Jezus odrzucony i skazany na śmierć
W dniu piętnastym miesiąca Kislew sto czterdziestego piątego roku na ołtarzu całopalenia wybudowano „ohydę spustoszenia”. Księgi Prawa, które znaleziono, darto w strzępy i palono ogniem. Wyrok królewski pozbawiał życia tego, u kogo gdziekolwiek znalazła się Księga Przymierza albo jeżeli ktoś postępował zgodnie z nakazami Prawa.
Jr 26,11-15
Wtedy kapłani i prorocy zwrócili się do przywódców i do całego ludu tymi słowami: Człowiek ten zasługuje na wyrok śmierci, gdyż prorokował przeciw temu miastu, jak to słyszeliście na własne uszy. Jeremiasz zaś rzekł do wszystkich przywódców i do całego ludu: Pan posłał mnie, bym głosił przeciw temu domowi i przeciw temu miastu wszystkie słowa, które słyszeliście. Teraz więc zmieńcie swoje postępowanie i swoje uczynki, słuchajcie głosu Pana, Boga waszego; wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił przeciw wam. Ja zaś jestem w waszych rękach. Uczyńcie ze mną, co wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was, na to miasto i na jego mieszkańców. Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was, by głosić do waszych uszu wszystkie te słowa.
Czyż nie żyjemy w czasach „ohydy spustoszenia”?
Czyż na naszych oczach to, co święte nie jest deptane, a ślady czystości w sercach wypalane ogniem?
A miasto w którym żyjemy, miejscowość, państwo – czyż nie jest poddane bezbożności i czy nie zatyka uszu na głos proroków naszych dni? Brzmią jeszcze w uszach nawoływania bł. ks. Jerzego, Prymasa Tysiąclecia, Jana Pawła II – wezwania nie podjęte, odrzucone po wielokroć, a wreszcie polukrowane i włożone do gablotki…
Odrzucamy Chrystusa i Jego Dobrą Nowinę. Odrzucamy Jego panowanie. Odrzucamy Jego miłość. Tak samo jak odrzuciliśmy Jego świętych.
Wybieramy więc – świadomie, lub nie; z głupoty, czy lenistwa; z egoizmu, lub niechęci do tego co boże – „ohydę spustoszenia”.
Obyśmy nie musieli dławić się nią na wieczność.