Blog ks. Jacka Gomulskiego

Tag: prawda

O brodzeniu po „Bagnie”

Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą, i z wodnej głębiny! 

(Ps 69,15)

Na szczytach tego celebryckiego świata siedzi sobie facet, który przez 50 lat wykorzystywał seksualnie dzieci. 

(Mariusz Zielke, “Bagno”)

Z uwagą obejrzałem reportaż Mariusza Zielke “Bagno” o celebrycie Krzysztofie S., oraz o zmowie milczenia, jaka zapanowała wśród ludzi mediów i artystów, wokół oskarżeń tego muzyka o pedofilię. Osobiście zainteresował mnie wątek wybiórczości z jaką dziennikarze odnoszą się do przypadków pedofilii. To bodajże pierwszy reportaż, który wprost i bez lęku ukazuje pokręconą mentalność “jaśnie oświeconych” publicystów i dziennikarzy. Ktoś wreszcie przyznał, że dla nich wszystkich Kościół i duchowni są chłopcem do bicia, a nawet do czegoś bardziej perwersyjnego – do wyciskania pieniędzy, co jest narzędziem niszczenia pozycji Kościoła i dyskredytowania orędzia, jakie głosi. Jak mówi Mariusz Zielke:

Jak wy wszyscy traktujecie problem seksualnego wykorzystywania dzieci? Czy was ten problem interesuje, czy was interesuje wyłącznie zaoranie Kościoła?

Nikt ze świata mediów głównego nurtu jeszcze nie stawiał tak jasno tej kwestii. Świadczą też o tym inne wypowiedzi, padające w tym filmie, odsłaniające warsztat reporterski takich tuzów dziennikarstwa jak bracia Sekielscy, czy dziennikarze Onetu lub Gazety Wyborczej. Jednocześnie reportaż odsłania też meandry działania mec. Artura Nowaka, prawnika-celebryty, znanego z procesów z Kościołem o odszkodowania za czyny pedofilskie duchownych.

Mariusz Zielke – Tomek (Sekielski), człowiek, który nam wszystkim mówi jaka ważna jest pedofilia w Kościele, gdy ma ofiarę spoza Kościoła, to tej ofierze mówi rób se co chcesz z tym… 

Ofiara pedofila Jarosława B. – Mój sprawca jest bardzo majętnym przedsiębiorcą, Odezwał się do mnie Tomek Sekielski i napisał, że oni już się nie zajmują tą tematyką, i jedynie co mi mogą pomóc, to dać numer telefonu do adwokata – Artura Nowaka. (…) Przyjął od mojego sprawcy 200 tys zł na swoje konto… (…) Trudno mi zrozumieć jak zostałam potraktowana przez człowieka od Sekielskich, przedstawiających go jako eksperta w trudnych kontrowersyjnych ciężkich tematach. A rzeczywistość jest zupełnie inna. Liczy się wywoływanie burzy.

Mariusz Zielke – Artur Nowak dzisiaj jest wypromowanym przez TVN, Onet, Newsweek, Oko Press, Gazetę Wyborczą, Krytykę Polityczną, pewnie parę jeszcze innych mediów, tak zwanych wolnych mediów które się szczycą tą wolnością, One wypromowały człowieka którego nikt nie sprawdził. On reprezentuje ofiary i na tym bardzo dobrze zarabia.Każde oskarżenie Kościoła, każde powództwo w kierunku Kościoła o odszkodowania, to są pieniądze dla Nowaka.

A wisienką na torcie jest wypowiedź samego mecenasa Nowaka:

Kościół będzie jeszcze przez jakiś czas hot tematem i dlatego piszemy.

To splątanie interesów prawników i dziennikarzy podsumowuje redaktor Tomasz Krzyżak z Rzeczpospolitej.

Ja mam takie wrażenie, że tych kwestii, o których pan mówi, czyli pedofilii w innych środowiskach generalnie nie dotykamy i ich nie podejmujemy – z różnych przyczyn. Jak sądzę nie są atrakcyjne tek, jak pedofilia w Kościele. Klasycznym przykładem na to, co pan mówi, jest kolega Szymon Piegza z Onetu, którego on bardzo mocno podszedł sprawą Janusza Szymika, gdzie z diecezją Bielsko – Żywiecką walczą o 3 miliony zł.

Ufam, że Pan Bóg w swojej łaskawości sprawi, że coraz częściej będziemy się dowiadywać o tym, co działo się za kulisami wszystkich afer, które wstrząsały polskim Kościołem w ostatnich czasach. Że się dowiemy czym były w istocie sankcje wymierzone w dziesięciu polskich biskupów, w tym w umierającego wówczas kard. Gulbinowicza. Że się dowiemy czym w istocie była afera wokół działania O. Pawła Malińskiego OP, albo wcześniejsza wybiórczość w ujawnianiu agentury kościelnej (sprawa O. Hejmo). Że się dowiemy coś więcej o motywach działań Kurii Płockiej w stosunku do ks. Zdzisława Witkowskiego, oskarżanego przez oszusta o czyny pedofilskie. 

A co z całym pedofilskim podziemiem? Z pornografią dziecięcą, która nie jest zapewne tak chwytliwym tematem w Polsce jak dowalanie Kościołowi? Co z handlem organami dziecięcymi i w ogóle dziećmi? Żaden Newsweek, czy Onet, ani inne Oko.press jakoś się tym nie interesuje.

I jeszcze jedno – ciekaw jestem reakcji (pewnie ich nie będzie) tych publicystów i hierarchów, którzy z trudem skrywaną satysfakcją dzielili się swymi przemyśleniami po filmach braci Sekielskich, czy kolejnych newsach o księżach pedofilach. Słyszeliśmy już i o tym, że takie filmy winno pokazywać klerykom w seminariach, że przyczyniają się one “do jeszcze dokładniejszego przestrzegania wytycznych dotyczących ochrony dzieci i młodzieży w Kościele”, że hierarchowie są wdzięczni dziennikarzom za owe filmy, czy opisywane sytuacje.

Czekam na coś identycznego w wypadku tego reportażu.

Nie sądzę, bym się doczekał.

* A jednak – właśnie ks. Piotr Studnicki z Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży podziękował za film Mariusza Zielke, stwierdzając jednocześnie, że:

Drodzy dziennikarze, niezależnie od Waszych intencji, dobrze zrobiło Kościołowi, że zajęliście się wykorzystywaniem seksualnym przez niektórych duchownych.

„Dobrze zrobiło”… dobre sobie…

O niezafałszowanym mleku.

Rzadko zwraca się uwagę na antyfony, zarówno w Mszy nowej, jak i w starej. Warto jednak przyjrzeć się myśli, jaką podsuwa tekst Introitu ostatniej Niedzieli, zwanej przez niektórych Niedzielą Quasimodo (tak, to tej niedzieli, wg Wiktora Hugo, kanonik Frollo znalazł pod drzwiami katedry Notre Dame przyszłego dzwonnika tej świątyni), Przewodnią, Białą, a obecnie – Niedzielą Miłosierdzia. 

Wersety owego Introitu są zaczerpnięte z 1 Listu Św. Piotra (2,2) oraz z Ps 80 (80,2). 

Jako dopiero narodzone niemowlęta, alleluja, pożądajcie duchowego, czystego mleka, (1 P 2,2) alleluja, alleluja alleluja.  Radośnie śpiewajcie Bogu, obrońcy naszemu, wykrzykujcie Bogu Jakuba. (Ps 80,2) Chwała Ojcu…

Quasi modo géniti infántes, allelúja: rationábiles, sine dolo lac concupíscite, (1 Pet 2,2) allelúja, allelúja, allelúja. Exsultáte Deo, adjutóri nostro: jubiláte Deo Jacob. (Ps 80,2) Glória Patri…

Wzmianka o nowo narodzonych niemowlętach odsyła nas w pierwszej chwili do katechumenów, którzy w czas Świąt Paschalnych przyjęli chrzest, rodząc się tym samym do nowego życia dzieci bożych. Jednak w pierwotnym sensie słowa te odnoszą się do wszystkich wierzących w Chrystusa. Porównanie, jakiego używa św. Piotr nie koncentruje się na niedawnym “nowym narodzeniu”, ale na pragnieniu, które winno towarzyszyć chrześcijanom. Apostoł zda się wołać – pragnijcie Chrystusa! A dokładniej – z taką siłą, jak niemowlę pragnie mleka, wy zapragnijcie duchowego, prawdziwego i autentycznego pokarmu! Albo jeszcze inaczej, uwzględniając wcześniejsze wersety Piotrowego Listu – zapragnijcie, aby Słowo (logos) kształtowało wasze słowa, mowy, a nade wszystko – myślenie (z myślenia bowiem wynika słowo).

Odrzućcie więc wszelkie zło, każdy podstęp i obłudę, i zawiść, i wszelkie oszczerstwa! Jak dopiero co narodzone niemowlęta pragnijcie nieskażonego mleka, którym jest Słowo, abyście dzięki niemu wzrastali do zbawienia. Zakosztowaliście przecież, że dobry jest Pan!  (1 P 2,1-2)

Pierwszy papież wzywa do odrzucenia zła, które gnieździ się w sercu (myśli) a wyraża poprzez cztery postawy – podstęp, obłudę, zawiść i oszczerstwo. Mówiąc językiem św. Pawła, są one przejawem starego człowieka, albo starego kwasu złości i przewrotności, do odrzucenia którego byliśmy wzywani w Niedzielę Zmartwychwstania. Jeśli obaj Apostołowie wskazywali owe postawy, jako konieczne do zwalczenia, znaczy to, że były one problemem wśród wiernych, do których Piotr i Paweł kierowali swe słowa.

Były – i są nadal. 

Co jest owym kwasem, który należy bezwzględnie odrzucić?

Najpierw Piotr wymienia δολον (dolon), czyli oszustwo, podstęp, fałsz, zdradę. W innym miejscu swego Listu, Apostoł napisał:

Bo chcący życie miłować i zobaczyć dni dobre niech powstrzyma język jego od zła i wargi jego (by) nie powiedzieć podstępu. (1 P 3,10)

Znać, że kwestia jasności i szczerości w mowie była dla Piotra bardzo istotna. Może wiązało się to z jego własnymi doświadczeniami z dziedzińca pałacu arcykapłańskiego? Indagowany przez służbę Kajfasza, Piotr użył swej mowy nie dla wyrażenia jasnego i szczerego prawdy, ani nie skorzystał z okazji, aby zmilczeć, ale pozwolił sobie na fałsz i zdradę – δολον. Może też dlatego, mając jeszcze w pamięci rozmowę z Jezusem po Jego zmartwychwstaniu i trzykrotne pytanie o miłość, pisze o swym Panu:

On grzechu nie popełnił ani w Jego ustach nie znaleziono podstępu (1 P 2,22).

W Ewangelii odnajdujemy przykłady postawy podstępu i fałszu. Są one obecne w działaniu i słowach przeciwników Jezusa. To do nich, a nie do Mistrza, upodabnia się Piotr, gdy zapiera się znajomości z Rabbim z Nazaretu. Ta myśl, aby nie być, jak niewierzący w Zmartwychwstałego, by nie kopiować ich postaw, kilkukrotnie pojawia się w Listach Apostoła.

Cóż. Dziś, dzieci Kościoła, wraz z jego pasterzami, jakby robili wszystko, aby się nie odróżniać od dzieci tego świata. Zresztą, takie przeciwstawienie wydaje się być dla wielu obrazą… Dziś, cienka granica między mową dyplomatyczną (“Bądźcie więc roztropni jak węże…” – Mt 10,16), a mową podstępną wydaje się być wielokrotnie przekraczana. Kto przecież zdradza swe prawdziwe intencje? Kto szczerze przyzna się w jakich grupach nacisku uczestniczy, jakie lobby wspiera, z jakimi organizacjami jest związany zobowiązaniami… Przerażeni sobą, pełni kompleksów, uwikłani w konsekwencje własnych błędów i grzechów, trzymani na postronku przez “ojca kłamstwa”, nie doświadczamy słodyczy prawdy, tylko jej goryczy. Słowo (a więc i myśl) wypowiadane, czy pisane, służy bardziej do zakrycia czegoś, niż odkrycia. W ten sposób staje się zasadzką na drugiego; pułapką, w którą należy wpuścić kogoś, kto już nie jest bratem, bliźnim, ale przeciwnikiem, wrogiem – zagrożeniem, które trzeba usunąć.

Ktoś powie – to nic nowego. Tak było, jest i będzie. To prawda. Sam jej doświadczam na sobie, we własnych obawach i lękach, wstydzie i pragnieniach. Ale spotykanie się ze Słowem, o wiele bardziej intensywne w czasie pustyni, aniżeli w czasie nieustannego actio, sprawia, że chciałbym doświadczać odniesień osobowych (nie tylko tych z najbliższymi, ale z każdym, od pasterzy Kościoła począwszy, aż po przysłowiową panią w okienku na poczcie) w których “nie ma podstępu”! Inne odniesienia są bowiem zagrożeniem dla mojej duszy nieśmiertelnej, a i tak była ona wystarczająco często narażana na “ogień nieugaszony” przez własne błędne i grzeszne wybory. 

Dalej Piotr wymienia υποκρισεις (hypokriseis), czyli obłudę, udawanie. Jak czytam w Nowym Komentarzu Biblijnym: 

Obłudne i podstępne udawanie dobroci i życzliwości, aby działać na szkodę drugiego człowieka, który nie spodziewa się zagrożenia. W podobny sposób chciano na przykład wydobyć od Jezusa odpowiedź, która mogłaby stać się powodem sądowego oskarżenia i surowego wyroku (por. Mk 12, 15). 

To tym terminem Chrystus określał swoich przeciwników. Czy określiłby i nas? Zapewne tak, zwłaszcza wtedy, gdy opinia (publiczna, przełożonego, sponsorów) staje się ważniejsza, aniżeli to, co myśli o nas i czego pragnie dla nas Ojciec niebieski. Pragnie się wtedy nie logiki Jezusowej, ale logiki tego świata. Czy nie υποκρισεις wyraża się w takim, na przykład, synu św. Dominika, który przez trzydzieści lat życia zakonnego ukrywa fascynację (sam mówi teraz w wywiadach, że koncepcje protestanckie były mu bliskie) herezją, próbując przekształcić Kościół na modłę zboru luterańskiego. A potem ma za złe Kościelnej hierarchii i całej instytucji, że nie dała się zreformować według jego, tak przecież słusznych, zamysłów… Czy nie jest υποκρισεις komentarz redaktora naczelnego „Więzi”, który ze smutkiem stwierdza, że ów zakonnik “nie zmieścił się ostatecznie nawet u dominikanów”? Z czym miałby się zmieścić? Z myśleniem niekatolickim? Z potrzebą przekształcenia Kościoła po swojemu? Mam wrażenie, że odsłania się tu tragiczna prawda całego tego środowiska, która na co dzień jest skrzętnie skrywana (również pod fałdami tog i purpur), a która głosi, że w Kościele winna się zmieścić niewiara, herezja, negacja katolickiej moralności, relatywizacja Dekalogu, kłamstwo i fałsz. Wszystko winno się zmieścić, tylko nie prawda Chrystusowa, jaką Kościół otrzymał w depozycie i głosił opierając się na Objawieniu spisanym w Piśmie św. i przekazywanym w Tradycji. No, ale przecież świadomość, że ma się dostęp do prawdy, to przecież – wg owego środowiska – niebezpieczny radykalizm. Powinniśmy wszyscy, niczym cytowany niedawno przez ową „Więź”, Tomasz Merton powtarzać nieustannie: “Nie mam pojęcia dokąd zmierzam”…

Kolejna wada, do której odrzucenia wzywa Apostoł to φθονους (fthonous) –  zawiść, zazdrość, żal. Wyraz ten oznacza:

…pełną złośliwości zazdrość, zawiść w stosunku do drugiego człowieka. Jej przyczyną jest zazwyczaj wewnętrzny uraz do drugiego człowieka, który prowadzi do sprzeciwu, gniewu i złośliwości. Takie negatywne uczucia są zazwyczaj maskowane pięknymi słowami i w tym sensie prowadzą do podstępu i udawania dobroci, która wcale nie jest szczera. (NKB)

Może właśnie tu, w owej zawiści połączonej z żalem należy szukać przyczyn upodobania w podstępie i kłamstwie? Może tam mają swój początek roszczenia “miłośników zwątpienia”, którzy chcieliby przebudować  Kościół Rzymsko-Katolicki według obrazu samych siebie, odrzucając Prawdę. A przecież urazy należy chętnie darować…

Z zawiścią łączy się ostatnia negatywna postawa w Piotrowym katalogu – καταλαλιας (katalalias), czyli złe mowy, obmowy, szkalowania. To pojęcie jest również charakterystyczne dla tego Apostoła, ale najczęściej odnosi się do oczerniania wyznawców Jezusa przez pogan, czyli niesłuszne i złośliwe oskarżanie ich o popełnianie złych czynów. 

Tym czterem postawom przeciwstawia Piotr obraz nowonarodzonego, głodnego niemowlęcia, które ma jedno naczelne pragnienie – mleka. Nawiasem mówiąc, może ta wzmianka jest jakimś echem prywatnych doświadczeń św. Piotra. Wiemy, że był żonaty, a według tradycji miał mieć też i córkę, św. Petronelę. Może pamiętał jak głośno i jasno wyraża się owo pragnienie u małego dziecka…

Gdy Piotr pisze o pragnieniu, jakie ma towarzyszyć chrześcijanom, używa wyrazu επιποθησατε (epipothēsate), oznaczającego pragnienie lub tęsknotę. Pojawia się owo określenie w greckiej wersji Księgi Psalmów, choćby w Ps 41:

Jak łania pragnie (epipothei) wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie (epipothei) Ciebie, mój Boże! (Ps 41(42), 2)

O takie pragnienie idzie – mocne, ogarniające całe jestestwo, rozumne (λογικον – logikon), odnoszące się do Boga, który daje jedyny prawdziwy, wysokokaloryczny pokarm dla duszy. Nie znajdzie się tego pokarmu w tym, co proponuje świat, ani w kompromisach z nim. Nie ma go w zanurzaniu się w wieczne wątpliwości i niedookreślania, co lubi dziś wielu intelektualistów i hierarchów. Nie ma go w kroczeniu po cienkiej granicy ortodoksji i herezji. Nie ma go w dociekaniach na temat końca, czy też wygaszania Kościoła, lub też rozważaniach o różnicy między “katolicyzmem” a “katolickością”. To wszystko są przykłady mleka rozcieńczonego, w którym ilość wody przewyższa ilość mlecznego ekstraktu, bądź są zwykłą podróbką, wyrobem mlecznopodobnym. Więcej tam ludzkich dociekań, adoracji własnego zwątpienia i braku nadziei, pulsujących pod powierzchnią zdań i słów nurtów bliżej nieokreślonych mniemań, aniżeli jasnej, klarownej, zgodnej z prawdą (czasami aż się dziwię, czemu owi wszyscy myśliciele nie rozpoczną oficjalnego kultu św. Piłata Pierwszego Wątpiącego… na razie, zrywami, próbują inicjować kult św. Judasza Pierwszego Poranionego przez Kościół) mowy Chrystusa. Niesie ona ze sobą pewne jarzmo dla ludzkiej myśli i mowy, ale jednocześnie wyzwala ku dobru. Jarzmo Chrystusowe jest słodkie i lekkie, a my ponoć zasmakowaliśmy już w słodyczy Pana…

Tak. Prawdziwa i autentyczna mowa Boga daje się poznać poprzez to, że jest – jak pisze Piotr – λογικον (logikon). Jest obecna w tym, co wynika z Logosu, ze Słowa Wcielonego. Ale nie odnajdziemy tego w sobie, we własnych dociekaniach, wykwitach własnych emocji i przeżyć, ale na drodze takiej, na jakiej – jako Kościół idący przez wieki – doświadczyliśmy, “że słodki jest Pan”. Ta droga, to nie człowiek (nawet współczesny), ale Tradycja. Doświadczenie ojców w wierze – ich zmagań z oporem zatwardziałego serca, własnej grzeszności, wsłuchiwaniem się w mowę żywego Boga. W tym doświadczeniu nie ma podstępu (δολον), jest ono niezafałszowane, bez domieszki trucizny. Nie jest jak teksty wielu współczesnych publicystów, czy teologów, które – gdy się je czyta – trzeba bardzo uważać, gdyż wężowy jad kłamstwa (częstokroć bardzo subtelnego) łatwo może przedostać się do serca czytelnika i sparaliżować je zwątpieniem.

Jasność, szczerość, ufność. Słowo rozumne i budzące wiarę. Mowa wyrażająca pełne miłości serce, nawet jeśli dotykająca trudnej prawdy. Sposób komunikacji i odniesienia się do siebie odróżniający wierzącego od tego, który odrzucił Chrystusa jako Pana. Słowa wyrażające myśl, klarowne i głębokie zamiast nowomowy medialnej, politycznej, czy kościelnej (a może raczej kościółkowej).

Nie, to nie opis marzeń, ani snów, czy fantazji. Nie będę opisywał moich majaków sennych jak kard. Martini, albo – nie przymierzając – sam Biskup Rzymu

To postawy konieczne dla tego, aby móc się nazywać uczniem Jezusa Chrystusa.

Życie prawdą i naśladowanie Tego, w którego ustach “nie było podstępu” nie jest i nie może być elementem baśni i idealizmu. To Ewangelia. Czy da się nią żyć w świecie i na korytarzach kościelnych instytucji? Hmm… Jeśli by wyszło, że się nie da, to… trzeba zmienić świat (przynajmniej ten w zasięgu wzroku) i korytarze… Chyba tak właśnie zrobił św. Franciszek z Asyżu, zaczynając żyć tak, jak ukazał mu to Chrystus. Przemieniając Kościół od wewnątrz – tak bardzo „od wewnątrz”, z głębi własnego życia, jak tylko się da. I nie była to reforma strukturalna, czy zmiana instytucji. Patriarcha Seraficki nie porzucił ani zsekularyzowanej hierarchii kościelnej, ani ociężałych struktur – on im wszystkim udowodnił, że można żyć Ewangelią, taką, jaką Kościół otrzymał. Tyle, że żył ją w pewnym oddaleniu od wspomnianych już kościelnych korytarzy czy biurek „intelektualistów”.

Cóż.

Skoro pragniesz „niezafałszowanego mleka”, to szukaj go, nawet (a może zwłaszcza) na pustyni.

Z dala od korytarzy.

© 2025 Światło życia

Theme by Anders NorenUp ↑