz się śmierci? Przypomnij sobie o triumfie Tego, który przyjdzie w chwale. Zląkłeś się krzyża? Słuchaj, co mówi Pismo o Posłusze aniołów.

Orygenes – Kto za prawdę walczy aż do śmierci, traci wprawdzie życie, ale ponieważ dla Chrystusa je stracił, zachowa je na wieki. I więcej jeszcze: kto dla Chrystusa niszczy w sobie cielesne pożądliwości, tym samym staje się zdolny do czynów przynoszących zbawienie.

Wspomnienie św. Jana Marii Vianneya, prezbitera

Czwartek, 4 VIII 2011 r.

I CZYTANIE Lb 20, 1-13
W pierwszym miesiącu przybyło całe zgromadzenie Izraelitów na pustynię Sin. Lud zatrzymał się w Kadesz; tam też umarła i tam została pogrzebana Miriam.
Gdy zabrakło zgromadzeniu wody, zeszli się przeciw Mojżeszowi i Aaronowi. I kłócił się lud z Mojżeszem, wołając: „Lepiej by było, żebyśmy zginęli jak bracia nasi przed Panem. Czemuście wyprowadzili zgromadzenie Pana na pustynię, byśmy tu razem z naszym bydłem zginęli? Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma drzew figowych ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia?”
Mojżesz i Aaron odeszli od tłumu i skierowali się ku wejściu do Namiotu Spotkania. Tam padli na twarz, a ukazała się im chwała Pana. I przemówił Pan do Mojżesza: „Weź laskę i zbierz całe zgromadzenie, ty wespół z bratem twoim Aaronem. Następnie przemów w ich obecności do skały, a ona wyda z siebie wodę. Wyprowadź wodę ze skały i daj pić ludowi oraz jego bydłu”.
Stosownie do nakazu ubrał Mojżesz laskę sprzed oblicza Pana. Następnie zwołał Mojżesz wraz z Aaronem zgromadzenie przed skałą i wtedy rzekł do nich: „Słuchajcie, wy buntownicy! Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić dla was wodę?” Następnie podniósł Mojżesz rękę i uderzył dwa razy laską w skał. Wtedy wypłynęła woda tak obficie, że mógł się napić zarówno lud, jak i jego bydło. Rzekł znowu Pan do Mojżesza i Aarona: „Ponieważ Mi nie uwierzyliście i nie objawiliście mojej świętości wobec synów Izraela, dlatego wy nie wprowadzicie tego ludu do kraju, który im dałem”. To są „Wody Meriba, tzn. Wody Sporu”, gdzie spierali się synowie Izraela z Panem i gdzie On objawił wobec nich swoją świętość.
EWANGELIA Mt 16, 13-23
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.
Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”.
Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”.

Jak krucha jest wiara. U każdego.

Z jednej strony to nawet pocieszające, że tacy herosi Biblii jak Mojżesz, czy Apostoł Piotr mieli problemy ze stuprocentowym zaufaniem Bogu. Wódz Narodu Wybranego woli w skałę bić swym kijem kilka razy, zamiast nakazanego jednego uderzenia. Piotr zaś nie jest do końca pewien, czy Pan Jezus wie, co mówi, więc woli Mu otworzyć oczy na rzeczywistość. Obaj na chwile zawierzyli bardziej swojemu sposobowi patrzenia świat i boskie możliwości, aniżeli Słowu Wszechmocnego.

Czy można mieć im to za złe?

W końcu Mojżesz miał nerwy zdarte do cna użeraniem się z niesfornym ludem „o twardym karku” przed którym to ciężarem Pan (w swej przewidującej roztropności) nie ustrzegł swego sługi, a i stawiał go często w sytuacji mało komfortowej, karząc Mojżeszowi bronić narodu przed rozgniewaniem Bożym. Piotr zaś – cóż, z tego, że jest Opoką mógł wysnuć przeróżne wnioski, zwłaszcza, że nie do końca „załapał” co się dzieje. Ba, wszak Chrystus wyraźnie mu powiedział: „nie ciało i krew (czyli nie ludzie) pokazali ci, kim jestem naprawdę, ale Ojciec z nieba”. Skoro tak, to biedny Piotr nie zdążył przeanalizować, ani swego odkrycia, ani statusu, jaki otrzymał, ani tez przerażającej zapowiedzi.

A jednak, Pan – który się nie myli – dotyka swych wybranych przedziwnymi konsekwencjami owej niewiary. Piotr otrzymuje mało zaszczytny epitet, Mojżesz ciężką do strawienia obietnicę, że nie wejdzie do Kanaanu.

Gdzie tkwi błąd obydwu patriarchów?

Mojżesz mógł bardziej zawierzyć gestom, znakom czy swoistym magiom aniżeli Głosowi. Byłoby to zgodne z wychowaniem, jakie odebrał w Egipcie i praktykami, których zapewne uczył się od kapłanów tego starożytnego kraju. Zresztą, te właśnie Mojżeszowe umiejętności Bóg wykorzystał podczas wielkiego Wyjścia.

Dziś także mamy skłonność do oderwania wiary od pewnych pobożnych praktyk…

Piotr Apostoł przez całe życie bardziej ufał temu co wynika z „ciała i krwi”, aniżeli ryzyku związanemu z wiary. Było tak już od pierwszego spotkania z Jezusem, kiedy to wszystko wołało w nim, że lepiej zaufać swej rybackiej wiedzy (po całej nocy pracy, nad ranem, łowienie ryb nie ma najmniejszego sensu) aniżeli zdaniu jakiegoś Cieśli. Wybrał jednak Słowo Jezusa – nie bez wewnętrznej walki – i ten wybór będzie się powtarzał w przeróżnych konfiguracjach do końca dni Piotrowych.

A dzisiejszy patron dnia, św. Jan Maria Vianney wychodzi na to, że nie znalazł w sobie żadnej innej pewności – ani magii, ani wiedzy, choćby rabacko praktycznej – poza pewnością wynikającą ze spotkania z Jezusem. I dlatego to on właśnie, nie Mojżesz, ani nie Piotr (mimo, że pierwszy papież) postawił swoim życiem poprzeczkę dla księży i proboszczów. Wysoka poprzeczkę…

« Older posts

© 2024 Światło życia

Theme by Anders NorenUp ↑