J e z u s z s z a t o b n a ż o n y
1 Kor 11,23-30
Nagie Ciało pokryte strużkami Krwi. Wywyższone na wzgórzu śmierci. Wystawione na spojrzenia przechodzących. Wydrwione. Upokorzone.
Wcześniej dał Swoje Ciało i Krew do spożywania na wiek wieków. I choć jest to Ciało chwalebne Zmartwychwstałego i uwielbionego po prawicy Ojca, to jednak cierpi w naszych rękach, ustach i żołądkach. Przecież karmimy się Nim często codziennie. Przecież oglądamy Go regularnie. Przecież ręce kapłanów (i nie tylko) dotykają Go mogąc zrobić z Nim dosłownie wszystko. Czy nas to zmienia? Ile razy doświadczamy siły płynącej z tej jedynej w swoim rodzaju Obecności? Ile razy uświadamiamy sobie, że to nie trochę mąki z wodą, ale Bóg Jedyny?
Czyż często nie zbliżamy się do granicy, o której mówi Paweł, pisząc o spożywaniu i piciu wyroku na samych siebie?
Jedyna szata, jaka okrywa Skazańca na Golgocie to purpura Krwi. Jedyna korona to ta cierniowa. Sztandarem Pana jest szubienica – Krzyż. Insygniami – Jego rany.
Eucharystia jest nierozerwalnie związana z cierpieniem i ofiarą. A On woła – Czyńcie to na moja pamiątkę!
Naśladować Go?!