I Tajemnica Chwalebna

Zmartwychwstanie Pana Jezusa

W pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. (Łk 24,1)

Pochwycona na cudzołóstwie niewiasta również była sądzona wczesnym rankiem. Jej także się wydawało, że stoi przed grobem, że za chwilę umrze pod ciężarem oskarżeń – zaiste potrafią być one jak kamienie, zwłaszcza te oskarżenia, które podszeptuje nam diabeł, a na które sami się zgadzamy. Jednak tamten świt przyniósł jej wybawienie – życie w wolności i bez potępienia. Chrystus palcem na ziemi zapisał jej wyzwolenie a potem przykazał:

Idź, a od tej chwili już nie grzesz! (J 8,11)

To samo, tylko spotęgowane wszechmocnym miłosierdziem, czekało na kobiety – może była pośród nich tamta, cudownie ocalona spod kamieni – w ów słynny poranek pierwszego dnia tygodnia. Szły dotknięte grozą śmierci i porażone beznadzieją a jednocześnie przynaglone miłością w imię której pragnęły oddać Panu ostatnią posługę. Ten świt wszystko jednak odmienił. Kamień nie był już problemem. Grób nie był zagrożeniem. Miały prawo zawołać z radością:

Cóż oddam Panu za wszystko, co mi wyświadczył? (Ps 116,12)

Jak więc mogę wyrazić swą wdzięczność za wyzwolenie? Za kamień zamieniony w ogród? Za odór śmierci, który staje się “miłą Bogu wonnością” (2 Kor 2,15)? Zmartwychwstanie, które przyjmujemy w każdej spowiedzi, jest niezasłużoną łaską dla nas dotkniętych kamienną lawiną własnych win. Pan jest tym, który wytrąca kamienie z rąk; odwala głazy z grobowych jaskiń w których się zaszywamy, narażeni na śmierć duchową; zamienia skaliste pustkowie w wonny ogród.

Co Mu dasz za wszystko co ci czyni?  

II Tajemnica Chwalebna

Wniebowstąpienie Pana Jezusa

Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. (Łk 24,50-51)

To nie pierwszy raz Apostołowie przeżywali moment rozstania ze swym Mistrzem. Św. Marek opisał wcześniej jak to Jezus udał się na górę, aby się spotkać z Ojcem, podczas gdy uczniowie zostali na jeziorze ogarniętym burzą. Teraz też mieli przed sobą nieznane wody całego świata, a pozbawieni widomej opieki Pana mogli poddać się lękowi i zniechęceniu. Chcąc więc dać odczuć swą obecność, Jezus sam wyprowadza ich z dotychczasowego życia, ze starego sposobu myślenia, nie tylko z doświadczenia Golgoty, ale także z – przeżywanej po ludzku –  radości Zmartwychwstania.

Czasami nie jest nam znany cel, ku któremu Pan nas prowadzi. Czasami możemy mieć pokusę, by zawołać podobnie jak ongi na jeziorze przerażeni uczniowie: “Panie, ratuj nas, bo giniemy”. Czasami trwogą napełnia nas widok łodzi Kościoła wypełnionej falami, zdającej się ginąć pod naporem wody, może nawet do połowy zanurzonej i wyglądającej, jakby bliżej jej było do otchłani, aniżeli do brzegu Królestwa Bożego. Warto wrócić wówczas do pełnych pociechy słów Pana: “Odwagi, Ja jestem! Nie bójcie się!”

Św. Łukasz dwukrotnie podkreśla, że Jezus błogosławi swych uczniów, dzięki czemu możemy docenić znaczenie tego gestu. Pan błogosławi unosząc ręce – jak na Krzyżu – a wtedy zostaje podniesiony do niebios, wywyższony do chwały Ojca. Pan błogosławi, czyli dokonuje – dosłownie – eulogii. Tym greckim słowem nazywano specjalne poświęcenie chlebów przygotowanych na Mszę św., z których jedne szły do liturgii, a inne zabierano do swych domów.

Pan nas błogosławi pozostawiając Swą obecność – w eucharystycznym Chlebie , oraz we wzywającym do męstwa Słowie. Tylko ufając temu Słowu oraz spożywając i adorując Chleb Żywy, możesz zostać uniesiony. Inaczej wciąż będziesz siedzieć w martwym Jeruzalem rozpamiętując “rzeczy dawno minione” i swoje obawy. W tym nie ma życia.

III Tajemnica Chwalebna

Zesłanie Ducha Świętego

Gdy dopełnił się dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się jednomyślnie na tym samym miejscu. (Dz 2,1)

Jest w tym zdaniu jakiś rodzaj ulgi po wytężonym oczekiwaniu – wreszcie coś się dopełniło, doszło do pełni, kresu ukoronowanego owocem.

Jednocześnie jest to wydarzenie równie ważne, jak moment, w którym Chrystus rozpoczął swą wędrówkę do Jeruzalem, aby dać się tam ukrzyżować i dopełnić dziełą zbawienia. Św. Łukasz bowiem tym samym słowem określa decyzję Jezusa i zwieńczenie dnia Pięćdziesiątnicy.

Pierwszym aktem owego “dopełnienia” Jezusowej Paschy jest jedność myśli, głosu wznoszonego do Ojca i miejsca przebywania pozostawionych na ziemi uczniów – “razem z Maryją, Matką Jezusa”. Chcieli tego samego – wypełnienia Obietnicy, jaką im pozostawił Pan. Wołali o to samo – wierząc głęboko, że Jezusowe słowa o jednomyślnym proszeniu w Jego Imię nie zostaną odrzucone. Byli razem w “górnej izbie”, “sali na górze”, przypominającej tę, w której Prorok Eliasz wskrzesił umarłego syna pogańskiej wdowy oraz tę w Troadzie, w której pośród wielu lamp nauczał św. Paweł, aż pewien zasłuchany młodzieniec spadł z okna, by zostać również wskrzeszony przez Apostoła.

Myśleć tak samo o bożych obietnicach. Modlić się razem o spotkanie z Jego Duchem. Trwać w miejscu, gdzie przemawia Prorok i Apostoł i gdzie Łamie się Żywy Chleb aby wskrzeszać nas z martwoty. A wszystko to w obecności Niepokalanej! Czy jest coś cenniejszego?

Tylko w “górnej izbie” pośród braterskiej wspólnoty i wytrwałej modlitwy dokonuje się cud. Dopełnia się – w tobie, we mnie – dzieło boże.

Czwarta Tajemnica Chwalebna

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

I został uczyniony widocznym wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce… (Ap 12,1)

Pamiętamy jak wielokrotnie uczeni w Piśmie i faryzeusze domagali się od Jezusa znaku na potwierdzenie prawdy Jego nauczania. Nie wystarczały im cuda i wskrzeszenia oraz niezwykła dobroć jaką promieniował. Podobnie jak my oczekiwali znaku dla siebie, chcieli aby IM pokazał ów znak z nieba. Coś specjalnie dla nich. Coś szczególnego, osobistego, indywidualnego.

Uczniowie także oczekiwali od Jezusa znaku. Jedni w obawie, że przegapią chwilę Jego przyjścia w chwale, inni – jak Judasz – ustalali z wysłannikami Szatana znak zdradziecki, aby nie pomylić swej ofiary z nikim innym.

Jedyny znak – prócz tego, Jonaszowego – jaki dał Bóg to leżące w żłobie Niemowlę. Odczytali go “czym prędzej” pasterze w Betlejem i stary Symeon, gdy odsłonił miecze boleści przebijające Serce Maryi.

Może właśnie to zostało odsłonięte także oczom umiłowanego ucznia i przybranego syna Niewiasty na skalistej wyspie Patmos. Zobaczył niezwykły znak, jakim było niewidoczne dla oczu Dziecię ukryte w żywocie swej Matki. Niewiasta opisana w Apokalipsie jest bowiem brzemiennna i “cierpi bóle rodzenia”. Obleczona jest w blask wschodzącego Słońca, które ma jaśnieć, każdemu człowiekowi pozostającemu pod władzą “cienia śmierci”. Cóż to za Dziecię? Cóż to za Słońce? Czy wystarczy powiedzieć, że to Pan? Że to Jego Ciało rodzi Niewiasta? A czymże jest Jego Ciało, jak nie Kościołem – Ciało z Ciała i Krew z Krwi. Znak dla narodów. Światło w ciemności.

Gdy jednak znak przestanie wskazywać na Pana, Ciało oddzieli się od swej Głowy, Krew zostanie wylana na darmo, a światło przykryje się korcem…

Wniebowzięta Matko! Niewiasto wciąż nas rodząca – nie dopuść!

Piąta Tajemnica Chwalebna

Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi

I został uczyniony widocznym wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (Ap 12,1)

Św. Paweł, poruszony wiarą mieszkańców Tesaloniki, napisał:

Jakaż jest nasza nadzieja albo radość, albo wieniec chwały? Czyż nie wy nią będziecie przed Panem naszym, Jezusem Chrystusem, w chwili Jego przyjścia? (1 Tes 2,19)

Ów wieniec chwały jest znakiem zwycięstwa, które sam Paweł odniósł w “dobrych zawodach”, czyli w walce, jaką każdy prowadzi ze światem i własnym ciałem. Jak go zdobyć? Może tak, jak ów pierwszy męczennik, noszący imię, oznaczające wieniec – Stefanos, Szczepan. Daniną krwi męczeńskiej, albo wiary wypróbowanej w przeciwnościach. Czy jednak zależy ci na zwycięstwie, na mocowaniu się może także z samym Panem, jak Jakub nad potokiem Jabbok? Chcesz wygrać życie i błogosławieństwo na nie, czy też wystarczy ci prześlizgnąć się tchórzliwie pomiędzy opłotkami swej codzienności?

Nasz wniebowzięta Matka została uwieńczona gwiazdami. Jest ich tyle co pokoleń Izraela oraz najbliższych uczniów i naśladowców Baranka. Liczba ta oznacza pełnię i swoistą doskonałość. Jednocześnie gwiazdą może zostać każdy, kto prawdziwie chce być potomstwem Abrahama, tego który:

… wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo (Rz 4,18)

A miało być to potomstwo, niczym gwiazdy na niebie…

Dasz się więc poprowadzić Panu “ku Betanii” i dalej, aby jako dziecię Abrahama stać się gwiazdą w wieńcu chwały i zwycięstwa twej Niepokalanej Matki?