Sobota, 22 I 2011 r.

I CZYTANIE Hbr 9, 1-3. 11-14
Pierwsze przymierze miało przepisy służby Bożej oraz ziemski przybytek. Był to namiot, w którego pierwszej części, zwanej Miejscem Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił nazwę „Święte Świętych”.
Ale Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest nie na tym świecie, uczyniony przybytek, ani przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie.
Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu.
EWANGELIA Mk 3, 20-21
Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”.

A pewnie. Zapomnieć o sobie do tego stopnia, to rzeczywiście zupełny idiotyzm…

Nie myślisz tak?

Oczywiście, że nie nazwiesz Pana Jezusa idiotą, ale każdego innego, a zwłaszcza kogoś, kogo znasz, to już bardziej.

Gdyby jeszcze mieć gwarancję, że ów tłum co waruje u Jego drzwi jakoś mocniej weźmie sobie słowa Jezusowe do serca. Żeby wiedzieć, że „biznes sie opłaci”. Że coś z tego będzie. Że nie „wpadnie jednym uchem a drugim wypadnie”.

A tu ryzyko na pusto.

Jakie to nieżyciowe w naszym super przewidywalnym świecie. Jakie to wręcz nieludzkie namawiać do takiego stylu życia, w którym nie da się w żaden sposób skontrolować „inwestycji” w drugiego człowieka. Żadne tam „zarządzanie zasobami ludzkimi”!

Panie Jezu!

A przecież to niejedzenie, aby tylko usłyszeli, to jedynie drobny fragment Chrystusowej układanki. Wszak drugie imię miłości to ryzyko. I nie chodzi tu o jakieś przymiarki do miłowania, lecz o pójście na całość, „bez zabezpieczeń” – o złożenie siebie w ofierze. Bez kontroli. Bez kalkulacji. Bez lęku, że nie przyjmą.

Szaleństwo.

I gdyby jeszcze nie było takich, którzy chcą to naśladować, jak Pallotti… Łatwiej można byłoby się wymigać z tej wizji. Bądź co bądź pociągającej.