EWANGELIA Łk 1, 39-45 ... Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie...
Trzykrotnie pojawia się w tym krótkim fragmencie wzmianka o pozdrowieniu, jakie przynosi Maryja Elżbiecie. Najpierw pozdrawia swą starszą krewną wchodząc do Zachariaszowego domu. Jej słowa wywołują nieopisaną radość u małego Jana a jego matkę otwierają na działanie Ducha Św. Wreszcie sama Elżbieta świadczy o swoim przeżyciu wspominając pozdrowienie Maryi.
Co było takiego owym powitaniu? Co było tembrze głosu Maryi, intonacji? A może coś specjalnego było w doborze wyrazów czy zdań? Lecz jeśli było to tylko zwyczajowe życzenie pokoju: „Szalom”, to czemu wywołało tak silne reakcje?
Musiał być w tym pozdrowieniu potężny ładunek życzliwości i miłości, bez cienia egoizmu, czy choćby nutki interesowności.
Na tym tle warto zwrócić uwagę na własne spotkania z innymi, a zwłaszcza z najbliższymi. Ile jest w tych spotkaniach wymuszeń, manipulacji, słów raniących, egoistycznych, pełnych pychy, czy wręcz nieokiełznanej złości… Jakie piekło potrafią sobie nawzajem uczynić małżonkowie, tylko dlatego, że są przekonani o własnej nieomylności… Ile dziś padnie z twoich ust słów rozbijających i otwierających serca innych na działanie „nie-świętego” ducha…
Może czasami lepiej jest wziąć wzór z Zachariasza i milczeć?