Kategoria: Stacja (Page 1 of 3)
J e z u s z ł o ż o n y d o g r o b u
Tb 2,7 7. I wybuchnąłem płaczem. Potem, gdy słońce zaszło, wyszedłem, wykopałem grób i pogrzebałem tamtego. Ap 8,1 1. A gdy Anioł otworzył pieczęć siódmą, zapanowała w niebie cisza jakby na pół godziny.
Zatoczyli kamień. Przyszli położyć pieczęcie. Postawili absurdalna straż. Ucichł szloch niewiast. Żołnierze pili wino, grali w kości drwiąc z dziwnych żydowskich zabobonów. Apostołowie pochowali się po kątach Wieczernika. Piotr spazmatycznie szlochał. Piłat szukał głębi w misie z wodą służącą do mycia rąk. Arcykapłani oblizywali palce tłuste od mięsa paschalnego baranka.
Aniołowie na palcach stanęli dookoła Grobu.
W przeraźliwej ciszy pochylili bezcielesne głowy.
Niepojętą zdawała im się Jego miłość. Niepojętą, ale godną największej czci.
Trwali. Czekali.
Wiedzieli, że Pan zstąpił teraz do Otchłani, tam, gdzie ich dawni współbracia z Księciem Ciemności związali dusze ludzkich praojców.
Wiedzieli, że Pan zstąpił teraz w najgłębsze dno śmierci, stając w jednym szeregu z tysiącami synów człowieczych – tych, którzy byli i którzy nadejdą.
Wiedzieli, że Pan wkrótce powróci.
Czekali.
J e z u s z d j ę t y z K r z y ż a i z ł o ż o n y w r a m i o n a M a t k i
Za 12,10 b -12a 10b. Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym. 11. W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo. 12. I płakać będzie cały kraj i każda rodzina oddzielnie. Dn 13,35 35. Ona zaś płacząc spoglądała ku niebu, bo serce jej było pełne ufności w Panu…
Wielki płacz i wielka boleść.
Siedem mieczy przebiło serce Matki.
Spełniła się przepowiednia Starca dana młodziutkiej niegdyś Miriam.
Nie ma już Anioła, który by zawołał: „Nie bój się, Maryjo”. Nie ma Józefa, który, oświecony widzeniem, zrozumiał i wsparł. Nie ma wreszcie tego Jedynego i Jego spojrzenia pełnego miłości. Jest ból, pustka i pełne niechęci spojrzenia tłumu, sąsiadów, znajomych. Jeszcze szloch Magdaleny. Jeszcze silne ale drżące ramiona Jana – ale to nie to samo, nie to samo…
Trzyma na kolanach Ciało, jak niegdyś w Betlejem. Ale On już nie potrzebuje matczynej opieki.
– Cóż Ci dam, Synku… – pytają bezgłośne wargi.
Jedynie nadzieja pozostaje. I wiara mocna, doświadczona przez życie całe, przez wiele boleści i lata samotności.
Wiara, że to nie koniec.
Wierzysz?
J e z u s u m i e r a n a K r z y ż u
J 10, 17-18 17. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. 18. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Łk 23, 44-46 44. Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. 45. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. 46. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.Mam moc – mówi Chrystus – oddać życie i mam moc je znów odzyskać. Czyż mając do dyspozycji takie możliwości nie zrezygnowalibyśmy z cierpienia? Czyż, gdy możemy wybrać coś łatwiejszego i trudniejszego, nie wybieramy w naszej codzienności właśnie tego, co łatwe?
Męka Jezusa jest świadomą decyzją wynikającą z miłości. śmierć krzyżowa nie jest wynikiem nieprzewidzianego splotu dziwnych okoliczności, społecznych i politycznych. Nauczyciel z Nazaretu wie co czyni. Wiedział już przed wiekami, że szalona miłość do człowieczego prochu może doprowadzić Go pod mur, aż na granicę Otchłani.
Niepojęte…
Syn Boży poddał sie śmierci, ciemnościom i mrokom. Oddał ducha. Wraz z ostatnim krzykiem podporządkował wszystko raz podjętej decyzji. I choć przetoczyła się przez Jego serce pokusa zwątpienia, choć wołał: „Czemuś Mnie opuścił”, to ostatnią myślą zwrócił się na nowo ku Ojcu i Jego miłosiernym dłoniom.
A Bóg Ojciec, jak każdy izraelski patriarcha, rozdarł Swą szatę, rozpaczając po śmierci pierworodnego.
J e z u s p r z y b i t y d o K r z y ż a
Mt 27,22-25 22. Rzekł do nich Piłat: Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem? Zawołali wszyscy: Na krzyż z Nim! 23. Namiestnik odpowiedział: Cóż właściwie złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Na krzyż z Nim! 24. Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz. 25. A cały lud zawołał: Krew Jego na nas i na dzieci nasze. Hbr 6,6b 6. Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko.
Każde uderzenie młota to kolejne strumienie Krwi wypływającej z nadgarstków i stóp. Podniesienie Krzyża również wywołuje nieopisany ból, potęgowany przez okrzyki kapłanów i uczonych w Piśmie. Spieczone usta, a w nich język jak kawałek drewna. Powieki zlepione Krwią.
Ból.
Kto jest temu winien?
Judasz? Sanhedryn? Piłat?
– My. Ja i Ty.
To my krzyżujemy wciąż Bożego Syna. To my nie umiemy żyć mocą zmartwychwstania. To my poddajemy się niewierze poszukując uspokojenia w grzechu. To my odrzucamy przyjaźń Boga. To my traktujemy Jego przebaczenie jak coś, co nam się święcie należy. To my żądamy chrztu dla naszych dzieci, ślubu, a najbardziej pogrzebu z błogosławieństwem Jego Ciął, czyli Kościoła. To my śmiało zdradzamy siebie, oszukujemy, zabijamy słowem zuchwale sądząc, że On nam to wszystko odpuści. To my czynimy z Jego Męki pośmiewisko, zgadzając się na niezliczone profanacje Jej znaku. To my, zakosztowawszy raz słodyczy bycia z Nim porzucamy Go na rzecz człowieka, ciała czy żądzy.
To moja, to Twoja ręka wbija gwóźdź w nadgarstek Boga.