Poniedziałek, 9 lipca 2012 r.

I CZYTANIE Oz 2, 16. 17b-18. 21-22
To mówi Pan: „Chcę przynęcić niewierną oblubienicę, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca, i będzie mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju. I stanie się w owym dniu, że nazwie Mnie: «Mąż mój», a już nie powie: «Mój Baal».I poślubię cię sobie znowu na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana”.
EWANGELIA Mt 9, 18-26
Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do Niego i oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim.
Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: „Ufaj córko; twoja wiara cię ocaliła”. I od tej chwili kobieta była zdrowa.
Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.

 

Czego pragnie Bóg?

Ciebie.

Użyje wszelkich środków, aby wskazać ci drogę do Serca – zarówno twojego jak i własnego, bo spotkanie z nim zawsze pokazuje prawdę o tobie. W całym zagubieniu wywołanym przez lenistwo, niewiarę i bezduszność, On nie chce Cię pozostawić na pastwę zabójczych konsekwencji wad i słabości. Nie może pozwolić abyś do końca stał się łupem przeróżnych Baalów, bożków, którym oddajesz codziennie cześć. Przeprowadzi cię przez pustynię, abyś poznał, że niczym są twoi idole i nie mają mocy, zdolnej zgasić twoje pragnienie i ukoić ból poparzonej od żaru słońca skóry. Zapomni o twojej niewierności i będzie mówić wprost do serca, do najintymniejszego sanktuarium twego „ja”, do miejsca, którego jeszcze przed nikim nie otworzyłeś – tak że w głębi siebie poczujesz (tak właśnie, poczujesz) ogień Ducha. Ten palący płomień przerazi cię, ale i pocieszy, jakby dotknięciem  przyjaznej, pełnej mocy dłoni. Zaboli, ale i pozwoli uwierzyć, że życie ma większy sens, aniżeli ten, który sam mu nadałeś, zapatrzony we własną pożądliwość.

Bóg pragnie.

Pytanie, czy ty też pragniesz?

Czy potrafisz, jak zwierzchnik synagogi przyjść do Chrystusa i wręcz zażądać Jego interwencji w obliczu rozkładu tego, co nazywasz swoim życiem? Czy zawalczysz o Jego pomoc, nawet jeśli wszystko będzie krzyczało w tobie, o bezsensie takiego działania? Czy wytrzymasz śmiech demonów i ludzi, wyszydzających taki akt naiwnej, zdawałoby się, wiary w Jego potęgę i miłosierdzie?

Co więc decydujesz? Czego pragniesz?