(20) Bóg pokoju, który dzięki krwi wiecznego przymierza wyprowadził spośród umarłych wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego, Jezusa,
(21) niech was dojrzałymi uczyni (wydoskonali, naprawi, przeszkoli, wyposaży) do wszystkiego, co dobre (każdego dobrego dzieła), byście spełniali Jego wolę. Niech w nas sprawi to, co miłe Jemu za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
(22) Proszę was, bracia, przyjmijcie to słowo zachęty, bo przecież krótko napisałem wam. (Hbr 13,20-22)
Żyjemy w świecie pełnym zamętu. Doświadczamy go zarówno wewnątrz siebie, jak i dookoła nas. Każdy dzień przynosi niepokojące informacje, w pył padają odwieczne pewniki, rozczarowujemy sobą innych, pozostając również rozczarowanymi drugim człowiekiem, często najbliższym. Boimy się przyszłości i o przyszłość. Przeżywamy frustrację niespełnienia i niezrozumienia. Wciąż niepokojącą zagadką pozostaje dla nas serce drugiego człowieka. Próbujemy się uśpić, niczym Apostołowie w Ogrodzie Oliwnym, ale przebudzenie jest jeszcze boleśniejsze, aniżeli trwanie na jawie. Doświadczamy rozdarcia dokonując różnorakich wyborów.
Pan chce, abyśmy szli, a dookoła ciemna, adwentowa noc.
Pamiętając więc, że jedyny i prawdziwy pokój daje ten, którego Apostoł nazywa wielokrotnie Bogiem pokoju, żebrzemy:
Wlej, Panie, w nasze skołatane serca swój pokój, swoją ciszę!
Tyś jest Melchizedekiem, prawdziwym Królem Salemu, Królem Pokoju! Nie wprowadzi nas do tego Miasta Warownego ani przyjemność, czy namiętność, ani odseparowanie, czy zamknięcie na innych, ani nieufność, czy trwanie w poczuciu odrzucenia. Skieruj nasze kroki ku miejscu świętemu, ku pokojowi, ku – po raz kolejny – przyjęciu Twego panowania.
Ty widzisz, jak niespokojni jesteśmy, jak niepewni, jak rozdrażnieni. Udający często silnych i zdecydowanych a wewnątrz pełni niezaspokojonych tęsknot, smutni i wciąż poszukujący niemożliwego. Jeśli prawdziwy pokój jest pojednaniem, zgodzeniem siebie z rzeczywistością, odnalezieniem w pełni radości swego miejsca – to nam tego brakuje! Zstąp więc, Panie, i wybaw nas!
Zgodnie z Zachariaszowym proroctwem “skieruj nasze stopy na drogę pokoju”! (Łk 1,79)
Uczyń nas “synami pokoju”! (Łk 10,6)
Daj abyśmy świadomie mogli dążyć do tego co “służy pokojowi i wzajemnemu zbudowaniu”! (Rz 14,19)
Zetrzyj rychło pod naszymi stopami, tego, który swymi podszeptami wprowadza w głowy i serca zamęt – szatana, oskarżyciela i oszczercę! (Rz 16,20; 1 Kor 14,33)
Jesteś naszym Pasterzem, Ty prowadzisz na dobre pastwiska i Ty sam dbasz o swe owce, pojąc je Najdroższą Krwią swoją. My zaś wszyscy, owce i barany, psy nieme i szczekające, stada i i ich przewodnicy, potrzebujemy Twego głosu, Twej wyciągniętej prawicy, Twego uniesionego ramienia. Bez tego gubimy się i błąkamy na bezdrożach. Pragnąc dobra wybieramy zło. Szukając Twojej woli plączemy się w naszych chęciach. Chcąc czynić to, co Tobie miłe, wybieramy to, co dogodne dla nas.
Zgodnie ze słowem Apostoła, uczyń nas dojrzalszymi, gotowymi wymienić utarte sposoby naszych działań na Twe dobro. Przeszkól, wyćwicz nas do wszystkiego, co Ty widzisz jako “dobre”, a nawet “bardzo dobre”. Napraw w nas umiejętność miłowania! W miejsce nieufności daj ufność Twemu prowadzeniu. W miejsce wzajemnej podejrzliwości wlej pewność bycia przyjętym. W miejsce pragnienia kontrolowania wszystkiego daj otwartość na nieznane dobro. W miejsce związania pożądliwością daj wolność ku przejrzystości. A przede wszystkim otwórz nas na spotkanie z Ojcem – tym, który wychodzi naprzeciw, nie odrzuca, przygarnia i bierze w ramiona. Z tym, który nie chce nas stracić. Z tym, któremu tak bardzo na nas zależy.
Bez zanurzenia się w takim spotkaniu wciąż pozostajemy przychodniami, obcymi, wrogami sobie i innym.
Spraw w nas to, co Tobie miłe – uczyń gotowymi do codziennego składania siebie w ofierze, bo wiemy, że się to Tobie podoba. Wiemy też, że nie chcesz ofiar bez serca, bez duszy, bez pokrycia w szczerym pragnieniu. Dlatego błagamy, abyś uzdrowił tę chorobę rozumu i woli w nas samych – przez takie poruszenie, które tylko Ty możesz sprawić. Wstrząśnij skałą, jaką jesteśmy, aby utworzyła się w nas szczelina, niczym betlejemska grota, gotowa na przyjęcie Wcielonego Słowa, spełnienie niezasłużonej Obietnicy.
Sami nie umiemy zrobić miejsca dla Ciebie, dla Twego panowania, dla Twego pokoju.
Dlatego żebrzemy – Przyjdź!