Podczas ich drogi wstąpił do pewnej wsi a kobieta imieniem Marta przyjęła Go w swym domu. Miała siostrę imieniem Maria. Ta przysiadłszy u stóp Jezusa i słuchała Jego słowa. Marta natomiast wciąż była pochłonięta licznymi posługami. Przystanąwszy powiedziała: „Panie, nic Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawiła mnie samą przy obsłudze? Powiedz jej, aby mi pomogła”. Pan rzekł jej na to: „Marto, Marto, martwisz się i jesteś zakłopotana o tak wiele, a tylko jedno jest potrzebne. Maria wybrała dobrą cząstkę i nie zostanie jej ona zabrana”. (Łk 10,38-42)

Wprawdzie w powyższym fragmencie biblijnym nie występuje żaden z greckich wyrazów odnoszących się wprost do pojęcia adoracji, to jednak pamiętajmy, że postawa zasłuchania wiąże się z postawą zapatrzenia. Wspólnym ich mianownikiem będzie pełne szacunku i czci uczniowskie trwanie w obecności Pańskiej. Dodajmy, że owo trwanie musi być nacechowane miłością i oddaniem. To wszystko wyraża postawa Marii opisana w wersie 39.

Choć Maria raczej słucha Jezusa, to jednak trudno oddzielić je bycie u Jego stóp od wpatrywania się w Jego oblicze. Kard. Ratzinger pisząc o tym cytuje fragment Listu do Hebrajczyków:

Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (Hbr 12, 2; por. 3, 1).

„Wzrok utkwiony w Jezusie” stał się hasłem Ojców pustyni, którzy w ten sposób na nowo podjęli starotestamentowy motyw „poszukiwania Jego oblicza”. Modlący spogląda na Tego, który jest ponad nim i który wychodzi mu naprzeciw; na Tego, któremu sam próbuje wyjść naprzeciw poprzez modlitewne spojrzenie, aby dojść do jedności z Nim.

Pomedytujmy nad sceną z Betaniii. Przychodząc na adorację zapraszam Pana do siebie, do swoich spraw, trosk i radości. Nie muszę zbyt wiele Mu mówić, aby trwać w świadomości, że On jest u mnie jak u siebie. To podkreślenie, że Jezus jest przyjęty i naucza w domu Marty jest znamienne. Najczęściej przecież nauczał w synagogach bądź a otwartych przestrzeniach, tu jednak wybiera dom. O ile dom Piotra, w którym także Pan nauczał jest znakiem całego Kościoła, o tyle dom Łazarzowych sióstr jest typem pojedynczego ucznia, w którego wnętrzu może trwać obecność Pana – żywego i wypowiadającego swe Słowo. Jest ona możliwa tylko dzięki darowi Eucharystii. Warto jeszcze wspomnieć, że imię owej niewiasty, która przyjęła Pana można przetłumaczyć, jako “gospodyni, pani domu”. Przyjmując Pana Wszechświata pani domu nie rozpoznała swego miejsca. Ubiegła ją w tym jej siostra.

Maria odnajduje swoje miejsce przy Jezusie, a nie w kuchni, czy innych czynnościach służebnych, mimo, że zgodnie z obowiązującym zwyczajem, nie powinna siedzieć w gronie męskim, zwłaszcza w pewnej bliskości mężczyzny. Łamie więc pewien zwyczaj, gdyż wartością najwyższą jest dla niej Jezus, Jego Słowo i Jego obecność. Owo podkreślenie stóp Jezusa, czyli Jego Ciała, przypomina nam o Obecności Eucharystycznej. Postawa siedząca Marii zaś podkreśla jej rolę jako autentycznej uczennicy, gdyż taka właśnie postawa cechowała uczniów ówczesnych rabinów. Oznaczało to nie tylko zasłuchanie i pokorną uległość wobec mądrości mistrza, ale także przyjmowanie i gotowość wypełnienia usłyszanych nauk. Marta więc przyjęła Pana do domu, ale nie uczyniła Go panem domu podczas gdy Maria przyjmuje to, co Jezus ze sobą przynosi – Jego Słowo.

Opisując postawę Marii św. Łukasz używa sformułowania, które można przetłumaczyć jako zasłuchanie z uwagą, słuchanie ze skupieniem, wsłuchiwanie się”. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku opisu spoglądania na miedzianego węża, tak i tutaj cała uwaga patrzącego – w tym przypadku słuchającego jest skupiona na obiekcie adoracji, czyli tak naprawdę na Bogu. Ilekroć św. Łukasz używa zwrotu “słuchać słowa” (ακουειν tον λογον – akouein ton logon) to jednocześnie zwraca uwagę na pewną relację bliskości czy wręcz nowego rodzaju pokrewieństwa między słuchającym a Jezusem. Adoracja i kontemplacja wymaga pewnego intensywnego wysiłku duchowego, który przejawia się nie tyle w intensywności skupienia co w natężeniu pragnienia.

Są różne rozumienia postawy Marty. Według jednego z kluczy interpretacyjnych jest ona skupiona na sobie, na swoich sprawach i troskach, nawet jeśli wynikają one ze szczerej potrzeby gościnności. Można bowiem chcąc autentycznie czynić dobro przeakcentować własne starania zapominając o napomnieniu Pańskim:

Dość ma dzień swojej biedy. (Mt 6, 34)

Maria kontemplując Słowo Jezusa i adorując Jego obecność nie troszczy się zbyt wiele o jutro, przeciwnie, zdaje się wszystkie swoje troski składać u stóp Mistrza.

Inny sposób rozumienia roli Marty i lekcji, jaką ona nam zostawia wiąże się z greckim rzeczownikiem jakim Łukasz opisuje działania Marty – diakonian (διακονιαν), oraz czasownikiem diakonein (διακονειν). Choć w klasycznej grece oba te wyrazy oznaczają służbę najniższą i pogardzaną, to w dziele Łukasz i w listach Pawłowych ma on najczęściej znaczenie przenośne i może oznaczać też “służbę Bożą”. Czyżby więc historia o dwóch siostrach była przestrogą przed zbytnią aktywnością czynioną kosztem kontemplacji i adoracji?

Maria wie, że tym który naprawdę głosi Słowo jest Chrystus, wie także, że wejście w Jego działanie, czyli służba Słowu (o sługach Słowa pisze Łukasz w prologu do swej Ewangelii) jest pełna o ile zakotwicza się w słuchaniu samego Pana. Troski Marty są troskami osoby bardziej przejętej jakimś dobrym dziełem czy dobrym działaniem aniżeli wsłuchaniem i rozeznanie tego, co Pan ma do powiedzenia. Chrystus nie potępia trosk Marty, ale ukazuje ich dopełnienie, a nawet wtórność wobec postawy Marii.

Czym jest dla mnie słuchanie Pana? Czy czytam Pismo św.? Jak często?

Czy podczas adoracji zdarza się, że porusza mnie i powraca do mnie jakieś zdanie z Pisma św. bądź konferencji czy homilii?

Czy jest jakieś Słowo, które szczególnie poruszyło mnie podczas tych rekolekcji?