Gdy minął szabat, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść i namaścić Go. (Mk 16,1)

Szły, aby namaścić Jezusa. Nie tyle nawet martwe Ciało – nie jest przecież napisane wprost, że celem ich wędrówki był ludzki trup – co po prostu chciały namaścić Jego, ich ukochanego Nauczyciela. 

Czym jest jednak namaszczenie zwłok? Do czego było ono potrzebne? Czy to nie jedna z tych czynności, o których złośliwie mówi się że są potrzebne niczym “umarłemu kadzidło”? Benedykt XVI zwraca uwagę, że przecież czynność namaszczenia, niejako przywracająca zmarłego do świata żywych osób, jest daremnym wysiłkiem – żadne ludzkie działania nie sprawią, że zmarły ożyje. Choćby “żył w pamięci”, “w sercach” – to jednak jest martwy. Wonności mogły powstrzymać rozkład ciała, ale nie mogły przywrócić zmarłego do życia. Czyżby niewiasty w ten nazbyt ludzki i przyziemny sposób odpowiadały na pewną intuicję, jaka mogła się na wpół świadomie zrodzić w ich sercach? Wyczuwały prawdę nie potrafiąc jej wyrazić? Chciały zakonserwować zmarłego, ale chodziło im o życie, o Jego wieczną obecność pomiędzy nimi?

Ratzinger napisze:

Rankiem pierwszego dnia kobiety te zobaczą, że ich starania o Zmarłego i o Jego zachowanie były nazbyt ludzkimi staraniami. Zobaczą, że Jezus nie ma być zachowany w śmierci, lecz znowu żyje, i teraz dopiero żyje naprawdę. Zobaczą, że Bóg w sposób definitywny, możliwy jedynie dla Niego, zachował Go przed rozkładem i tym samym wyrwał Go z mocy śmierci. Jednak w tej trosce i miłości kobiet jest już zapowiedź poranka Zmartwychwstania. (Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu)

Czy przez pomyłkę nie próbujemy – ze czcią i miłością – konserwować trupa? Biegniemy co sił do umęczonego Ciała Pana, do Jego Kościoła, bezładnie rozłożonego w swej widzialnej postaci, powalonego bez mocy, bez siły i możliwości działania i bardzo chcemy to zniszczone Ciało namaszczać, oblewać wonnościami, perfumować. Ale to nie tędy droga! 

Z punktu widzenia kochających niewiast ich działanie było najzupełniej logiczne (oczywiście podług logiki miłości), wykonywały posługę zgodną z tradycją i zwyczajem; być może niekonieczną, ale pełną miłosierdzia; wyróżniły się przy tym gorliwością i odwagą. Niczym synowie kapłanów, którym Pismo nakazywało przygotowywać “pachnące mieszanki do balsamów” (Por. 1 Krl 9,30)  kobiety przyrządziły wonności dla wiecznej świątyni. Niczym królowa Saby zaniosły pachnidła temu, który przewyższał mądrością Salomona (Por. 1 Krn 10,10). Ale plan boży przewyższał ich starania! Chciały Jezusa pośród siebie i Go otrzymały, jednakże nie wskutek ich zabiegów, i nie tylko symbolicznie.

Kościół – mistyczne Ciało Pana – leży obnażony i zda się martwy. Chcemy, aby żył i strzegł Obietnicy zbawienia, by był znakiem dobroci Boga dla ludzi kolejnego tysiąclecia. Czy mamy czekać jak Apostołowie w kątach zamkniętego Wieczernika? Czy też biec namaszczać martwe członki? A może, niczym Maryja (o czym mówi tradycja, apokryfy i objawienia), trwać w oczekiwaniu z żywą nadzieją? Bezruch i lęk, działanie i czynna miłość, czy pełna wiary kontemplacja danego niegdyś Słowa?

Co byśmy nie zrobili, Bóg przeprowadzi swój plan w sposób przekraczający nasze wyobrażenia! 

Jeszcze jedno wydaje się oczywiste – nie ma powrotu do tego, co było przed Golgotą. Jezus nie podejmie już nigdy swej misji w takiej samej formie, jak niegdyś. Czas tłumów, kazań na górze, czy cudownych spotkań z Rabbim w cielesnej postaci się skończył. Owszem, Pan będzie przyciągał miliony istnień – poprzez uczniów. Będzie słyszany na kontynentach – poprzez uczniów. Będzie doświadczany w uzdrowieniach duszy i ciała – poprzez posługę uczniów. 

Również i dla pobitej Oblubienicy Pana, Kościoła, nie ma powrotu do przeszłości. Zda się, że do historii odchodzą akcje duszpasterskie, Dni Młodzieży, rekolekcje na stadionach, wielkie pielgrzymki, tłumne zgromadzenia. Znikną grupy i grupeńki przyparafialne będące erzacem rodziny. Przestaną sycić internetowi kaznodzieje bardziej usypiający niż wzywający do realnych działań. To już było. A jak będzie? Na miarę tego, co się znajduje w sercach uczniów…