Czwartek, 3 VI 2010 r.

EWANGELIA Łk 9, 11b-17
Jezus opowiadał rzeszom o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrowił. Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu, mówiąc: „Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność; bo jesteśmy tu na pustkowiu”. Lecz On rzekł do nich: „Wy dajcie im jeść”.
Oni odpowiedzieli: „Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi”. Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Każcie im rozsiąść się gromadami mniej więcej po pięćdziesięciu”. Uczynili tak i rozmieścili wszystkich.
A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostały.
Jezus opowiadał rzeszom o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrowił. A następnie …jedli i nasycili się wszyscy.

W Ewangelii świętej, Pan Jezus czyni wobec nas trzy rzeczy: mówi o Królestwie Bożym, uzdrawia tych, którzy tego potrzebują, a wreszcie karmi głodnych. To wszystkie czynności streszcza w sobie wymowa procesji Bożego Ciała, gdy Pan wychodzi do nas w sposób tak dosłowny i namacalny.

My, przeniknięci duchem tego świata, poszczególnymi lewicującymi prądami – które poznajemy z kolorowych pisemek, lub z wypowiedzi przeróżnych autorytetów – mamy tendencję do wyciągania z Ewangelii jedynie tych rzeczy, które nam odpowiadają.

Jeśli ktoś widzi Kościół jedynie jaką instytucję charytatywną, to nie będzie chciał aby opowiadać mu w jaki sposób ma prowadzić swe życie, by dojść do nieba. Więcej, wiele pseudo kościelnych autorytetów umocni go w tym mniemaniu. Księża i siostry zakonne – w myśl takiej wizji – mają zająć się jedynie dziełami charytatywnymi i nie wtrącać się do polityki, czy spraw sumienia, nie pytać o system wartości i wyznanie, nie przypominać słów św. Pawła o homoseksualizmie, nie używać wyrażeń „Ojczyzna”, czy „patriotyzm”, broń Boże nie piętnować zła obecnego w ludzkich czynach, a jeśli już koniecznie muszą coś mówić w przestrzeni publicznej to tylko w ścianach świątyni oraz podawać wszystko w formie lekkiej, łatwej i przyjemnej.

Chrystus wymyka się tym „mądrym” napomnieniom.

Głosi Ewangelię – ukazując prawdę o życiu człowieka.

Uzdrawia chorych – jakby na kpinę wszystkim, którzy zapomnieli o mocy wiary i ewangelii, wszystkim kpiącym z pobożnej prostoty polskiego ludu.

Karmi głodnych – przypominając, że interesuje go każdy wymiar ludzkiego życia.

A gdy Kościół zapomina o którymś z wymiarów swego działania na ziemi, to Pan przypomina o tym swoim sługom. Tak jak napomniał Apostołów, aby nakarmili rzesze. Tak jak napomina nas w każdej epoce poprzez swoje sługi – świętych i błogosławionych. Tak, jak napomina nas, Polaków, rządzących i rządzonych, kandydatów i wyborców, Kapłanów, biskupów i świeckich, napomina nas poprzez beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki.

Ta beatyfikacja to wielkie Boże napomnienie.

Przyjrzyjmy się owym trzem wymiarom działania Chrystusa.

Jezus opowiadał rzeszom o królestwie Bożym

Powtarza się sytuacja ewangeliczna.

Nie o gruszkach na wierzbie, nie obiecuje nie wiadomo czego, drugiej Irlandii, czy Japonii

Nie mówi tego, czego byśmy chcieli słuchać, nie podlizuje się naszym tanim gustom.

Nie kieruje się słupkami popularności

On odpowiada na prawdziwe problemy każdego z nas – mówi o Bożym Królestwie. Mówi całą prawdę o naszym życiu.

Królestwo Boże, to nie abstrakcja. Nie można go oderwać od naszej codziennej egzystencji. Nie może być tak, że czym innym jest nasza modlitwa, a czym innym praca, dom i wychowanie dzieci. Religia nie jest prywatną sprawą człowieka.

Wiara, aby była wiarą żywą musi przenikać każde nasze działanie. Inaczej stanie się tylko powierzchowną ideologią. A jeśli stanie się tak w życiu naszym i w życiu naszego narodu, jeśli – jak chciałoby wielu – pozwolimy na to, by Krzyż stał się znakiem zakazanym w przestrzeni publicznej, jeśli zgodzimy się na to, że można nazywać siebie katolikiem i jednocześnie opowiadać się za niszczeniem życia, jeśli – przez bezczynność i głupotę – przyzwolimy na upodobnienie naszego społeczeństwa do społeczeństw zachodnich – wówczas podetniemy sami korzenie temu wielkiemu dębowi, któremu na imię Polska. Wiara bowiem jest elementem konstytutywnym naszej tożsamości i kultury.

Ks. Jerzy nauczał: „Naszemu narodowi nie jest potrzebna tak zwana moralność laicka, bo jest ona bez oblicza i bez nadziei, jak mówił zmarły Prymas Tysiąclecia. Stawarza ona zagrożenie dla wartości duchowych narodu i osłabia te siły, które stanowią o jego jedności.”

Nie można sprowadzać wiary jedynie do pobożnej otoczki. Wielu w ten sposób wykorzystuje wiarę i Kościół – również czyni tak wielu ludzi ubiegających się o władzę i stanowiska w naszym państwie. Jeden z kandydatów, na kilka miesięcy przed wyborami 2005 roku wziął ślub kościelny po 27 latach od zawarcia związku cywilnego. Inny, już obecnie, ogłasza się jako wierzący katolik, choć publicznie popiera procedury In vitro, na które Kościół nie wyraża zgody. Tak, dzisiaj można bezkarnie ośmieszać Chrystusa i modlitwę, jak czynił to pewien błazen-polityk nie tak dawno, gdy opowiadał publicznie o swojej rzekomej przemianie, jaką miła przejść po tragicznej śmierci Prezydenta RP, tego samego którego ów polityk wielokrotnie obrażał w poprzednich latach, nazywając „chamem”, czy „alkoholikiem”. Co ciekawe, owych słów, mimo „przemiany”, nie odwołał.

Jezus uzdrowił tych, którzy potrzebowali leczenia

Chrystus w dzisiejszej Ewangelii nie tylko mówi o Królestwie, On chorych uzdrawia, a głodnych karmi.

Chrześcijaństwo nie jest oderwane od życia – ono jest głęboko zakorzenione w realnych sprawach, w realnych problemach.

Chrystus uzdrawia potrzebujących. On jeden widzi głęboko i widzi rany naszych serc. On jeden ma moc uzdrowienia ludzkiego życia.

On może dotknąć braku miłości, egoizmu, pychy, nieprzebaczenia.

On może scalić małżeństwa na krawędzi rozpadu, dodać sił żonom i matkom alkoholików, wypełnić samotność ludzi starszych i porzuconych przez rodziny.

On daje nadzieję i przemienia rozpacz.

Ks. Jerzy nauczał: „Prosimy Boga o nadzieję, bo tylko ludzie silni nadzieją są zdolni przetrwać wszelkie trudności. Prosimy o wewnętrzną radość, bo jest ona najgroźniejszą bronią przeciwko szatanowi, który smutny jest z urodzenia. Prosimy o wolność od zemsty i nienawiści, o tę wolność, która jest owocem miłości.”

Jedli i nasycili się wszyscy

Chrystus odpowiada na nasze potrzeby, na nasze „głody”. Zarówno te wewnętrzne, duchowe, jak i te zewnętrzne, fizyczne. To Bóg, ustami setek kapłanów, ujmował i ujmuje się za człowiekiem wykorzystanym, opuszczonym, ubogim.

Chrystus jeden – podczas gdy politycy bawią się w gry wyborcze – widzi nędzę setek ludzi których życie zostało zniszczone poprzez powódź. Politycy będą przyjeżdżać, robić sobie zdjęcia i opowiadać sentencje, w stylu: „W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem”.

Chrystus nie jest cyniczny. On zna i widzi nędzę i stracone nadzieje. Nie siedzi w wygodnym fotelu przed telewizorem, a nasze problemy nie są dla niego kolejnym kanałem na ekranie, wzruszającym serialem, czy artykułem w gazecie. To On pobudza serca wszystkich ludzi dobrej woli, aby spieszyli z pomocą potrzebującym. To On umacniał serce ks. Jerzego, gdy ten wołał: „Kościół zawsze staje po stronie tych którym odebrano wolność, którym łamie się sumienie.” On dał moc Ducha św., aby w ciemna noc stanu wojennego rozległy się słowa modlitwy za oszukanych, zdradzonych, w nocy pojmanych, zastrzelonych górników, przesłuchiwanych, na mrozie trzymanych.

Dziś na nowo Chrystus pragnie upomnieć się o człowieka potrzebującego.

Ks. Jerzy nauczał: ”Godność człowieka to również godność ludzkiej pracy. To prawo do takich warunków pracy, by ludzkie siły nie słabły, by człowiek nie był prawdziwie wyniszczony. (…) Można człowieka poniżyć, można odebrać mu godność również i przez pracę, gdy uczyni się go tylko narzędziem produkcji.”

I jeszcze: „Jeśli stwarza się ludziom pracującym sytuacje, w których – aby utrzymać kilkuosobową rodzinę – muszą brać dodatkowe etaty, lub pracować w niedzielę, dokonuje się mordu na ludzkich sumieniach. Niszczy się rodziny. Okrada się dzieci z czasu, który rodzice powinni im poświęcić.”

Jakże aktualnie brzmię te słowa! Czyż do „narzędzia produkcji” nie sprowadzają dziś pracownika niektóre korporacje? Czyż narzędziem produkcji nie bywają często pracownicy supermarketów, którzy za marny grosz muszą poświęcać godziny z zakazem opuszczania stanowiska pracy, nawet na chwilę? Czyż nie są tak traktowani młodzi (jak najmłodsi, aby łatwo było sterować) pracownicy popularnych sieci szybkiego jedzenia? Czyż w naszych czasach pracownik nie jest jedynie siłą roboczą, często przyuczaną do kłamstwa i kradzieży? Czyż wielkie firmy, wiążąc swych pracowników ze sobą nie zawłaszczają ich do tego stopnia, że znika wszelkie prywatne życie? Czyż organizowane przez niektóre korporacje wyjazdy integracyjne nie pogłębiają plagi rozwodów, związków pozamałżeńskich, czy nałogów?

Czy ktoś z rządzących się o to troszczy? A może nikogo te sprawy nie obchodzą, gdyż ta sama ręka ustala nieludzkie i poniżające człowieka zasady, i ta sama wypłaca olbrzymie sumy na kampanie, czy spoty reklamowe partii politycznych.

Chrystus o tym wie. On widzi. On się upomni o ludzi traktowanych przez swych braci jak śmiecie.

On się upomni o ludzi okłamywanych – często z premedytacją – przez różne media.

On się upomni i nasyci głód sprawiedliwości tych, którzy padają ofiarami bezdusznej machiny prawniczo-biznesowej.

On się upomni o ludzi manipulowanych, zmuszanych do działania wbrew sumieniu, o dzieci sześcioletnie traktowane jak doświadczalne króliki nowych pomysłów edukacyjnych liberalnych pedagogów.

On się upomni o masowo mordowane nienarodzone jeszcze dzieci. W naszym kraju mordowane często za zgodą rządzących, jak – w zeszłym roku – dziecko nastolatki z Lublina, do czego przyłożyła rękę sama pani minister zdrowia.

On się upomni o rodziny obkładane przepisami, które mają skłonić małżonków do posiadania jak najmniejszej liczby dzieci.

On się upomni o kobiety zwalniane z pracy, gdyż spodziewają się dziecka. O kobiety w stanie błogosławionym które nie są zatrudniane na pełne etaty, o młode kobiety, którym umożliwia się karierę, ale pod warunkiem że w ciągu kilku lat nie zajdą w ciążę.

On się upomni o sprawiedliwość.

Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba,

Pod przymiotami ukryty chleba.

Zagrody nasze widzieć przychodzi

I jak się dzieciom Jego powodzi.

Tak śpiewano w pieśni na Boże Ciało.

Zróbmy Mu miejsce.

Chrystus za chwile pójdzie pomiędzy nas. Będzie patrzył nam w oczy. Badał serca. Otworzy ramiona, aby objąć u czterech ołtarzy cztery strony świata. Otworzy usta, by mówić nam Swojej miłości i nieustającej Obecności. Jest Bogiem wiernym. Nie opuścił nas w żadnym naszym zawirowaniu życiowym. Nie opuścił naszej Ojczyzny nawet, gdy sami wzruszaliśmy ramionami zachłystując się wolnością.

Widząc nasze zapieranie się prawdy i ucieczkę od Ewangelii, nasz brak wiary w Jego moc, nasz nienasycony głód chleba i miłości – woła do nas, słowami, jakimi natchnął ks. Jerzego. Słowami napomnienia i swoistego testamentu: „Niech na koniec będzie nam ostrzeżeniem świadomość, że naród ginie, gdy brak mu męstwa, gdy oszukuje sam siebie mówiąc, że jest dobrze, gdy jest źle, gdy zadowala się tylko półprawdami. Niech na co dzień towarzyszy nam świadomość, że żądając prawdy od innych, sami musimy żyć prawdą. Żądając sprawiedliwości, sami musimy być sprawiedliwi. Żądając odwagi i męstwa, sami musimy być na co dzień mężni i odważni.”

Amen.