O Kluczu Dawida i Berło domu Izraela, 
Ty który otwierasz a nikt zamknąć nie zdoła,
zamykasz a nikt nie otworzy,
przyjdź i wyprowadź z więzienia
człowieka pogrążonego w cieniu śmierci.

Kluczem domu Dawida nazywa Izajasz Eliakima, zarządcę dóbr królewskiego pałacu – dobrego sługę, na którym mógł się spokojnie oprzeć władca. Przeciwstawia go Szebnie, który piastując ten sam urząd zajmował się głównie budową własnego mauzoleum i kolekcjonowaniem rydwanów. Pan zapowiada zabranie stanowiska Szebnie a powierzenie go Eliakimowi.

Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu; gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy. Wbiję go jak kołek na miejscu pewnym; i stanie się on tronem chwały dla domu swego ojca. (Iz 22,22-23)

Jednak proroctwo sięga głębiej, aniżeli zapowiedź wydarzeń z czasów króla Ezechiasza. Do słów Izajasza nawiąże sam Mesjasz, gdy w apokaliptycznej wizji każe pisać swemu umiłowanemu uczniowi na wyspie Patmos listy do siedmiu kościołów, którym zagraża zagłada.

Aniołowi Kościoła w Filadelfii napisz:
To mówi Święty, Prawdomówny,
Ten, co ma klucz Dawida,
Ten, co otwiera, a nikt nie zamknie,
i Ten, co zamyka, a nikt nie otwiera.
Znam twoje czyny.
Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte,
których nikt nie może zamknąć,
bo ty chociaż moc masz znikomą,
zachowałeś moje słowo
i nie zaparłeś się mego imienia.
(Ap 3,7-8)

Dla domu Dawida, dla ludu nowego Izraela, dla nas – kluczem do zrozumienia wszystkiego jest Chrystus. Nie tylko do zrozumienia, ale także i do życia, do funkcjonowania, do przechodzenia z jednej przestrzeni codzienności do drugiej. Bez Niego, bez relacji z Nim pozostajemy zamknięci w ciasnocie utartych schematów i płytkich wyobrażeń.

Może stoisz w swoim życiu przed jakimiś drzwiami, jakimś wezwaniem do decyzji, której nie potrafisz podjąć. Może dotykasz ściany w swoim zniewoleniu, lub swoistym klinczu emocjonalnym. Może nie widzisz wyjścia z trudnej sytuacji życiowej swojej lub twojej rodziny. Tylko On, “Święty, Prawdomówny” może wskazać drogę lub rzucić światło na to, co dzieje się w tobie i dookoła ciebie.

Chrystus nie tylko jest kluczem, ale także tym, który ma moc otworzyć to, co wydaje się nie do ruszenia – zwyciężyć wszelkie emocjonalne determinanty, zaskorupiałe przekonania o nas samych i naszej wsrtości, poruszyć skostniałe serca i ożywić skamieniałe ścieżki powołania. Tekst Apokalipsy wzywa do nadziei, wskazuje bowiem na “drzwi otwarte” – Pan już zaczął działać, wymaga tylko wiary. Jeśli jednak nie widzisz owych drzwi, to przyłącz się do śpiewu Antyfony i wołaj: “Przyjdź i wyprowadź mnie!”

Brak rozpoznania drogi wyjścia wiąże się z ciemnościami w jakich możesz tkwić. Są one najczęściej skutkiem grzechu, bądź jednorazowego aktu, bądź przywiązania do jakiegoś nałogu. Coś skutecznie przykryło w twoim życiu blask światła, może stając się światłem fałszywym, złudnym, zwodniczo prowadząc na manowce i skłaniając do błędnych, lub wprost grzesznych, decyzji. Psalmista woła:

Siedzieli w ciemnościach i mroku,
uwięzieni nędzą i żelazem,
gdyż bunt podnieśli przeciw słowom Bożym
i pogardzili zamysłem Najwyższego.
Trudami przygiął ich serca:
chwiali się, lecz nikt im nie pomógł.
I w swoim ucisku wołali do Pana,
a On ich uwolnił od trwogi.
I wyprowadził ich z ciemności i mroku,
a ich kajdany pokruszył. (Ps 107,10-14)

Zaiste, nędza codzienności przejawiająca się w braku perspektyw, czy nadziei na lepszą przyszłość, a zwłaszcza nędza człowieka wątpiącego w Łaskę – to ogromna ciemność. Źródło tej nędzy bije – według psalmisty – w buncie przeciwko Słowu i wzgardzeniu wolą Pana.

Bunt i pogarda – pomyśl, czy nie pojawiły się w jakimś aspekcie w twoim życiu. Może zlekceważyłeś niegdyś bożą propozycję, a trud jaki obecnie przeżywasz jest wprost konsekwencją tego typu wyborów? Może zabrakło Ci ufności, aby szukać rady w Bożym Słowie a upatrywałeś jej w ludzkich rzeczach, a zwłaszcza we własnej mądrości, lub działałeś powodowany lękami różnego rodzaju. Dziś możesz być osamotniony w swoim więzieniu niemożności. Wołaj więc słowami Antyfony: “Przyjdź i wyprowadź mnie!”.

Możesz też doświadczać olbrzymiej udręki w swojej beznadziei. Może wpatrując się w swoje porażki, czy nawet katastrofy życiowe (bardziej lub mniej obiektywne), swoją samotność czy chorobę, masz poczucie balansowania między “być” lub “nie być”. Może powraca co jakiś czas pokusa samobójstwa? Jesteśmy słabi i żyjemy w epoce słabych ludzi. Trud, który nasi przodkowie by znosili dla nas wydaje się często nie do udźwignięcia. Pokolenia przed nami wielokrotnie żyły “w cieniu śmierci” i były w stanie, uciekając się do wiary ojców, przetrwać i ocalić oraz przekazać dalej ten bezcenny depozyt. My jesteśmy o wiele bardziej bezbronni. Dlatego musimy nagiąć swoją spróchniałą często wolę, aby przyjęła Zachariaszową zapowiedź:

…dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju». (Łk 1,78-79)

Na miarę swej bezsiły i przerażenia “cieniem śmierci” – cień bowiem to jeszcze nie to samo co sama śmierć – wołaj w ślad za Antyfoną: “Przyjdź i wyprowadź mnie!”.