Jezus spotyka płaczące niewiasty
A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? (Łk 23,27-31)
Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. (Mt 11,20-21)
Niektórzy mówią przy tej stacji, że Jezus w tym miejscu „pociesza” płaczące niewiasty. Nie ma nic bardziej mylnego. Pan odsłania przed gromadą jerozolimskich kobiet, płaczących nad skazanym na śmierć w tak typowy dla wschodnich zwyczajów sposób, przerażającą przyszłość. Wizja dni ostatecznych jest niejako dopełnieniem Jego Męki. Godzina Jezusa rozszerza się w ten sposób na godzinę czasów ostatecznych ludzkości, a w tym przypadku – mieszkańców Jerozolimy. Za 40 lat niektórzy przypomną sobie Jezusowe proroctwo, gdy swąd spalonych ciał tysięcy poległych zmiesza się ze smrodem palonych murów świątyni i miasta, zwierząt ofiarnych i zapasów kadzidła, ołtarzy i naczyń liturgicznych, rynsztoków jerozolimskich i pałaców najbogatszych. A dzieci owych płaczących nad Skazańcem zginą w dymie, bądź pójdą na kolejne w dziejach tego narodu, tym razem ostateczne, wygnanie.
Kara?
A może konsekwencja odrzuconego Orędzia?
Z nami ma być lepiej? W czym lepsza jest Warszawa, czy Kraków od Jerozolimy, czy Korozain? Tu i tam las suchych drzew.
