Pierwotnym zadaniem Szczepana była pomoc w odciążeniu Apostołów, by mogli oni oddać się wyłącznie modlitwie i przepowiadaniu Słowa Bożego. Miał zajmować się – jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli – kwestiami charytatywnymi, zwłaszcza pomiędzy ubogimi z diaspory hellenistycznej. Jednak to właśnie Szczepan pozostawił po sobie największe kazanie zachowane w księdze Dziejów Apostolskich! Wsławił się także cudami, jakie Pan działał przez jego ręce – może były to uzdrowienia, może wypędzenia demonów, może wreszcie łaska przemiany ludzkich serc przez “słowo przekonywania”.

Można by powiedzieć, że pierwszy święty diakon nie miał kościelnego imprimatur na swoje homilie i katechezy, nikt go nie posłał do mówienia kazań, nie miał swoistej misji kanonicznej, ani odpowiedniego przygotowania. Sam w ogóle fakt, aby żyd wychowany w diasporze stawał w słowne szranki z fachowcami od Tory nie był może szczytem ówczesnej roztropności… Szczepan przecież miał tylko obsługiwać stoły!

Niektórzy zrzędliwie skomentują – oto jak się kończy, gdy ktoś wyrywny bierze się nie za swoje zadania… Tego typu zrzędliwe uwagi nawet dzisiaj często bywają słyszane, zwłaszcza wobec mocnych słów prawdy, jakie z rzadka (niestety) padają w przestrzeni publicznej z kościelnej ambony. O proroku zawsze można powiedzieć: “Po co on się odzywa? To nie jego specjalność naukowa. Czy ktoś go posłał do tego głoszenia?” Albo, gdy przepowiadanie Słowo ściągnie na przepowiadającego publiczną krytykę czy inne nieprzyjemne konsekwencje – a współczesna hierarchia kościelna też umie być nieprzyjemnie konformistyczna – do odcięcia się od kapłana włącznie, można nabrać wody w usta i udać, że danego człowieka nie ma i niemalże nigdy nie istniał. Przecież, jak dobrze wiemy, pewne poglądy są po prostu “niedopuszczalne”…

Szczepan głosił “niedopuszczalną”, jak na owe czasy i uszy słuchaczy, Prawdę Bożą z mocą, bo ta Prawda go przepełniała i nie mógł uciszyć w sobie jej głosu. Nie szukał taniej sensacji ani śmierci męczeńskiej. Uczynił coś, co dla wielu, także duchownych, jest nie do pojęcia – pozwolił się prowadzić Słowu bez kalkulacji i roztrząsania dokąd go to zaprowadzi. Nie potrzebował specjalnego pozwolenia ówczesnego Kolegium Apostolskiego, a świadectwo trwania przy Prawdzie przyniesionej przez Jezusa z Nazaretu widoczne było w czynach i właściwej Szczepanowi posłudze miłosierdzia. Całą kontrowersję wywołali “niektórzy z synagogi, zwanej synagogą Libertynów”, którzy jak mówi Pismo:

Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał. Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: «Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu». W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn. (Dz 6,10-12)

To ciekawe, że do dziś niektórzy z synagogi libertynów nie cierpią prostej prawdy Ewangelii i zgrzytają zębami na całą Europę, słysząc wciąż głoszone hasła, które w ich mniemaniu dawno już powinny spoczywać na śmietniku historii. Bóg jednak lubi nawet na śmietniku za miastem uczynić wielkie rzeczy. Czyż Golgota nie miała być, według niektórych, takim śmietnikiem?

Św. Szczepan zaprasza do bardziej szerokiego spojrzenia zarówno na kwestię napiętych relacji między charyzmatem a hierarchią, jak i do pogłębienia autentycznego zrozumienia wewnętrznego dialogu, jaki toczy się między człowiekiem a Duchem św. Jak się dać tak mocno poprowadzić Prawdzie? Jak poddać się działaniu Tego, „który mówił przez proroków” nie patrząc na bolesne konsekwencje jakie z tego wynikają? Jak być tak wolnym?