Sobota, 28 lipca 2012 r.
I CZYTANIE Jr 7, 1-11
Tylko kiedy będzie to żniwo…
Czasami chciałoby się, żeby Pan Bóg nie był tak cierpliwy. Patrząc dookoła siebie i widząc panoszące się chamstwo, nieuczciwość, obłudę, kłamstwo, czy zdradę najświętszych wartości, człowiek zaczyna się zastanawiać, nad sensownością podtrzymywania w istnieniu naszego ludzkiego grajdołka. Pan jednak patrzy głębiej i widzi więcej. Ten sam bowiem człowiek, którego postrzegam jako egoistę i obłudnika jest jednocześnie bożym synem, dzieckiem, któremu niegdyś Ojciec włożył w serca pewne pragnienia, zasiewając Swe ziarno. Jest tragedią, boską tragedią, że w to samo miejsce złośliwość Nieprzyjaciela zasiała ziarno chwastu. Czy Ojciec może tak łatwo wydać wyrok na swe dziecko? Przedziwne są zakamarki Jego serca, mieści się tam szalona wprost miłość dla człowieka, a jednocześnie jest ono, jak i cały Pan – święte, czyli nie dotknięte żadnym złem, żadnym brakiem, żadną skazą. Nie cierpi więc grzechu. Jeśli zastanawiasz się jak można nie cierpiąc czyichś uczynków, kochać taką osobę – popatrz w serce Boga, tam jest odpowiedź.
Można więc powiedzieć, że Pan jest momentami bezradny wobec ludzkiej wolności. Może prowokować przeróżne sytuacje, dopuszczać nawet konsekwencje zła innych ludzi, alarmować nas poprzez sumienie – ale i tak, to każdy musi sam zachcieć zmiany, zachcieć ucieczki od zabijającego egoizmu, zachcieć prawości i szczerości w swoim życiu. Dopóki się tak nie stanie, serce Stwórcy cierpi.
Jednak Bóg nie pozostawił nas jedynie na pastwę ruletki naszych wyborów. Jest jeszcze jeden element układanki, na którym opiera się miłość. Jesteśmy bowiem sobie zadani i posyłani do siebie nawzajem. Pan nie czeka bezczynnie, lecz pobudza serca innych ludzi, aby – w porę, zanim przyjdą niebiańskie żniwa – głosili Jego miłość, zbawienie, pokutę i prawdę o odkupieniu. I tu otwiera się szerokie spektrum możliwości. Czasami będzie to głoszenie wprost prorockie, twarde, jak dziś u Jeremiasza, któremu Pan wkładał w usta słowa potężne, raniące, aby burzyły dobre samopoczucie wielu, tzw. porządnych ludzi. Czasami będą to słowa czułe i delikatne, jak te, które wypowiadał choćby św. Franciszek z Asyżu. Czasami będzie to świadectwo radykalnej miłości wyrażone w czynie, jak u bł. Matki Teresy z Kalkuty. Czasami będzie to wytrwała cierpliwość żony do głupiego męża (lub na odwrót). Czasami cicha obecność w cieniu wielkich spraw, połączona z modlitwą i zgodą na wolę bożą, jak w życiu Najświętszej Maryi Panny. Zawsze jednak, u podstaw leży miłość do drugiego człowieka i Boga.
Denerwują cię inni? Ogarnia cię gniew na nieprawość i głupotę panującą dookoła? A co ty robisz, aby „czynić sobie ziemię poddaną”, aby przemieniać oblicze tego świata? Co robisz, aby dać komuś jasne i klarowne świadectwo bycia uczniem Chrystusa? Kogo i jak przyprowadzasz do Pana?