Piątek, 29 VII 2011 r.

I CZYTANIE Hbr 13, 1-2. 14-16
Niech trwa braterska miłość. Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc aniołom dali gościnę. Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść. Przez Jezusa więc składamy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię. Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami.
EWANGELIA J 11, 19-27
Wielu Żydów przybyło do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.
Marta rzekła do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”. Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie”. Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”.

Marta.

Gościnna, (nieco) zabiegana, z sercem na dłoni, praktyczna, dobra gospodyni, taka, co to „co w sercu, to i na języku”. Siostra człowieka, o którym mówiono, że jest przyjacielem Jezusa.

Ale przede wszystkim – wierząca w siłę, jaką posiada ów nauczający tłumy Cieśla z Nazaretu.

Nic nie jest tak ważne, jak ta potęga wiary w życiu Marty. Okazała się ona kilka dni po śmierci Łazarza, gdy znikła juz wszelka nadzieja na jakąkolwiek odmianę losu. W pewien sposób Marta przeżyła swoisty zawód Jezusem, skoro nie pofatygował się wcześniej do Łazarzowego łoża śmierci – nie uzdrowił, nie potrzymał nawet umierającego za rękę. Dziwny.

Bolało to prostą Martę. Nie pojmowała, dlaczego, skąd ta zwłoka, czemu On tak zrobił. Zapewne lawina myśli przechodziła przez jej głowę, a nie mniejsza lawina emocji przetaczała się poprzez jej serce.

Ponad ten żal i smutek, ponad eksplozję (zapewne nierzadko skrajnych) uczuć, zachowała Marta ufność. Gdy więc Jezus przybywa do Betanii słyszy od niej: „Wiem, że Bóg da Ci wszystko, o co Go poprosisz”. Marta nie wyraża swej prośby wprost, nie błaga o cud, nie wylewa także swoich żalów. Jest zdana na to co powie Nauczyciel.

W tym zapewnieniu wiary jednak jest ukryte pragnienie, tak – nieco, po kobiecemu – nie nazwane. „Wiem” – zdaje się mówić Marta – „że możesz uczynić wszystko. Ty wiesz, o co chciałabym prosić. Ale nie czynię tego, bo masz pewnie jakiś swój plan. Inaczej byłbyś tu już wcześniej. Działaj więc.”

Naucz się dziś od św. Marty wiary. Takiej mocnej, działającej ponad emocjami, ponad smutkiem i beznadzieją i rozpaczą. Siostra Łazarza, to nie tylko zabiegana gospodyni, pełna pretensji wobec Marii. To niewiasta zawierzenia. Prostego. Cichego. I posiadającego potężną moc!