Środa, 25 I 2012 r.
I CZYTANIE Dz 22, 3-16
„Ja… nie mam grzechów. Jestem porządnym człowiekiem. Nie kradnę, nie oszukuję. Staram się dobrze żyć. Do kościoła chodzę, jakoś tam modlę się… Nie mam grzechów.”
Takie frazy często słyszą spowiednicy. W ten sposób często sami o sobie myślimy. Z dumą jesteśmy gotowi wyliczyć wszystkie nasze zasługi – pochodzenie, status, gorliwość, pobożność, oraz wszystko, co odróżnia nas od tzw. grzeszników. Wszystko to podszyte jest niejednokrotnie porażającą pycha i ślepotą. Wydaje się, że podobnie myślał o sobie Szaweł z Tarsu, a ślady owej postawy dają się rozpoznać, nawet wiele lat po nawróceniu. Faryzeusz, Żyd, dobrze wychowany, świetnie wykształcony, i to „u stóp” nie byle kogo, bo samego Gamaliela, znawca Prawa, gorliwy do granic – oto Szawłowe „ja”. Czy było w nim miejsce dla Boga Żywego? Wydaje się, że nie. Wydaje się, że duma z siebie była w nim tak wielka, iż zasłaniała wszystko. Musiał Pan doprowadzić młodego faryzeusza pod Damaszek, aby wraz z zesłaną ślepotą ciała przywrócić mu wzrok duszy. jakiś czas później napisze Paweł – „wszystko to uznałem za śmieci”. Co jest więc ważne – poznać Pana, głosić Go „wobec wszystkich ludzi”!
Święto Nawrócenia Pawła jest świętem wielkiej przemiany. To uroczystość światła, które wdarło się pod powieki dumnego człowieka i zawładnęło nim do końca, jednocześnie obracając życiowe priorytety o 180 stopni. To także dobry moment, aby odszukać w sobie tęsknotę za podobną przemianą. Na miejsce lęku przed utratą tego co wydaje ci się cenne, proś Boga o pragnienie zmiany. Nawet, jeśli się jej bardzo boisz, jeśli nie wyobrażasz sobie życia innego niż to, które jest obecnie, tak grzeszno-poukładane.
Oczywiście, przemiana owa jest kolejnym krokiem. Najpierw musi przyjść świadomość – „Mylę się”. Mylę się w ocenie siebie, swego postępowania, pobożności, pochodzenia, statusu materialnego, czy tego, co mnie odróżnia od innych. Nie jestem doskonały, co nie znaczy, że jestem niczym. Ktoś mnie kiedyś zapytał – Jak to jest, że jedni mówią o człowieku, że to „proch i nic”, a inni, że to dziecko Boże? To kim my właściwie jesteśmy? Ano jesteśmy ukochanym prochem Pana Boga. Prochem, za który Bóg umarł na krzyżu z miłości. Nie – pępkiem świata, ani nic nie wartym workiem na kości. Św. Paweł zrozumiał tę myśl podczas tych kilku dni rekolekcji w ciemnościach, podczas których oczekiwał na zapowiedzianego Ananiasza. Bo ciemność, nawet jeśli spada za Bożym dopustem, zawsze doprowadzi do poznania Pana, jeśli będzie z Nim przeżywana.
Więc – co myślisz o sobie? Co cię najlepiej opisuje? Albo inaczej, jaka owocująca światłem ciemność nadał rytm i pęd twojemu życiu? Żadna? To może sprawdź, gdzie leży Damaszek i skieruj się wreszcie w jego kierunku.