Święto świętych Młodzianków, Męczenników
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.
EWANGELIA Mt 2, 13-18
Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”. Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców. Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”.
Młody człowiek. Trzydzieści kilka lat. Dobrze płatna praca, mieszkanie, samochód. Po drodze kilka rozbitych relacji z kobietami. Choroba duszy? Bierność i wieczne wątpliwości. Jakikolwiek krok pchający życie naprzód wydaje się niemożliwy. Liczne pytania, rozdrabnianie włosa na czworo. Taki mały Hamlet, albo polska wersja znerwicowanego bohatera filmów Woodego Allena. Do tego brak jakiegokolwiek żywego odniesienia do Chrystusa.
Inny mężczyzna w podobnym wieku – żonaty, ojciec dzieciom. Wierzący, można powiedzieć, że coraz bardziej na serio. Od lat trwa w pewnym niezdrowym układzie rodzinno-zawodowo-finansowym nie mając siły, aby go zmienić – mimo, że zdaje sobie sprawę z negatywnego wpływu tej sytuacji na własne życie. Wreszcie jakaś kłótnia z współpracownikami, nerwy i – niejako „przypadkiem” – problem sam się rozwiązuje, bo układ przestaje istnieć.
Kiedy choć trochę jesteśmy wierni bożym obietnicom, to Pan sam zaczyna działać w naszej obronie. Niby to przypadkiem wyprowadza nas z bierności i zastoju. Upraszcza, przecinając nasze poplątane niczym gordyjski węzeł „ale”. Jedno cięcie, jakieś wydarzenie i sprawa, przed chwilą jeszcze tak skomplikowana wnet zostaje zredukowana do minimum.
Dlaczego piszę o tym w święto betlejemskich chłopców, pomordowanych przez Heroda? Tego dnia Kościół błogosławi małe dzieci, przypominając o potrzebie prostoty serca. „Jeśli nie staniecie się jak dzieci…” – powie Chrystus. Kimś o spojrzeniu prostym i wierze prostej jak ufność dziecka jest w dzisiejszej Ewangelii św. Józef. Ufa głosowi, który mówi do niego we śnie. Jest gotów dla tego głosu wiele zaryzykować – przede wszystkim chyba swoje męskie ego, plany i potrzebę samostanowienia.
Módl się wytrwale, aby Bóg cię „upraszczał”, ratując z pokręconych ścieżek pełnych pytań i niepotrzebnych wątpliwości. Módl się o serce dziecka.