W e r o n i k a  o c i e r a  T w a r z  J e z u s o w i

1 Sm 6,20
20. Mówili więc mieszkańcy Bet-Szemesz: Któż zdoła stanąć przed obliczem Pana, przed tym Bogiem świętym?
Ap 22,1-4
1. I ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. 2. Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców – wydające swój owoc każdego miesiąca – a liście drzewa służą do leczenia narodów. 3. Nic godnego klątwy już odtąd nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali.
4. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego – na ich czołach.

Oblicze Boga.

Tak różne od naszych wyobrażeń, od naszych „pomysłów”, od naszych schematów. Tak inne, aniżeli ziemska, powszednia swojskość. Inne od naszych twarzy, jakie ukazujemy sobie nawzajem codziennie rano.

Potężne. Groźne.

A jednocześnie bliskie, pełne miłości, łagodne – o paradoksie ludzkiego niedoskonałego języka…

Bał się Mojżesz patrzyć Panu w oczy, zasłaniał twarz, cofał się, doświadczał własnej marności. Oprawcy Mesjasza takich skrupułów nie mieli. Nie rozpoznali Boga. Jedna Weronika zauważyła w obliczu Skazańca coś więcej aniżeli dowód na kruchość ludzkiej powłoki. Uwierzyła Miłości. Więc Miłość odcisnęła się w jej duszy ukazując vera icon – prawdziwy obraz Boga.

Będzie jeszcze moment, gdy zobaczysz Oblicze – bez ziemskich zniekształceń, bez ran i zadrapań, a raczej z ranami i zadrapaniami, ale opromienionymi blaskiem chwały. A każda rana będzie głosiła miłość do ciebie. A każda strużka krwi będzie śladem pamięci o tobie. A każdy siniak będzie dowodem zaufania, jakie On w tobie pokłada.