Ciekawe w jaki sposób syn marnotrawny odpowiedział na dobroć swego ojca, który z taką wspaniałomyślnością przygarnął utracjusza na nowo dając mu miejsce przy sobie… Jak odpowiedział wcześniej, po tym jak dostał to, czego się domagał – swej części spadku – wiemy.

A po niewielu dniach młodszy syn zebrał wszystko i odjechał w dalekie strony, i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozwiąźle. (Łk 15,13)

Ale jak odpowiedział później?

A jak my odpowiadamy? Syn marnotrawny ześwinił się (dosłownie i w przenośni) tylko raz. My świnimy się nieustannie… Wydaje się nawet, że nie cenimy sobie sakramentu pojednania traktując go jak zwykłą miskę z wodą, w której można się ochlapać ze świńskiego gnoju i pójść dalej. Najczęściej tą samą drogą co wcześniej – w stronę tego samego błota…

Spełnia się zaś im to przysłowie: Pies wraca do swoich wymiocin, a świnia obmyta — do tarzania się w błocie. (2 P 2,22)

Czyż nie jesteśmy oczyszczeni wodą chrztu? Czyż nie jesteśmy obmyci Krwią Chrystusa Pana? A jednak odpowiadamy na to często tym samym lekceważeniem… Przekładamy błoto nad czystą wodę…

W kontekście walki o autentyczną i prawdziwą odpowiedź daną Panu warto zajrzeć do 5 rozdziału księgi Jozuego. Punktem wyjścia tego tekstu jest wejście Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Wypełnia się zapowiedź Boga, dana przez usta Mojżesza. Jest to przypieczętowane spektakularnym przejściem przez Jordan, jakby powtórzeniem cudu znad Morza Czerwonego. Ten znak “zatrwożył serca królów kananejskich” do tego stopnia, że nie niepokoili Narodu Wybranego, gdy ten rozbił swe namioty na polach Jerycha.

Co robi Jozue? Jaki jest pierwszy rozkaz, pierwszy akt po wejściu w bożą obietnicę? Otóż Jozue nakazuje obrzezać wszystkich mężczyzn w obozie! Dopełnia przymierza z Panem i w ten sposób odpowiada na dobroć Boga wyrażającą się we wprowadzeniu krnąbrnego ludu do Kanaanu. Jest to czyn po ludzku ryzykowny – Jozue nie wie, czy jego lud nie zostanie zaatakowany zaraz po rozbiciu obozowiska, nie wie, że serca władców ościennych są pełne lęku, ma jednak głębokie przekonanie (dane przez Pana), że odpowiedzią na dobroć Boga jest znak przymierza. Dodajmy, że znak ten wyraża się w cierpieniu, w przelanej krwi, w zgodzie na pozorne osłabienie.

Jak jest Twoja odpowiedź na dobroć Boga?

Pismo zaznacza:

A ta była przyczyna, dla której Jozue dokonał obrzezania. Wszyscy mężczyźni zdolni do noszenia broni, którzy wyszli z Egiptu, umarli na pustyni, w drodze po wyjściu z Egiptu. Ci bowiem wszyscy z ludu, którzy wyszli, byli obrzezani; natomiast ci z ludu, którzy się urodzili na pustyni w drodze po wyjściu z Egiptu, nie byli obrzezani. Czterdzieści bowiem lat Izraelici błąkali się po pustyni, póki nie wymarł cały naród, który wyszedł z Egiptu, mianowicie mężczyźni zdolni do noszenia broni. Nie słuchali oni głosu Pana, który poprzysiągł, że nie pozwoli im ujrzeć tej ziemi, którą poprzysiągł ich przodkom; że da nam ziemię opływającą w mleko i miód. Na ich miejsce wzbudził ich synów i tych Jozue obrzezał. Nie byli oni obrzezani, w drodze bowiem ich nie obrzezano. (Joz 5,4-7)

Musiało wyginąć pokolenie niewolników, które nie potrafiło rozpoznać w znakach (manna, przepiórki, woda ze skaly, słup obłoku i ognia) bożej obecności. Przeżywali swą rzeczywistość w nerwowym napięciu i wiecznym narzekaniu. Wyginęli, choć nie musieli – w końcu Jozue i Kaleb także byli dziećmi niewoli. Wyginęli, bo nie chcieli poddać swoistej terapii, jaką zaserwował im Pan prowadząc ich przez trudy pustyni do trudów zdobywania Kanaanu. Oni nie chcieli zdobywać, nie chcieli się uczyć żyć na nowo, woleli narzekać i szemrać.

Co ciekawe, fakt obrzezania Pan kwituje słowami:

Dziś zrzuciłem z was hańbę egipską. (Joz 5,9)

Ciekawe. Znaczy to, że hańba niewoli była związana z brakiem decyzji wejścia w przymierze. Mentalny niewolnik niby nie chce nikomu podlegać, dlatego zgadzając się na niewidzialne kajdany, jednocześnie odrzuca wszelkie formy pomocy. Nie widzi on w przymierzu z Bogiem dobra, ale opresyjny system zakazów i nakazów. Człowiek wolny wybiera zawsze większe dobro, bo wie, że dobro nie niewoli.

O. Jacek Salij pisał, cytując Stagirytę:

„Niewolnik jest żyjącym narzędziem, a narzędzie nieożywionym niewolnikiem” (Etyka Nikomachejska, 8,11,1161b) – ta podstawowa intuicja kilkakrotnie powtarza się w dziełach Arystotelesa. Innymi słowy, niewolnik to taki człowiek, który swój rozum i wolę ma poza sobą. Albo jeszcze inaczej: Podatność na manipulację jest podstawową cechą mentalności niewolniczej.

Niewolnikowi brakuje zdolności do autentycznego poznawania rzeczywistości oraz do podejmowania własnych decyzji.

Mentalność niewolniczą cechuje brak poczucia własnej godności. Stąd troska o korzystne układy jest dla niewolnika czymś bez porównania ważniejszym niż dbałość o prawdę: „toteż wszyscy pochlebcy mają w sobie coś służalczego, a ludzie nie mający poczucia godności własnej są pochlebcami” (Etyka Nikomachejska, 4,3,1125a).

Człowiek sprowadzony do roli narzędzia nie potrafi dążyć do prawdziwych celów, jego celami są te wartości, które ze swojej natury są tylko środkami do celu. Trzeba mieć duszę niewolnika, ażeby „wybrać tryb życia odpowiedni dla bydła” (1,5,1095b) i celem życia uczynić wartości hedonistyczne (3,11,1118b). Ale również utylitaryzm – jako postawa upatrująca najwyższy cel życia w zdobywaniu bogactwa – zdradza usposobienie niewolnika.

I dodawał:

Mentalność niewolnicza zainteresowana jest przede wszystkim własną wygodą i w ogóle nie rozumie potrzeby przekształcania ziemi w miejsce przyjazne wszystkim stworzeniom Bożym. Ziemia nie musi być Boża, byle tylko nam było na niej dobrze – myślą przedstawieni w Biblii ludzie o mentalności niewolniczej.

Kim więc jesteś? Mentalnym niewolnikiem? Człowiekiem wolnym, którego Syn Boży wprowadził w dziedzictwo Ojca?

Pamiętaj, że mentalna niewola jest zawsze związana z wyborem…

Na wielkoduszność Jozuego i na pierwszą po wejściu do Ziemi Obiecanej ofiarę Przymierza Bóg również odpowiada. Traktuje swój lud już nie jako dzieci, ale jako ludzi dojrzałych. Zabiera pokarm na drogę, a daje im pokarm stały.

Rozłożyli się obozem Izraelici w Gilgal i tam obchodzili Paschę czternastego dnia miesiąca wieczorem, na stepach Jerycha. Następnego dnia Paschy jedli z plonu tej krainy, chleby przaśne i ziarna prażone tego samego dnia. Manna ustała następnego dnia, gdy zaczęli jeść plon tej ziemi. Nie mieli już więcej Izraelici manny, lecz żywili się tego roku plonami ziemi Kanaan. (Joz 5,10-12)

Odpowiedzią Boga jest zabranie Izraelitom manny. W tym niezwykłym dialogu, jaki Pan prowadzi ze swym ludem ważne są momenty pozornej utraty czegoś – dobra duchowego, czy materialnego. Bóg zawsze chce prowadzić człowieka dalej i głębiej. Manna jest w tym miejscu obrazem wszystkich tych spraw, rzeczy, emocji i przywiązań, które obrastają nasze serca.

Bóg pozwala Izraelowi jeść z owoców Ziemi Obiecanej, aby ten przekonał się empirycznie o przebytej drodze – z niewoli do siebie.

Jak na ten gest Boga odpowiada Jozue? Przystępuje, z pewnym – przyznajmy to – trudem, do podboju Kanaanu.

I w tym miejscu znowu warto wrócić do pytania – jak Ty odpowiadasz Bogu? Wracasz do kałuży błota? Tkwisz w mentalnym niewolnictwie? Szemrzesz, bo Pan cię czegoś pozbawił, do czego byłeś przywiązany? A może jesteś gotów stanąć w przymierzu z Bogiem, z gotowością na ofiarę, ale jednocześnie z głębokim przekonaniem, że Bóg traktuje cię serio?