Znów podobne jest Królestwo Niebios
do skarbu ukrytego w roli,
który znalazłszy,
człowiek pewien ukrył,
uradowany odszedł,
wszystko, co miał, sprzedał
i kupił tę rolę. (Mt 13,44)
Bywają różne rzeczy ukryte, Mojżesz, na przykład, ukrył w piasku zabitego przez siebie Egipcjanina… Jebusyta Ornan zaś sam się schował, gdy zobaczył Anioła Niszczyciela przemierzającego Jeruzalem z dni króla Dawida. Nieznany człowiek ukryła zwoje Tory w skarbonie świątynnej tak dobrze, że odnaleziono je dopiero za Jozjasza, podczas poszukiwania srebra na remont świątyni. (Ten fragment Drugiej Księgi Królewskiej winni medytować rządcy budynków kościelnych szukający środków do odbudowy świątyń. Może dlatego przeżywają duże trudności, bo ktoś kiedyś zgubił w tych świątyniach Prawo Boże…) Prorokowi Jeremiaszowi sam Bóg kazał ukryć nowo kupiony lniany pas nad brzegami Eufratu, aby – zbutwiały – był znakiem prorockim dla dzieci Izraela. Każdy z nas coś ukrywa, chowa, tai, nie pokazuje, przemilcza, lęka się, że coś zostanie odkryte. A zawsze jest tak, że ukrywana rzeczywistość mówi coś o ukrywającym. Trup egipskiego nadzorcy robót wiele mówił o Mojżeszu, jednak można było tę mowę opacznie zrozumieć. Dla jednych był to znak gorliwości w obronie uciskanych Izraelitów, dla innych zaś dowód zbrodni i morderczych skłonności przybranego syna egipskiej księżniczki. Samo ukrywanie zwłok jednak jasno odsłaniało (tak, ukrywanie – odsłania!) strach wypełniający serce przyszłego przyjaciela Boga.
Co więc ukrywasz?
Co chowasz i z jakiego powodu?
A może to, co ukrywasz jest twoim skarbem – na stałe, lub na chwilę?
Człowiek z cytowanej na początku Mateuszowej przypowieści (czytało się ją w starym kalendarzu liturgicznym 21 sierpnia) natychmiast ukrył znaleziony skarb, bo chciał być pełnoprawnym jego właścicielem. Nie chciał być posądzony o kradzież. Nie przywłaszczył sobie, tego, co tak niespodziewanie i bez większych starań wpadło mi w ręce, ale także nie wystarczała mu świadomość, że ów skarb gdzieś tam jest, że wie gdzie i że może kiedyś by go posiadł. Zdobycie skarbu na własność wymagało sprytu i wyrzeczenia oraz odrobiny męstwa.
Czy już wiesz, o co winieneś się modlić?
Nie jest powiedziane, że wielu przed nim nie odkryło owego skarbu. Być może nie był pierwszy, który rozpoznał rzecz drogocenną, ale na pewno był pierwszym który skutecznie zapragnął zdobycia owego daru. Gotów był się starać.
Starasz się o prawdziwy skarb? A może o to by ukryć niechciane prawdy o sobie?
Nie ma nic ukrytego, co by nie zostało odsłonięte. Ukryty skarb prędzej czy później musi zostać odnaleziony. Nie jest jednak powiedziane czy to właśnie my go odnajdziemy… Gdzie jest więc ów cenny dar, utożsamiany przez Pana z Jego Królestwem?
Łaska Królestwa może kryć się w obecności drugiego człowieka – a szczególnie tego, który przychodzi w imię Pana. Opisywana w Starym Testamencie nierządnica Rachab ukryła szpiegów (wysłanników, posłańców – a może apostołów?) Jozuego (a to imię jest zhellenizowaną forma imienia Jezus!) przed strażnikami Jerycha. Dzięki temu czynowi ocaliła swoje życie, gdy Izrael zdobył pogrążone w depresji (ta geograficzna może być znakiem tej psychicznej, lub – co jest jeszcze gorsze – duchowej), księżycowe miasto. Rachab zdobyła Królestwo wieczne bo schowała skarb, jaki odnalazła w dwóch obcych Żydach. Rachab jest w genealogii Chrystusa! Odkryła skarb, przechowała go a potem porzuciła dla niego wszystko, co ją stanowiło przez całe życie.
Odkrycie jakiejś prawdy o sobie, wymaga pewnego ukrycia jej w sobie, osadzenia w szerszej przestrzeni Ewangelii i Łaski, zrozumienia w jej kontekście, a dopiero potem przyswojenia. Gdy dociera do ciebie prawda o twoich świństwach, egoiźmie, czy opryskliwości, to warto się z nią chwile zatrzymać, nie buntując się na to, że taki jesteś. Wypowiedz tę ukrytą prawdę, w ukryciu konfesjonału, wypowiedz ją Bogu, nie po to, aby się pozbyć nieprzyjemnego upokorzenia, ale by poddać
jego światłu kolejny, odsłonięty fragment samego siebie. Inaczej ciemne strony naszej osobowości mogłyby przysłonić to, co w nas jasnego, czyli prawdę o bożym dziecięctwie. Nazwa Jerycho tłumaczy się jako „jego księżyc”. Księżyc ma jedną stroną ciemną, czyli niewidoczną. Można mieszkać w Jerychu, czyli żyć, funkcjonować nie widząc swojej ciemnej strony, ale gdy się ją rozpozna, to jest to skarb, trzeba za tym pójść, trzeba ów skarb przyswoić, może i jakoś ukryć, i dać wszystko, aby – niczym ewangeliczny zaczyn – zakwasił całe życie. Z czasem, dzięki temu skarbowi i przyswajaniu go, wszystkie ciemne strony, dziś tak przerażające i upokarzające, zostaną zdobyte poprzez obecność Pana!
A jak Izraelici zdobyli Jerycho?
Dzięki Rachab. Tak, ale dzięki czemu jeszcze?
Dzięki Arce Pańskiej, obnoszonej procesjonalnie przez siedem dni dookoła miasta! Dzięki Maryi obecnej z całą swą potęgą pokory i służby! Tak, te Niewiasty, Maryja i Rachab mają coś wspólnego…
Rachab zaryzykowała całe swoje życie, aby ocalić skarb – dwóch Izraelitów, co do których miała wewnętrzną pewność, że jest z nimi potężny Bóg. Nie zakładała owej pewności, nie poddała jej zwątpieniu. Domyślała się, że prędzej czy później, Pan Izraela zatriumfuje również nad jej miastem. Któż chce być wśród przegranych? A mogło to oznaczać śmierć. Któż chce zginąć? Tylko ten kto zakłamuje Boże prawdy i bądź nie widzi swej ciemnej strony, bądź ją ubóstwia. Ten, kto – będąc głupcem – uważa że może zlekceważyć znaki nadchodzącej zagłady.
Nierządnicę Rachab, dom jej ojca i wszystkich, którzy do niej przynależeli, pozostawił Jozue przy życiu. Zamieszkała ona wśród Izraela, aż po dzień dzisiejszy, ponieważ ukryła zwiadowców, których wysłał Jozue, by wybadali Jerycho. (Joz 6,25)
Ewangeliczny skarb może być także pewnym zbiorem pomniejszych kosztowności, szkatułką, w której ktoś ukrył (znów ukrył! A może przechował!) cenne precjoza, czy monety lub sztabki złota. Naszyjniki czy pierścienie mogą służyć do ozdoby, lub upiększenia, ale także mogą być oznakami władzy czy godności. To skarb – odnaleźć swoją godność dziecka Bożego, zapomnianą i niedocenioną, aby w jej świetle widzieć prawdę o sobie, choćby najtrudniejszą! Wielu ludziom pycha przeszkadza ucieszyć się takim darem! Mając o sobie zbyt wysokie mniemanie, lub będą zbyt wrażliwymi na jakiś aspekt własnej osobowości, gdy odkryją swoje grzechy i niegodziwości, od razu wpadają w rozpacz i załamanie. Skarb miłości Bożej i wybrania nic dla nich nie znaczy. Dlatego właśnie bogaty młodzieniec z Ewangelii odszedł zasmucony! Cenniejsze było to co sam rozpoznawał jako ważne dla siebie, aniżeli to, co odkrył przed nim Chrystus. Masz podobnie? Więź z Panem jest dla Ciebie niewiele bardziej cenna od liści w lesie? Wiem, że zaprotestujesz (może z braku refleksji nad sobą) albo powiesz, że to dla ciebie niedostępna relacja. Niektórzy, zachowują się jak człowiek, który będąc w ekskluzywnej restauracji, gdzie pracuje najlepszy kucharz na świecie, chciałby zjeść wszystkie dania z karty, a gdy (z oczywistych względów) nie jest w stanie tego uczynić przeżywa smutek i kryzys, zamiast cieszyć się, że w ogóle może skosztować cokolwiek z wyrobów mistrza kuchni. Nie jest skarbem własna, pyszna doskonałość – ów chory perfekcjonizm demonów. Skarbem jest Pan i Jego łaska – Królestwo Niebieskie. Panowanie Boga.
A może były w owym odnalezionym na roli skarbie cenne monety ze szczerego złota, za które dałoby się nabyć wiele dóbr, lub zdobyć spore możliwości? A może leżał tam kawałek papieru z zapisanym numerem konta w jakimś niebiańskim banku? Przecież prorok Izajasz zachęcał do swoistego handlu z Panem, źródłem wody żywej. Tylko u Boga można kupić wina i mleka (w zależności kto i czego potrzebuje bardziej – nie da się bowiem duchowemu niemowlakowi mocnego wina) nie mając pieniędzy! To trochę jak we współczesnym świecie – sprzedajemy i kupujemy nie widząc realnej waluty… W Królestwie wszelką walutą, okupem i złotem jest Najświętsza Krew Zbawiciela. To skarb!
Św. Mateusz w swej Ewangelii po raz pierwszy wspomina o skarbach gdy opisuje wizytę magów (niech będzie, że trzech, zgodnie z tradycją) u Nowonarodzonego.
Następnie weszli do domu,
zobaczyli Dziecko z Jego Matką Maryją,
upadli, złożyli Mu pokłon,
a następnie otworzyli swoje skarby
i złożyli Mu dary:
złoto, kadzidło i mirrę. (Mt 2,11)
Odnaleźć drogę do życia blaskiem bożej chwały! Odnaleźć radość z przebywania z Panem i pełnienia Jego woli! Odnaleźć sens i moc ofiary i cierpienia! Oto skarby Królestwa Niebieskiego!
Czy możesz powiedzieć o sobie, że już odnalazłeś? Wiesz gdzie leżą złoto, kadzidło i mirra? Naprawdę cieszysz się z tego, czy też przeżywasz owo obdarowanie niczym kolejny ciężar wrzucony ci na barki przez złośliwy los?
Ewangelia podpowiada – trzeba skarb znaleźć, rozradować się, ukryć go, sprzedać to co się ma, a wreszcie kupić tę rzeczywistość, w której ów skarb się znajduje.
Żyjemy w epoce, w której coraz bardziej najcenniejsze kosztowności wiary, miłości i nadziei ukryte są w glinianych skorupach „małych trzódek”, pośród duchowych resztek, okruchów świętości dawnych, wielkich mężów bożych, pomiędzy nędznymi stadami poranionych owiec, nad którymi lituje się tylko Bóg. Wymieciono z owych skarbów (duchowych i materialnych) potężne katedry, ogołocono wspaniałe świątynie, zdegradowano mające być skarbnicą mądrości uniwersytety (także te katolickie) i zniszczono stworzone do oszfifowania diamentów powołań seminaria. Może działo się to w imię, tak modnego po ostatnim soborze, dążenia do prostoty i ubóstwa… Jeśli tak, to najwidoczniej ktoś pomylił ubóstwo duchowe z intelektualnym… Złoto symbolizujące bożą chwałę (splendor świątyń wciąż kłuje w oczy wielu, i to – o dziwo! – wcale nie ubogich, ale zawistnych zazdrośników, którzy nie wiedząc stają się naśladowcami dwunastego apostoła; to on przecież wolał rozdać ubogim to, co miało być znakiem miłości dla Mistrza), kadzidło uwielbienia (dla wielu osób oskarżenia podczas liturgii, to drapiący w gardło przeżytek dawnych wieków) i mirrę ducha ofiary (dziś grunt to dobrze się czuć, z Panem Bogiem czy bez Niego) zamieniono na nieskomplikowany świat naturalizmu przeżyć i dziadostwo formy, przekonując Boże stada do owych genialnych rozwiązań. Nikt nie chce bożych skarbów. Nawet bogactwo duchowe zamieniono na prostactwo pseudo psychologicznych mądrości rodem z podręcznika przeciętnego coacha. Jeśli ktoś na serio odkrywa wartość w tym co współczesność odrzuca, na pewno jest w mniejszości i stanowi nieposiadającą znaczenia resztkę, swoisty odpad Nowego Wspaniałego Świata.
Do takich właśnie okruchów Kościoła (który sam miał być resztką skazana na pogardę) mówi Pan:
Nie bój się, mała trzódko! Gdyż waszemu Ojcu spodobało się dać wam Królestwo. Sprzedajcie swoje posiadłości i dajcie jałmużnę. Zróbcie sobie sakiewki, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej nie ma dostępu i mól nie pożera, bo gdzie jest wasz skarb, tam będzie też wasze serce. (Łk 12,32-34)
Ten fragment wprost mówi o pewnym skarbie, którym pragnie Pan obdarować tych, którzy usłyszeli Jego wezwanie i za nim poszli. Jezus kieruje swoje słowa bezpośrednio do swoich uczniów, czyli tych którzy odpowiedzieli na zaproszenie Boskiego Mistrza. Jesteś pośród nich? Rozpoznajesz Ewangelię, jako skierowaną do siebie? Widzisz się w gronie uczniów Pańskich?
Znaleźć skarb, to rozpoznać miejsce w którym ukrywa się (nasz Pan lubi ukrywać to, co cenne; sam ukrył się w ludzkim ciele, a teraz ukrywa się w niezliczonych tabernakulach świata; swoich darów również udziela w ukryciu i bez rozgłosu) Łaska – miejsce przepowiadanego Słowa, szczerego niczym złoto z najlepszej próby, szkatułę, do której złożono depozyt wiary i nie został on niczym zanieczyszczony – nie ma skazy i jest taki, jakim chce go widzieć Pan. To miejsce może się realizować na różne sposoby, bo bogata jest mądrość boża, choć w obecnych czasach coraz więcej sejfów wiary okazuje się styropianowymi atrapami. Nie chodzi o to, aby schować światło i sól, a w zamian dać przepaloną lampę i pustą solniczkę – a wielu pasterzy tak robi, jakby nie dowierzając trzymanej w ręce pochodni i ziarnom własnego nauczania. Trzeba uważnie patrzeć, aby odnaleźć skarb sakramentów, pasterskich rad, autentycznej i wymagającej miłości bliźniego, pełnej sacrum (a jest to wartość obiektywna, a nie subiektywne wrażenie, podpadające pod gusta!) liturgii. Gdzie to jest? Jak wiemy z Ewangelii, Pan sam powołuje, gdzie chce, kiedy chce i jak chce. Jeśli chcesz znaleźć skarb – proś, a On ci go wskaże. Jeśli nie szukasz, ale masz oczy i uszy otwarte – On cię tam zaprowadzi. Gorzej jest, jeśli już znalazłeś, ale gardzisz owym darem…
Podobne jest Królestwo Niebios do pewnego człowieka, króla, który wyprawił uroczystości weselne swojemu synowi. I posłał swoje sługi, aby zwołać zaproszonych na uroczystości, lecz nie chcieli przyjść. Znowu posłał inne sługi, z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto mój uczta jest gotowa, moje woły zostały pobite i wszystko jest gotowe, przyjdźcie na uroczystości weselne. Oni jednak zlekceważyli to i odeszli, jeden na swoje pole, drugi do swojego handlu, a pozostali schwytali jego sługi, znieważyli i pozabijali. Król zaś rozgniewał się, posłał swoje wojsko, wygubił tych morderców, a ich miasto spalił. Następnie powiedział swoim sługom: Wesele wprawdzie gotowe, ale zaproszeni nie byli godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i tylu, ilu spotkacie, zaproście na uroczystości weselne. (Mt 22, 2-9)
Może szokować okrucieństwo reakcji króla z przypowieści. Ale przecież – jeśli ktoś pogardził wiecznym skarbem, to – rzeczy, sprawy, ludzie, czyli to, co mu się zda “skarbem” jest przemijalne i zginie. Niech więc lepiej zginie szybciej.
Nie wystarczy bowiem skarb znaleźć. Należy się jeszcze nim ucieszyć, ukryć, oddać wszystko i na nowo odzyskać, tym razem już jako własność.
Psalmista mówi o Bogu:
Albowiem On przechowa mnie w swym namiocie w dniu nieszczęścia, ukryje mnie w głębi swego przybytku, wydźwignie mnie na skałę. (Ps 27,5)
Tak, chciałbym umieć tak się modlić!
– Ukryj mnie, Panie, w swoim przybytku. Schowaj mnie w swojej świątyni, bo dookoła dzień trwogi i nieszczęścia. Przechowaj mnie tam, gdzie jest miejsce Twego ukrycia, tam, gdzie przechowujesz swe skarby (A czy nie jesteśmy Jego skarbami?), właśnie tam odnajdę klejnot dla mnie obiecany. Bylebym go rozpoznał! Ukryj mnie, Panie, abym ja nie ukrywał niczego co mówisz, niczego co jest prawdą, niczego co prowadzi do życia, niczego co mnie oddziela od Ciebie i tych ku którym mnie posłałeś!
Mówi Pismo o zarządcy pałacu króla Achaba, Obadiaszu, który podczas prześladowań królowej Izabel ukrył w dwóch grotach po pięćdziesięciu proroków Boga i żywił nieustannie. Zaryzykował życie dla drogocennej mowy bożej i tych, którym została ona dana. Znalazł skarb i ukrył go, aby nikt tego skarbu nie zniszczył, nie unicestwił. Rozpoznał, że depozyt Słowa, powierzony prorokowi, jest niczym klejnot schowany w niepozornej szkatule. Obadiasz zrozumiał, że trzeba strzec proroctwa, że każdy, komu jest ono udzielone nosi w sobie wielką odpowiedzialność. Za jakich proroków jesteś odpowiedzialny? Kto głosi ci nieskażone Słowo? Jak masz kogoś takiego, to postaraj się o jakąś grotę! Izebel nie musi być wrogiem zewnętrznym, zawsze będzie chodzić raczej o Bożego przeciwnika, który może także niszczyć proroka od zewnątrz.
Wiele skarbów Pan ukrył na różnych polach, tych bardziej i tych mniej uprawnych. Na pewno jakiś z nich trafił się tobie, czytelniku tych słów. Co z nim zrobiłeś? Jeśli rozpoznałeś ten bezcenny dar ocalenia „spośród owego przewrotnego pokolenia” to czy wywołuje w tobie radość? Czy, ucieszony bożym darem, ukryłeś go w sobie – aby go przyswoić, zaabsorbować, pozwolić, by przeniknął wszystkie decyzje, myśli i pragnienia? A wziąwszy do siebie – w tym najbardziej biblijnym sensie, wskazującym utożsamienie się z ty, co dane – dasz wszystko, aby nie stracić szansy na Królestwo? Wszystko, co do ostatniego grosza, może nawet dosłownie?
Synu mój, jeżeli przyjmiesz moje słowa, i przechowasz w sobie moje nakazy; jeżeli nadstawisz uszy na głos mądrości i zwrócisz swe serce do roztropności; jeżeli będziesz wzywał umiejętność, i głos swój skierujesz do roztropności; jeżeli będziesz ich poszukiwał jak srebra, i starał się o nie jak o UKRYTY SKARB — wówczas zrozumiesz bojaźń i osiągniesz wiedzę Boga. Bo Pan daje mądrość, z Jego ust pochodzi wiedza i roztropność. On udziela pomocy ludziom prawym, jest tarczą dla postępujących uczciwie; czuwa nad ścieżkami praworządności, strzeże dróg swoich wiernych. Wówczas zrozumiesz sprawiedliwość, praworządność, uczciwość i każde dobre postępowanie. (Prz 2,1-9)
Biblia mówi, że mądrość jest skarbem największym. Najmądrzejszym człowiekiem była Maryja. Nie przez wiedzę i perfekcjonizm, ale poprzez pokorę, służbę i miłość do woli Bożej.
Weź więc tę Arkę Pańska do siebie i ucz się.
Prędko. Czas jest krótki.