Piątek, 21 I 2011 r.
I CZYTANIE Hbr 8, 6-13 „Oto nadchodzą dni, mówi Pan, a zawrę z domem Izraela i z domem Judy przymierze nowe. Nie takie jednak przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami, w dniu, gdym ich wziął za rękę, by wyprowadzić ich z ziemi egipskiej. Ponieważ oni nie wytrwali w moim przymierzu, przeto i Ja przestałem dbać o nich, mówi Pan. Takie jest przymierze, które zawrę z domem Izraela w owych dniach, mówi Pan: Dam prawo moje w ich myśli, a na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą Mi ludem. I nikt nie będzie uczył swojego rodaka ani nikt swego brata, mówiąc: «Poznaj Pana!» Bo wszyscy Mnie poznają, od małego aż do wielkiego. Ponieważ ulituję się nad ich nieprawością i nie wspomnę więcej na ich grzechy”. Ponieważ zaś mówi o nowym, pierwsze uznał za przestarzałe; a to, co się przedawnia i starzeje, bliskie jest zniszczenia. EWANGELIA Mk 3, 13-19 Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.
Bóg potrzebuje towarzyszy… Nie tylko naśladowców, nie tylko uczniów, nie tylko sługi. Chce ludzi, którzy będą Mu towarzyszyli, którzy będą przy Nim, którzy Go nie opuszczą.
Znamy te pragnienie. Z autopsji.
Ja też potrzebuję towarzyszy. Ty też. Potrzebujemy przyjaciół. Aby byli blisko, abyśmy mogli się nawzajem wesprzeć. Aby tworzyć dzieła, zakorzenione we wspólnej myśli, we wspólnym patrzeniu na świat. Aby doświadczać każdego dnia tej przedziwnej wspólnoty dusz i umysłów, która nauczy nas zapominania o głośno krzyczącym własnym ego. Aby rozbić duszny pancerz samotności. Aby – co najtrudniejsze – wziąć na swe barki odpowiedzialność za drugiego człowieka, za życie.
To, że my potrzebujemy, to jasne. Ale Bóg?
To niezwykłe, że Jezus przeszedł przez ten smutny świat nie w samotności, nie odcięty od innych, ale pośród przyjaciół. Choć nie miał żony, choć nie założył zwyczajnej rodziny, to jednak żył pomiędzy ludźmi, więcej – potrzebował towarzyszy. Oczywiście, niektórzy sprowadzą dzisiejszy fragment ewangelii do czysto technicznego obsadzenia Urzędów Apostolskich. Ale będą to ci sami, którzy z ogromną nieufnością podchodzą do pojęcia przyjaźni i czystych relacji międzyludzkich, opartych na „patrzeniu w ten sam punkt”, jak to ujął niegdyś C. S. Lewis. Dla pewnego rodzaju ludzi, także tych w sutannach, Bóg, ani Jego przedstawiciele, ani uczniowie, nie potrzebują towarzyszy/przyjaciół. Wystarczą urzędy, funkcje, mijane koleżeństwo, stosunek przełożony – podwładny, a w przypadku bardziej cynicznych jakieś przelotne flirty bardziej lub mniej zabarwione erotycznie. Zresztą, dzisiaj większość ludzi jest gotowa doszukać się w każdej relacji międzyludzkiej, która wykracza poza standardowy dystans, seksualnych inklinacji. Niektórzy szukają ich całkiem świadomie, nie wierząc, że można inaczej.
Dwunastu to nie Konferencja Apostolska, Zarząd Koncernu, czy księża wrzuceni na czas kilku lat na jedną parafię. Dwunastu to Jezusowi przyjaciele, posłańcu uosabiający samego Pana, towarzysze życia i śmierci. Miedzy nimi trwają więzi, łączą ich pasje, są zachwyceni, tym, który ich wybrał. Dlatego też zdrada Judasza nabierze tak bolesnego znaczenia.
Miedzy nimi jest życie – z kłótniami, przechwałkami, wszelką słabością, ale i pełną zaangażowania wiarą.
Bóg dał się poznać („wszyscy Mnie poznają, od małego aż do wielkiego” pisze dziś św. Paweł) w ludzkim ciele – i w ludzkiej przyjaźni. Wyniósł ją do boskiej godności. Ze względu na nią (a jest ona przecież najpiękniejszą, bo i bezinteresowną formą miłości) oddał życie, jak sam powiedział „za przyjaciół”. Oni także, począwszy od Dwunastu, przez swa tysiące lat, potwierdzali tę więź swoim życiem. Młodziutka Agnieszka w starożytnym Rzymie, nie godząc się na zdradę tak wielkiego Przyjaciela, stała się łupem tych, co w piękno, czystość i szlachetność przyjaźni nie wierzyli. Dziś ta patronka owieczek i baranków pyta Ciebie i mnie o wierność naszych przyjaźni. I tej wielkiej, Chrystusowej, i tych ludzkich, jedynych w swoim rodzaju. Pyta o ich czystość, o bezinteresowność, o wzajemną odpowiedzialność, o to, czy zbyt łatwo z niej nie rezygnujemy.
Trudne pytania, ale domagają się odpowiedzi.