Sobota, 5 XI 2011 r.
I CZYTANIE Rz 16, 3-9. 16. 22-27 Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawiali swe głowy i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły nawróconych pogan. Pozdrówcie także Kościół, który się zbiera w ich domu. Pozdrówcie mojego umiłowanego Epeneta, który należy do pierwocin złożonych Chrystusowi przez Azję. Pozdrówcie Marię, która poniosła wiele trudów dla waszego dobra. Pozdrówcie Andronika i Juniasa, moich rodaków i współtowarzyszy więzienia, którzy się wyróżniają między apostołami, a którzy przede mną przystali do Chrystusa. Pozdrówcie umiłowanego mego w Panu Ampliata. Pozdrówcie współpracownika naszego w Chrystusie Urbana i umiłowanego mego Stachysa. Pozdrówcie wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym. Pozdrawiają was wszystkie Kościoły Chrystusa. Pozdrawiam was w Panu i ja, Tercjusz, który pisałem ten list.
Czytając dzisiejsze pierwsze czytanie wręcz uderza drobiazgowość pozdrowień, jakie Paweł kieruje do swych znajomych. Ale w tym wyliczaniu poszczególnych (dziś nam niewiele mówiących) imion kryje się ślad bliskości. Ci ludzie nie są dla Apostoła anonimowi, nie jest to również urzędowa lista „komu by tu trzeba jeszcze podziękować – i panu wojewodzie, i panu ministrowi”… Pryska, Akwila i wspólnota, która się zbiera w ich domu (byłem tam, niewiele śladów, ale poruszające miejsce, położone pośród urokliwych rzymskich willi), Epenet, Andronik i Junias (oddaje im Paweł swoisty hołd, jako Żydom i tym, którzy wcześniej od niego uznali w Jezusie Mesjasza), Ampliat, Urban, Stachys, Tersjusz pisarz i Gajus, Erast, oraz Kwartus – ludzie połączeni więzami wiary, gorliwością i zapewne miłością do Pawła. Za każdym tym imieniem kryje sie ludzka historia, dzieje spotkania z Panem, być może męczeństwo, a na pewno przygoda wiary i miłości.
Dlaczego to zwróciło moją uwagę? Bo zadałem sobie pytanie o to, kogo bym z taką drobiazgowością i czułością niemalże pozdrowił, gdybym był na Pawłowym miejscu. I odpowiedź wcale nie jest taka oczywista… Ktoś powie – drobna rzecz, nie warto sie nad tym zastanawiać, przecież ci wszyscy, o których pisze Apostoł nie zawsze byli przy nim, raz byli jedni, raz drudzy. Może tak. Ale „kto w małej rzeczy…”. Ponadto relacje budowane na Chrystusie to nie jest byle co, to skarb, który należy pielęgnować, cenniejszy od „mamony” – prawdziwe dobro.
Kogo więc byś wymienił, gdyby dane było pisać do przyjaciół, czy duchowych dzieci? Kto byłby pośród ludzi zjednoczonych wiarą, a jednocześnie różnych charakterem, temperamentem, zainteresowaniami, wykształceniem, może narodowością? Kto nadstawiał życie za twoja głowę, i kogo nazwiesz współpracownikiem w Chrystusie? Kto pomaga ci dochodzić do prawdy w twojej codzienności, i komu winieneś wdzięczność, bo nigdy cię nie okłamał?
Kogo kochasz?