Pomnik oddania

Z wielu świątyń odwiedzonych dzisiaj, pozwolę sobie opisać tylko jedną. Dawno już chciałem ją zobaczyć, gdyż intrygowała mnie zawsze złota figura Odkupiciela, widoczna znad dachów dworca Termini.

Kościół Najśw. Serca Pana Jezusa – Sacro Cuore di Gesu.

Znajduje się przy Via Marsala, nieopodal dworca Termini. Z daleka wyróżnia się wieńczącą świątynię złotą statuą Chrystusa wskazującego na Swe Serce. Widok ten zauważą wszyscy, którzy wychodząc z budynku dworcowego, bądź poszukując miejskiego autobusu, będą patrzeć nie tylko sobie pod nogi, ale także dookoła. W końcu św. Paweł zachęca, aby szukać tego, co w górze.WP_001091

X. Smoczyński (który zresztą tłumaczy tytuł świątyni jako Najsłodszego Serca Jeuzsowego, ciekawe czemu w polszczyźnie katolickiej Serce „Najsłodsze” zostało zamienione na „Najświętsze”, mam wrażenie, że to nie jest to samo – chyba, że X. Smoczyński się pomylił) wyjaśnia, że ten kościół jest rezultatem poświęcenia włoskich diecezji Sercu Jezusa w 1871 roku.  Szybko pojawiła się myśl, gorliwie podchwycona przez biskupów, aby wybudować w sercu chrześcijańskiego świata swoiste wotum. Już siedem lat po akcie poświęcenia, dzięki ofiarom wiernych, wmurowano kamień węgielny, a w 1887 Leon XIII oddał gotowy już kościół zgromadzeniu Salezjanów. Na konsekracji był obecny sam don Bosko, którego determinacji ten kościół zawdzięcza swe istnienie; pokój w którym wówczas  mieszkał zrekonstruowano i można go oglądać na tyłach bazyliki, a nawet odprawić w nim Mszę św.

Kościół stoi na ruinach dwóch wielkich kompleksów starożytności – koszar gwardii pretoriańskiej, oraz Term Dioklecjana. Pretorianie zaczęli obozować w tym miejscu za czasów Sejana, potężnego prefekta za rządów cesarza Tyberiusza.  Zburzył ich budynki Konstantyn Wielki, chcąc ukarać gwardię za to, że stanęła w bitwie na moście Muliwijskim po stronie jego rywala – Maksencjusza. Przejmuje myśl, że w chwili, gdy pretorianie budowali w tym miejscu swoje koszary, w dalekiej Galilei nauczał Ten, którego figura góruje dziś nad tą okolicą.

Bogate, eklektyczne, trójnanwowe wnętrze, przedzielone szeregiem granitowych kolumn, kryje szereg ołtarzy. I tak od prawej strony: 1. Wnęka z figurą i obrazem Piusa IX – na burzliwy koniec jego pontyfikatu nałożyła się budowa tej świątyni-wotum. 2. Ołtarz św. Marii Domeniki Mazarello, współzałożycielki salezjanek. 3. Ołtarz św. Franciszka Salezego. W transepcie po prawej stronie ołtarz  św. Józefa (bardzo ciekawy obraz o małych może zaletach artystycznych, ale za z rzadkim ujęciem ikonograficznym św. Józefa stojącego przed Maryją, któremu anioł ofiarowuje symbolizujący Kościół model Piotrowej bazyliki), po lewej zaś Madonny z Dzieciątkiem. Dalej po lewej stronie 1. Ołtarz św. Jana Bosko wyobrażonego na obrazie z Dominikiem Savio. 2. Ołtarz św Anny, przedstawionej w centrum obrazu z Maryją obok i św.  Joachimem za plecami. 3. Kaplica Chrztu Jezusa z wolno stojącym ołtarzem, na którym umieszczono apokaliptycznego Baranka. Za nim płaskorzeźba Chrztu Pańskiego.

Na uwagę zasługuje dość toporny w formie świecznik pod paschał, będący jednocześnie wodotryskiem. Jak sądzę jest to połączenie świecznika z chrzcielnicą, dość niefoortunne, trzeba przyznać. Zwłaszcza, że paschał plastikowy a woda wyschłą…

Żal tylko, gdy się widzi (w przejściu wieńczącym prawą nawę) relikwie (tej miary, co Krzyża św.) wrzucone do gablotki między dawne paramenty i szaty liturgiczne. Wydawało mi się, że cząstka ciała czy nawet szaty bł. Michała Rua (pierwszego następcy św. Jana Bosko) czymś się różni od biskupiej mitry, czy ornatu. Szkoda, że ojcowie salezjanie tego zbytnio nie rozumieją.

Opisując tę świątynię X. Smoczyński konkludował: „Przy tym kościele jest ogromny zakład salezjański, w którym przeszło sześćset dzieci ubogich uczy się poznawać i kochać Pana Boga, a nadto uczy się rozmaitych rzemiosł.” Naprawdę ksiądz prałat miał talent do uchwycenia istoty rzeczy. Dziś wielu (nie tylko ateistów, ba – nie tylko świeckich katolików) opisując taką szkołę z chęcią odwróciło by kolejność dziedzin…