Piątek, 4 III 2011 r.

I CZYTANIE Flp 3, 8-14
Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim, nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Chrystusa: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.
Nie mówię, że już to osiągnąłem i już stałem się doskonałym, lecz pędzę, abym też pochwycił, bo i sam zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już pochwyciłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
EWANGELIA Łk 12, 35-40
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby mu włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.

Życie królewicza Kazimierza potwierdza biblijną prawdę o tych, którzy szukają mądrości i odnajdują ją. Niewiele trzeba, by wejść na tę drogę – trzeba chcieć. Chcieć szukać, nie zadowalając się kompromisami z tym światem, czy pseudo prawdami powtarzanymi przez ogół ludzi. Kazimierz Jagiellończyk mógł przejść przez życie nie zauważając świata duchowego, czy ludzi biedniejszych od siebie. Mógł, wpatrzony w Wielkie Sprawy polityki i władzy, nie przyjmować Ewangelii i prostej pobożności jako zasad swego książęcego życia. Co kazało mu żyć inaczej niż wszyscy? Czy to poczucie chrześcijańskiej odpowiedzialności wpojone przez Jana Długosza w latach dziecięcych? Czy może nieustannie ciążące na królewskim tronie przekonanie o nieodkupionej winie i przelanej krwi świętego biskupa? A może po prostu jakieś zdanie z Ewangelii zasłyszane przypadkiem, a wzywające do nieustannego czuwania i oczekiwania na Pana, który ma powrócić?

Uczmy się od królewicza, bo miał więcej mądrości od nas…