(1) Ludu idący w ciemnościach, spójrz na to wielkie światło!
Mieszkający w mroku krainy śmierci, oto światło wam rozbłyśnie.
(2) Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele.
Rozradowali się przed Tobą,
jak się radują we żniwa,
jak się weselą przy podziale łupu.
(3) Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo
i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy
jak w dniu porażki Madianitów. (Iz 9,1-3)
Tkwimy “w dole głębokim, w ciemnościach i przepaściach” (Ps 88,6) często z winy naszej bezbożności, bałwochwalstwa, zastępowania idolami tych miejsc w naszym życiu, które należą się jedynie Bogu. Nasze “nierozumne serca” (Rz 1,21) umiłowały te mroki, niejasności, półcienie i szarości – bo odwróciły się od prawdy, od szukania tego, co ona przynosi; bo odwróciły się od miłości, od wrażliwości na autentyczne potrzeby bliźniego; bo niekochające i nie doświadczające miłości znalazły pozór tak pożądanej afirmacji pośród mroków grzechu.
I nie widzimy ratunku, jak się wydostać z owego “dołu zagłady, błotnego grzęzawiska”. Nawet wiedząc, że “występni zginą w ciemnościach” (1 Sm 2,9), a Dzień Pański może nas zaskoczyć “jak złodziej” (1 Tes 5,4), nie przerażamy się perspektywą “nieugaszonego ognia” (Łk 3,17) tak mocno, aby zmienić swoje myślenie i postępowanie. Nie rozpoznajemy w naszych ciemnościach Jego wielkich cudów (Ps 88,8) nie widzimy dokąd mamy podążać (J 12,35) a mroki pomału ogarniają całość naszego życia.
Pośród tego wszystkiego prorok zwiastuje Światłość.
Bóg nie poddaje się naszym rozpaczom i beznadziei. Usankcjonowawszy rytm roku liturgicznego posługuje się On ową przemijalnością czasu, a co za tym idzie – świąt i obchodów. W ten sposób czyni obecnym pośród nas, swego nędznego ludu, wielkie Misteria, poprzez które chce wybawiać nieposłuszne dzieci, jeśli tylko uwierzą Jego Słowom. Przyszedłszy raz w historii, narodziwszy się w określonym miejscu i czasie z Maryi Dziewicy w Betlejem Judzkim, przychodzi nieustannie. Nie rodzi się po wielokroć, nie umiera po wielokroć, nie zmartwychwstaje raz za razem, ale zaprasza nas do stanięcia w wiecznym Betlejem.
Na tym polega Jego miłosierdzie – na stworzeniu nam miejsca na decyzję, na propozycji.
Stojąc więc w pośrodku Bożego Narodzenia, oby się nam udało zawołać za Micheaszem:
Choć upadłem, powstanę, choć siedzę w ciemnościach, Jahwe jest światłością moją! (Mi 7,8)
Oby się udało odpowiedzieć na wezwanie Izajasza i spojrzeć na “to wielkie światło” (Iz 9,1)! Jak spojrzenie na miedzianego węża ratowało synów Izraela, tak oderwanie wzroku od ciemności i skierowanie go na Wschodzące Słońce, musi obudzić ufność i nadzieję! Musi! Kraina śmierci okazuje się bowiem pozbawiona swej złowrogiej mocy, gdy rozświetli ją blask Słowa Wcielonego. W tym świetle ostro uwidacznia się Jego zbawienna propozycja dla mnie i dla Ciebie – dla wszystkich, którzy “są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz” (Dz 2,39).
Izajasz woła:
Bo jarzmo przygniatające go, drąg na jego barkach, kij jego nadzorcy złamiesz jak w dniu Madianu (Iz 9,4).
Tak, przygniata nas ciężar naszych grzechów i jego konsekwencji, skutki raz rozbudzonych pożądań przyginają nasze karki do ziemi i karzą na niej szukać pokarmu mogącego nas nasycić. A przecież prawdziwy plon, autentyczny spichlerz pełen życiodajnego ziarna jest u Ciebie! I nie zamykasz go przed nami, ale szczodrym gestem zapraszasz, abyśmy się z niego sycili. Nasza nędza polega na tym, żę bujemy spichlerze ziemskie, komory pełne pustych ziaren, myśląc, że da nam to bezpieczeństwo na lata, by jeść, pić i dobrze się bawić. Nie pamiętamy Józefowych wykładni, według których może nadejść siedem lat chudych, może nadejść chuda wieczność, może przyjść Anioł Zagłady i odebrać nam to, w czym pokładaliśmy ufność. A wtedy zostaniemy z niczym – za życia jęczący pod jarzmem pracy i przyrodzonych trudów, a po śmierci jęczący pod wieczną rózgą demonów…
Ty jednak bierzesz nasze jarzmo na siebie! Ty kładziesz na swój grzbiet drąg naszych grzechów! Ty, niczym Mojżesz w ziemi Egipskiej, niszczysz diabelskiego nadzorcę, który uciska nasze życie (Wj 2,12)!
Gdy na nowo uświadamiam sobie co uczyniłeś zstępując między lud pełen nędzy – jakże mam Cię nie chwalić! Jak Ci nie dziękować!
Gdy zdaję sobie sprawę, że nie chcesz tego jarzma, które mnie przygniata, a o którym często myślę, że jestem na nie skazany – jak Cię nie wielbić!
Niegdyś Gedeon pokonał Madianitów z garstką tylko wojowników. Odesłał najpierw tych, co się zbyt lękali nie mogąc zaufać mocy Pańskiej, potem tych którzy nie chcieli zbytnio się ubrudzić błotem i pili wodę z potoku Charod klęcząc. Wybrał tych, którzy wiedzieli o sobie, że mogą być jak psy – chłeptali wodę językiem. Gedeon zwyciężył z pomocą ludzi, którzy nie mieli złudzeń co do siebie, może byli przekonani, że są najgorsi, może doświadczyli “spsienia” w swoich grzesznych czynach, może byli swoistymi straceńcami, któym daleko do naszego drobnomieszczańskiego samozadowolenia. Stali się jak psy, o których Biblia nie wyraża się zbyt pochlebnie, bo są synonimem powtarzalnej głupoty:
Jak pies powraca do swego zwrócenia, tak głupiec wciąż powtarza swoje głupstwo. (Prz 26,11 – Wujek)
A czyż to nie prawda o wielu z nas? O głupich grzechach powtarzanych od dziesięcioleci nieustannie?
Ale jest dla “spsiałych” nadzieja, jeśli tylko wejdą na ścieżkę psiej wierności, jak ten czworonóg, który stał się biblijnym towarzyszem Anioła i człowieka w księdze Tobiasza.
Łaska i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój. Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba. (Ps 85,11-12)
Wierność wobec Boga i drugiego człowieka może być tą decyzją na jaką stać i tchórza i nałogowca, nawet jeśli dotyka już twarzą ziemi i zanurza się w nadrzecznym bądź innym błocie. Wybrani przez Gedeona wojownicy chłeptali wodę wprost z potoku Charod, a nazwę tę można przetłumaczyć jako “drżenie”. Aby się napić musieli się uniżyć, położyć nad brzegiem “drżenia”, a uczyni tak albo ten co się bardzo boi, ale tacy już wcześniej uciekli, albo ten, kogo ogarnia drżenia przez Panem i Jego wyrokami:
Rozdziera się serce we mnie, wszystkie moje członki ogarnia drżenie, jestem jak człowiek pijany, jak człowiek przesycony winem — z powodu Jahwe i Jego świętych słów. (Jr 23,9)
Wojsko Gedeona z bardzo licznego zostało zredukowane do garstki, “małej trzódki” (Łk 12,32), “resztki” (Iz 30,17) – i jako takie, posłusznie wypełniając Boże zamierzenia, odniosło spektakularne zwycięstwo.
(16) Wówczas Gedeon podzielił owych trzystu mężów na trzy hufce, dał każdemu z nich do ręki rogi i puste dzbany, a w nich pochodnie. (17) «Patrzcie na mnie – rzekł im – i czyńcie to samo, co ja. Oto ja dojdę do krańca obozu, a co ja będę czynić, i wy czyńcie. (18) Gdy zatrąbię w róg ja i wszyscy, którzy są ze mną, wówczas i wy zatrąbicie w rogi dokoła obozu i będziecie wołać: Za Pana i za Gedeona!»
(19) Gedeon i stu mężów, którzy mu towarzyszyli, doszli do krańca obozu w chwili, gdy tuż po zmianie następowało czuwanie środkowej straży nocnej. Zatrąbili w rogi i potłukli dzbany, które trzymali w rękach. (20) Natychmiast zatrąbiły w rogi także owe trzy hufce i potłukły dzbany. Wziąwszy zaś w lewą rękę pochodnie, a w prawą rogi, aby na nich trąbić, wołali: «Za Pana i za Gedeona!» (21) I przystanęli, każdy na swoim miejscu, dokoła obozu. Powstali wtedy wszyscy w obozie, poczęli krzyczeć i uciekać. (22) Podczas gdy owych trzystu mężów trąbiło na rogach, Pan sprawił, że w całym obozie jeden przeciw drugiemu skierował miecz. Obóz uciekł do Bet-Haszszitta ku Sartan aż do granicy Abel-Mechola obok Tabbat. (Sdz 7,16-22)
Światło, jakie wyjęli wojownicy Gedeona z wnętrza swych glinianych dzbanów i odważny głos rogu przeraziły demoniczne siły wojsk madianickich. W ludzkiej marności może działać Bóg – w tym co niepozorne, słabe, “gliniane”, czyli kruche:
Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby ogrom mocy był od Boga, a nie z nas. (2 Kor 4,7)
Czasami trzeba stłuc gliniane naczynie, zgodzić się na obumieranie, na trud, na nieustanną walkę wiary z lękiem wewnątrz nas samych. Byle tylko On zwyciężał! Bo przecież o to chodziło Panu z całym tym eksperymentem nad potokiem Charod – pokazać uciemiężonemu ludowi, zniszczonemu butem madianickim, że jedynie Pan ma moc wyprowadzania ku wolności, że mając tylko 300 wojowników, i to o “spsiałym” charakterze, z pochodnią w glinianym garnku i rogiem w rękach ale chcą tracić siebie “za Pana i za Gedeona” – można zwyciężyć.
Nad mrokiem obozowiska Madianitów, w pośrodku nocy, zabłysło światło. Jednym przyniosło popłoch i nienawiść wobec samych siebie, innym zaś życie i wyzwolenie.
Panie, Światłości ponad naszymi mrokami, przynieś nam wolność!
Natchnij odwagą, że wystarczy nam Głos i Światło!
Że nie ważne są szlaczki na naszych glinianych dzbanach, że te skorupy, te spichlerze, te ubłocone ciała – one się nie liczą. Że jeśli o coś należy się trząść, to o Twoje Słowo i jasność Jego zrozumienia!
Panie Nowonarodzony, przynieś radość prawdziwą!
Jak tamtym “narodom w ciemnościach kroczącym”, jak tym trzystu,
gdy pokonali Madianitów, jak żniwiarzom, gdy cieszą się z obfitych plonów, które odsuwają od nich widmo głodu!
Zanim zabrzmi trąba na Dzień Sądu, niech usłyszymy róg zwiastujący zwycięstwo – Twoje zwycięstwo w nas, we mnie! W zgiełku różnych innych głosów, pośród ciszy własnej miałkości, daj słyszeć głos głoszący autentyczne Słowo Dobrej Nowiny, budujące wiarę w moc Twego Imienia, w Twoją troskę i miłość, w rozświetlenie wszelkich mroków, jakie sprawiają, że nie widzimy dokąd podążać!
Skieruj nasze oczy na Twoje Światło, na miejsca w których ono płonie. Tak mało ich dzisiaj, tak mało…
Nie dozwól, abyśmy je stracili.
Nie pozwól, abyśmy je sami zagasili.
Niech nie przykryje tych miejsc żaden gliniany garnek, żaden korzec, żaden grzech ni słabość!
W czasach mroku i życia “ku śmierci” naucz korzystać z błogosławionego “łupu”, jakim jest sakrament, modlitwa,
miłość braterska, przebaczenie – słowem, to wszystko co tak trudne dla nas, i co tak łatwo pomylić z wszechobecnymi podróbkami.
Skieruj ku sobie wszystkich, którzy podobnie myślą, bo tylko Ty możesz przekroczyć wszelkie różnice w nas i zebrać na nowo z rozproszenia – dziesięciu, stu, trzystu, czy tysiące – resztki Twego dziedzictwa.
Niech sępy wyczują padlinę (Mt 24,28)…
Prowadź, Światło!
Przeczysta Dziewico, jaśniejąca niepokalanie, któraś co szabat zapalała świece na stole nazaretańskiego domku, zapal swą modlitwą w każdym z nas płonące pragnienie podążania za Tym, który jest Światłością ze Światłości!
W ciemnościach dziejów świata lśni Twoja pokorna zgoda na poddanie się woli Ojca – naucz nas, jak skłonić swój rozum i wolę, ku temu, co ukazuje Pan!
Wspomożenie wiernych i Uzdrowienie chorych – ulecz nasze chore uczucia!
Ty, która rozwiązujesz splątane węzły ludzkich spraw, która wykupujesz orędownictwem wszystkich niewolników grzechu, która – pełna Ducha Świętego – jesteś naszą rzeczniczką i obrończynią, „advocata nostra” – włóż w nasze splamione ręce gorejącą pochodnię wiary!
Pomódl się za nim, Jutrzenko Zbawienia!