Czwartek, 25 grudnia 2014 r.

Iz 52, 7-10; Hbr 1, 1-6; J 1, 1-18

Murillo_EstebanBartoleme-TheHolyFamily_c1662Najzwyklejszy obraz na świecie – tata, mama i dziecko. Najzwyklejszy, a jednocześnie najbardziej chyba dekonstruowany i rujnowany – od wewnątrz, przez grzech, oraz od zewnątrz , przez wszelkiej maści ideologów.
Bóg stał się człowiekiem, aby przywrócić temu obrazowi właściwe proporcje –  aby „ruiny Jeruzalem” zabrzmiały radosnym śpiewem. Wczoraj wieczorem, przy wigilijnym stole, co dało się usłyszeć? Prawdziwą radość, szczerą, niczym dziecięce pytania (w przyciemnionej kaplicy dziecko pyta mamę: „Czemu jest ciemno”, ta zaś odpowiada: „Tak jest w Twoim sercu, kiedy robisz coś źle”. „A kiedy będzie światło?”, „Gdy przepraszasz, i zaprosisz do siebie Pana Jezusa.” – odpowiada mama. Dziecko konstatuje: „Wtedy On się rodzi we mnie…”) i prawdziwe odpowiedzi rodziców? Co zobaczyłeś na Twojej wigilii w rodzinie? Dom o niebezpiecznie pękających ścianach, czy miejsce dla ochrony, zbudowane na solidnym fundamencie prawdy?

Zapominamy często, jaka była kondycja rodziny przed przyjściem Chrystusa. Nie myślę tu nawet o wielożeństwie, czy nieskrępowaniu obyczajowym ówczesnych rzymian. Bardziej chodzi mi o wszechwładzę ojca, czy niemal niewolniczy status matki lub dziecka. Dopiero chrześcijaństwo wniosło pojęcie godności kobiety (wbrew pozorom femin-poprawności), która wcześniej, w zasadzie w każdym społeczeństwie, była przedmiotem do określonych zadań – reproduktywnych, ozdobnych, lub zaspokojenia żądz. Dla ucznia Chrystusowego, kobieta jednak ma rysy Matki Boga, ma tą samą godność, oraz miejsce w planie Stwórcy co mężczyzna. Jest mu równa, co nie znaczy, że taka sama. Wielu mężczyzn patrząc na Maryję musiało poddać swój niczym nie skrępowany egotyzm posłuszeństwu prawdzie o wspólnym – męskim i kobiecym – udziale w planach bożych. A dzieci? Przypomnijmy sobie, że nic nie znaczyły! Spartanie mogli bezkarnie je zabijać, jeśli nie spełniały pewnych warunków – sprawności, zdrowia i zdatności do rodzenia dzieci, lub walki! Czyż obecnie, pewne kręgi ludzkiej rodziny, nie staczają się w tym samym pogańskim kierunku? Bóg Wcielony, leżący na sianie w żłobie pomiędzy bydłem, przywrócił właściwe miejsce w rodzinie każdemu z jej członków.

Uczynił jeszcze więcej – więzy krwi, na których wspiera się rodzinny gmach, okazują się przecież zbyt kruche. Widać to po matkach zabijającychwłasne dzieci, czy porzucających je, po ojcach uciekających od odpowiedzialności, wiecznych chłopcach zatraconych w poszukiwaniu coraz to nowych wrażeń. Pisze dziś św. Jan: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc”! Jest siła do scementowania ruin! Jest moc do wznoszenia nowych gmachów, dla ochrony miłości! Jest dar, przekraczający wyobrażenia naszych praojców, którzy myśleli głównie w kategoriach władzy, bogactwa, wpływów, posiadania ziemi, czy zaspokajania żądz. Już nie krew, nie wola człowieka, nie natura, ani nie chęć panowania tworzy więź między ludźmi. „Któż jest moją Matką i mymi braćmi” – zapyta kilkadziesiąt lat po betlejemskiej nocy Syn Boży. I odpowie: „Ci. którzy wypełniają Boże Słowo!” Ci, którzy narodzą się z Ducha, tworząc więzi z Ducha – silniejsze ponad śmierć.

Dlatego w dzień Bożego Narodzenia zatęsknij nad rodziną odbudowaną z ruin, opartą na wierze i prawdzie, jasno dążącą ku jedynemu celowi istnienia człowieka, jakim jest Bóg. Zatęsknij za spokojem, głęboką radością, bezpieczeństwem i tą mocą, którą Pan może wypełnić pęknięcia i szczeliny każdego domu. Zadbaj o wspólną modlitwę. W miejsce telewizora włóż spacer. Usiądź z bliskimi, poczytaj książkę, zaśpiewaj kolędę. Przyjmij to Słowo, które jest Ci głoszone, a które dziś się narodziło.

A jeśli Twój dom jest niepełny, to pamiętaj zapewnienie Boga: „Jeśliby nawet matka zapomniała o swym dziecku, ja nie zapomnę o Tobie” (por. Iz 49, 15) i „Ja będę Mu Ojcem, a On będzie Mi Synem” (por. Hbr 1, 5).
Nie jesteś sam. Bóg stał się Człowiekiem, abyś Ty był synem Bożym, a rodzina (którą posiadasz, lub założysz) była oparta o coś więcej, aniżeli tylko więzy krwi.