Poniedziałek, 25 I 2010

I CZYTANIE Dz 9, 1-22
…Wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia.
EWANGELIA Mk 16, 15-18
…Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W Imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie.

Bóg zwykle nie nawraca człowieka na siłę. Dopiero kiedy człowiek sam zachce i prosi Go o łaskę nawrócenia. Nawrócenie jest darem Boga i decyzją człowieka. On oświeca człowieka, daje mu znaki, tym samym mówiąc do nas: zawróć z tej drogi, nie idź nią. Jednakże nieczęsto dajemy jemu posłuch; czasem aż do jawnej walki z Bogiem, realizujemy swoje wizje i plany na życie. Mówimy, że Bóg nie dał nam się wyraźnie poznać, zrozumieć; na pozór pytamy, czemu nam nie został dana łaska tak konkretnej wizji, jak św. Pawłowi, tak jasnego wezwania. Gdyby nas Bóg tak zatrzymał na drodze życia, jak Pawła na drodze do Damaszku, a tu nic takiego się nie dzieje. I co wtedy by było, gdyby nam tak się objawił? Byśmy wtedy poszli taka drogą służby braciom, jak św. Paweł? Chcielibyśmy zobaczyć, jak „wiele będziemy musieli wycierpieć dla imienia Pana”, jeśli na serio przejmiemy się Bogiem, zatrzymującym nas na drodze naszego życia? Na razie śpimy spokojnie, bo nic takiego, wydaje się nam nie dzieje. Czy rzeczywiście? A ten zawał, a ta operacja, a ta strata pracy, kredytu, a ta niezgoda, kataklizm nie są znakiem od Boga, który domaga się natychmiastowej odpowiedzi?

Obyśmy nie czekali całego życia, na odkrycie prawdy o potrzebie zmiany; obyśmy umieli w odpowiednim momencie ratować to, co jest na prawdę cenne w naszym życiu.